Artykuły

Michała Bajora teatr piosenki

Choć Michał Bajor sam przyznaje, że piosenki z jego repertuaru hitami nie są, na przestrzeni lat dorobił się tak wiernej publiczności, że każdy z jego koncertów zostaje wyprzedany. Nie inaczej było w niedzielne popołudnie w Filharmonii Bałtyckiej, gdzie przy pełnej widowni artysta zaprezentował piosenki napisane bądź przetłumaczone specjalnie dla niego w ciągu 45 lat działalności artystycznej - pisze Ewa Palińska w portalu Trójmiasto.pl.

Nazwanie niedzielnego recitalu Michała Bajora koncertem byłoby sporym nadużyciem. Był to bowiem, zgodnie z zapowiedzią organizatorów, prawdziwy teatr piosenki, okraszony zabawnymi anegdotami i wspomnieniami. Okazję do owych wspomnień stanowić miał jubileusz 45-lecia działalności artystycznej oraz promocja nowo wydanego, dwupłytowego albumu, zatytułowanego "Od Kofty... do Korcza".

Rozpoczynając koncert Bajor powiedział, że z okazji jubileuszu zamarzył mu się powrót do piosenek, które na przestrzeni lat pisali i tłumaczyli dla niego najlepsi autorzy i kompozytorzy. Nie chodziło mu jednak o klasyczne "the best of", a więc zgranie na jeden krążek swoich starych piosenek, których rejestracji już przecież wcześniej dokonał. Zamarzyła mu się konfrontacja z tymi utworami i nagranie ich na nowo, z jego dzisiejszą dojrzałością. Jak sam przyznał, zadanie łatwe nie było, ale wysiłek się opłacał - dawne piosenki w nowych aranżacjach robią jeszcze większe wrażenie, niż ich pierwowzory. Gromkie brawa i owacje na stojąco po zakończonym koncercie były tego najlepszym dowodem.

Artysta zabrał słuchaczy w sentymentalną podróż przez cały okres swojej działalności. Opowiadał o genezie utworów, o twórcach, którzy dedykowali mu swoje dzieła, a zabawnymi anegdotami rozbawiał do łez. Jako że utwory z repertuaru Michała Bajora to nie tylko perełki muzyczne, ale i literackie, a sam artysta bardzo angażuje się emocjonalnie w wykonanie każdego z nich, piosenki stawały się małymi monodramami. Jak chociażby "Popołudnie" - nostalgiczne, ascetyczne. Ktoś mógłby powiedzieć, że w swojej strukturze banalnie proste, a jednak ładunek emocjonalny był tak ogromny, że wykonanie to wzruszyło niejednego słuchacza.

Na repertuar jubileuszowego koncertu złożyły się najważniejsze utwory w muzycznym życiu Bajora - te, o których wydanie od lat proszą jego fani oraz te, do których jednocześnie on sam ma szczególny sentyment, m.in. "Oddaj mi samotność", "Mandalay", "Albertyna", "Femme fatale", "Nie chcę więcej", czy napisana przez Piotra Rubika "Nasza niebezpieczna miłość". Przy okazji wykonania tej ostatniej Michał Bajor wyznał, że ma świadomość tego, że jego piosenki hitami nie są. Marzyło mu się jednak czasem, aby stworzyć coś tak "spektakularnego" i emitowanego przez wszystkie rozgłośnie, jak piosenki Krzysztofa Krawczyka. Kompozycja Rubika właśnie tę komercyjną popularność mu przyniosła.

Przez cały koncert artysta pozostawał w bliskim kontakcie ze słuchaczami. Aby nic go nie zakłóciło, poprosił słuchaczy o nieużywanie telefonów komórkowych. Zapewnił ich przy tym jednak, że podczas jednej z piosenek będą mogli robić tyle zdjęć, ile będą chcieli. Fani oczywiście z tej możliwości chętnie skorzystali, szanując przy tym prośbę artysty i nie łamiąc danego mu słowa aż do końca recitalu.

Po półtoragodzinnym występie owacjom nie było końca, a fani ustawili się w długiej kolejce najpierw po zakup płyty, a później po autograf. Kolejnego krążka oraz koncertu możemy spodziewać się za dwa lata, bo w takim cyklu pracuje Michał Bajor.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji