Artykuły

Płatonow jak Woody Allen

Rozmowa z Andrzejem Chyrą, pamiętnym Gerardem z "Długu", dziś Płatonowem w spektaklu Pawła Miśkiewicza w warszawskim Teatrze Dramatycznym

- Kim jest Twój Płatonow?

- To skomplikowana rola. Być może naj­trudniejsza w mojej karierze. W kreacji postaci Płatonowa ani ja, ani reżyser nie szukaliśmy klucza literackiego. Nie otwieramy Płatonowa Szekspirem czy Molierem, próbujemy stworzyć tę postać od nowa. Czy Płatonow popada w tara­paty, bo chce podświadomie ulec des­trukcji, czy raczej próbuje uchwycić życie, nadać mu jakiś sens, znaczenie -to trudne pytania. Mnie Antoni Czechow kojarzy się z Woodym Allenem.

- Akcja sztuki w inscenizacji Pawła Miśkiewicza przeniesiona została do uzdrowiska. Dużo ostatnio takich pomysłów. Wystarczy przypomnieć "Oczyszczonych" Krzysztofa Warlikowskiego...

- No właśnie. I "Oczyszczeni", i "4.48 Psychosis", i może jeszcze kilka innych spek­takli posługuje się scenerią łazienek, urządzeń sanitarnych, wodolecznictwa. Może dzieje się tak dlatego, że artyści urządzają właśnie swoje mieszkania i bliskie im są te skojarzenia (śmiech).

- Co w Płatonowie pociąga kobiety?

- Facet ma talent do kobiet Potrafi z każdą inaczej rozmawiać. Dzięki temu każda z nich czuje z nim bliskość. Ma w sobie także coś z niesfornego dzieciaka. Kobie­ty mają ambicję, aby go wychować. Każ­dej wydaje się, że jest do tego stworzona, że przy jej boku Michał nabierze ogłady, uspokoi się wewnętrznie. Ale u Płatono­wa ta skłonność do kobiet, wprowadza­nie siebie w stan podwyższonego ryzyka miłosnego to także nałóg. Obojętność wobec wszystkiego co nie jest sprawą zmysłów. To go utrzymuje przy życiu.

- Czy Michał Płatonow i Andrzej Chyra mają jakieś cechy wspólne?

- Tak. Obaj jesteśmy kompletnie nieodpo­wiedzialni. Nie wiem, jak Płatonow wywiązuje się ze swoich obowiązków zawodowych. Ja staram się być odpo­wiedzialny w pracy, a w życiu ulegam różnym pokusom.

- Jak to się stało, że zagrałeś w "Długu"?

- Z Krzysztofem Krauze poznaliśmy się na korytarzu w studiu telewizyjnym, potem poszliśmy na koniak i tak już zostało. Od koniaczku do koniaczku, chyba z tego zasiedzenia Krzysztof postanowił, że powinniśmy coś zrobić wspólnie.

- Szerszej publiczności ciągle koja­rzysz się głównie z rolą Gerarda...

- Przed "Długiem" obsadzano mnie w rolach romantycznych młodzieńców i to mnie bardzo unieszczęśliwiało, bo kompletnie kłóciło się z tym jaki jestem w środku. Role "szwarc charakterów" są bardziej malownicze.

- Czy postać Gerarda jest uosobieniem tego, czego sam się boisz?

- Tak, jest złem, którego się nie spodzie­wasz. Gerard jest niewidoczny w dumie, na tyle przezroczysty, że nie wiadomo, co właśnie zrobi. Trochę jak Porfiry ze "Zbrodni i kary".

- Dlaczego w Polsce powstaje tak mało "Długów" - dobrych filmów?

- Mało jest dobrych scenariuszy, produ­cenci lubią komercję i w polskim kinie brak własnego języka. Większość twórców robi telewizję na dużym ekranie. Poza tym ciągle brakuje pie­niędzy. Kiedy reżyserowi uda się w końcu zebrać odpowiednią sumę, jest tak sfrustrowany i zmęczony, że odechciewa mu się wszystkiego, łącznie z realizacją filmu.

- A co działo się przed "Długiem" - czas roztrwoniony? Może... Pamiętam jak Tadeusz Łom­nicki powiedział kiedyś: "A myślicie, że dlaczego oni, tam w Starym Tea­trze, są tacy świetni. Bo oni strasznie się nudzą". Więc może nuda mi także wyszła na dobre.

- Jesteś uczniem Tadeusza Łomni­ckiego...

- Uczył mnie przez trzy lata na PWST, byłem także jego asystentem. Ale to, jak ważną postacią jest dla mnie, zrozumia­łem już po studiach. Szkoła aktorska tłu­mi osobowość, temperuje charaktery. Po jej ukończeniu możesz albo odnaleźć na nowo siebie, albo zginąć w masie sobie podobnych. Przeważnie z początku coś naśladujesz.

- Czego nauczył Cię ten Profesor?

- Tego, że wyobraźnia jest najważniej­szym instrumentem aktora. Aktor musi wkomponować swoją rolę w przedsta­wienie. Nauczył mnie także tego, że wszystko zasadza się na paradoksie, a nie prostych znaczeniach. Pełne osobo­wości tworzy się na bardzo odległych biegunach. Człowiek może być zarówno delikatny, jak i cyniczny czy okrutny. I jeszcze tego, że trzeba w tym zawsze znaleźć zabawę!

- Na czym, Twoim zdaniem, polegała aktorska moc Łomnickiego?

- Siła Łomnickiego to niezdrowe wręcz obstawanie przy swoim widzeniu świa­ta, pielęgnowanie swojej osobowości.

- Jaki jest Twój stosunek do kina niezależnego? W "Kallafiorze" zagrałeś za darmo...

- Kino niezależne szybko się u nas rozwija. Ale są też ujemne strony tego zjawiska. Obserwując niezależnych wielu ludzi doszło do mylnego wniosku, że każdy film można zrobić tanimi środkami...

- Mówi się, że dobry aktor jest pustym naczyniem, które wypełnia rola...

- Ja przed premierą staram się wypróbo­wać swoją rolę w życiu codziennym. Nie przeszkadza mi to, że gubię na chwilę siebie. Ale jeżeli to później zostaje w życiu to już kabotynizm.

- A kiedyś, jak będziesz stary, spoj­rzysz w lustro i zobaczysz nieostrego Andrzeja Chyrę...

- I być może nad tym zapłaczę, ale z dru­giej strony pomyślę sobie, że stworzyłem tyle innych ostrych charakterów. I może to komuś sprawiło radość, kogoś zmieni­ło czy przebudziło. A komu zależy na wyrazistym Andrzeju Chyrze?!

Rozmawiała Magda Cytowska

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji