Artykuły

Przestrzeń przed tobą do bycia sobą

"Babcia mówi pa pa" Agaty Biziuk i Agnieszki Makowskiej w reż. Agaty Biziuk w Teatrze Rampa w Warszawie. Pisze Wiesław Kowalski w Teatrze dla Was.

Z Agatą Biziuk, jako autorką scenariusza i reżyserką, zetknąłem się po raz pierwszy oglądając w Dzikiej Stronie Wisły kameralny spektakl poetycki zatytułowany "BUR.SA". Już wówczas dało się zauważyć, że młoda absolwentka Akademii Teatralnej ma znakomity słuch na to, co w tekście, którym się posługuje, jest najbardziej żywe i co może dotrzeć do współczesnej wrażliwości i wyobraźni widza. Podobało mi się jak próbuje ożywiać materię literacką, jak posługuje się groteskowymi konceptami, które nie zatrzymują się na poziomie walorów czysto estetycznych. Wreszcie jak stara się wdzierać w duszę człowieka, który niekiedy z różnych powodów musi dostosowywać się do przyjętych przez społeczeństwo zasad zachowania i obowiązujących wartości. I może dlatego, że od tamtego spotkania minęło kilkanaście miesięcy (w międzyczasie Biziuk zmierzyła się między innymi z "Weselem" Wyspiańskiego w Gorzowie Wielkopolskim), z ogromnym zainteresowaniem oczekiwałem na zapowiadane prawie równolegle w Warszawie premiery dwóch spektakli. Jeden zatytułowany "Skłodowska. Radium Girl" zaprezentowany został po sukcesie w Białymstoku (stamtąd pochodzi Teatr Papahema) w Teatrze WARSawy, drugi powstał w Teatrze Rampa i to jemu - przede wszystkim z racji rzadko spotykanych w teatrze dla dzieci walorów inscenizacyjno-poznawczych i dramaturgicznych - chciałbym poświęcić więcej miejsca. Tym bardziej, że anty-biograficzne przedstawienie o naszej Noblistce zostało przyjęte przez widzów - całkiem zresztą słusznie - entuzjastycznie i szeroko już przez krytykę omówione.

"Babcia mówi pa, pa", Agaty Biziuk i Agnieszki Makowskiej, bo taki tytuł nosi spektakl w Teatrze Rampa, po raz pierwszy pojawił się w roku 2012 w Teatrze im. Solskiego w Tarnowie. Nie dziwię się, że autorki postanowiły wrócić do tego scenariusza, albowiem spełnia on wszystkie wymogi, które przy znalezieniu odpowiedniego zespołu wykonawczego, mogą zagwarantować sukces i dać satysfakcję - aktorom, teatrowi i całemu sztabowi realizacyjnemu. Jest w tym tekście przede wszystkim dramaturgiczna przejrzystość i klarowność, są zdecydowanie nakreślone i wyraziste postaci, jest też ciekawie konstruowany dialog - empatyczny, przemyślany i mądry. Widać to już w pierwszej scenie, kiedy Krzyś (udana rola Michała Karwowskiego) prowadzi bardzo swobodną, luźną i sympatyczną, pełną przywiązania i miłości rozmowę z Babcią (Joanna Górniak), która - jak się okaże w następnym obrazie, podczas rodzinnego śniadania - nagle znika. Odejście Babci, którego Rodzice (Piotr Furman i Brygida Turowska) nie potrafią wytłumaczyć, zmusza młodego chłopca do podjęcia podróży w celu jej odnalezienia. Towarzyszem w wędrówce, podczas której trzeba będzie pokonywać różne przeszkody i zderzać się z dziwnymi postaciami, będzie Komandos, jeden z jego ulubionych żołnierzyków należący do zabawkowej armii, otrzymany w prezencie od Babci. Niebawem dołączy do nich Anioł Stróż (znakomity wokalnie Wojciech Stolorz). Rzeczywistość, z jaką przyjdzie się zmierzyć młodemu chłopcu, będzie zaskakująca i niekiedy trudna do okiełznania. Bo Biziuk z Makowską mieszają świat realny z nierealnym, co czyni całą opowieść niezwykle dynamiczną, intrygującą i żywiołową. Do tego swoje figle płata też Czas (Kamila Boruta), który albo staje w miejscu, albo zachowuje się wbrew wszelkiej logice. Na ich drodze pojawią odrzucone zbuntowane dziecięce zabawki, maluchy, które nie chcą dorosnąć, a także mityczne stworzenia, o których nikt już nie pamięta. Dla Krzysia jest to czasoprzestrzeń pełna niespodzianek, tajemnic i zupełnie nieznana. Bo skąd może znać Pierrota (znakomity w tej roli Mateusz Trzmiel), który wyskoczył z kart komedii dell'arte i błąka się nikomu niepotrzebny, tak jak nigdy wcześniej nie spotkał Pegazów, zresztą przez ludzi nieakceptowanych, bo przypominających im mijający czas. Jest jeszcze szalenie zabawny wątek dwóch lalkowych Chomików, w których brawurowo wcielają się Agnieszka Makowska i Mateusz Trzmiel. Wszystko to razem, od pierwszej sekwencji z ukochaną i ulubioną Babcią, opowiedziane jest w formie przygodowej przypowieści, gdzie najważniejsza jest gra wyobraźni i los, który w dziwny sposób splata miłość ze smutkiem, rozłąkę z radością, nadzieję z tęsknotą i życie z odejściem czyli śmiercią. Razem z Krzysiem zapuszczamy się w głąb strumienia czasu, by na końcu zadać sobie pytanie o sens naszego życia i jego przemijania, o to, czym jest śmierć, dlaczego się jej boimy i czy zawsze musi być zła. Bo może jest tak jak mówi w finale Babcia, że przychodzi taki dzień, że trzeba odejść, ale tak naprawdę nie ma w tym nic złego, że jest to naturalne i trzeba to zaakceptować, chociażby dlatego, by dorosnąć.

Spektakl jest przez Agatę Biziuk (w Rampie pokusiła się również o teksty do piosenek) wyreżyserowany - rzec można - modelowo. Z pełną świadomością całego instrumentarium, jakiego na scenie używa. I po co. A jest on naprawdę niemały i imponujący. Trzeba powiedzieć, że warsztat reżyserki wspaniale się rozwija. Widać to w umiejętności komponowania scenicznych obrazów, stosowanych proporcjach, w budowaniu rytmu i konstruowaniu planów w przestrzeni. Oczywiście, nie udało by się tego wszystkiego osiągnąć i zrealizować, gdyby nie znakomita scenografia i piękne kostiumy Mariki Wojciechowskiej, a także animacje Patryka Bychowskiego i światła Moniki Sidor.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji