Artykuły

Ala ma kota

Do ostatniej soboty myślałem, że takie rzeczy mogą się wydarzyć tylko w koszmarnych snach

Jeden z czołowych aktorów polskich w połowie sceny zapomina tekstu i ucieka za kulisy. Za nim znika jego par­tner, też znane nazwisko. Pozostała na placu boju młoda aktorka odtwarzająca główną rolę woła rozpaczliwie do kole­gów: "A co ja mam zrobić?", po czym podąża ich śladem. Publiczność, która dotąd raczej drzemała, budzi się i z na­pięciem wyczekuje dalszego ciągu. Wró­cą? Nie wrócą? Szczypię się w policzek. Nie, to nie sen małej dziewczynki, opi­sany ponad sto lat temu przez pewnego oksfordzkiego matematyka w książce dla dzieci. To premiera w Teatrze Drama­tycznym miasta stołecznego Warszawy.

Aktorzy w końcu ustalili z suflerem tekst, wrócili i dokończyli grę. Ale nawet gdyby bezbłędnie opanowali swoje role, i tak nie uratowaliby spektaklu. Przedsta­wienie Tomasza Hynka jest nieudaną pró­bą przeniesienia znanej powieści dla dzie­ci z wiktoriańskiej Anglii w XXI wiek. Reżyser, który z zawodu jest kompozy­torem muzyki lekkiej, wystawił "Ali­cję..." jako sen nastolatki, która zasnęła przy oglądaniu telewizji. W tym śnie bo­haterka ogląda inne telewizje oraz bill­boardy ze zdjęciami aktorów Dramatycz­nego, a także śpiewa z playbacku piosen­ki kompozycji Tomasza Hynka. Prymitywnie uwspółcześniając wik­toriańską powieść, reżyser zamordował to, co w książce Lewisa Carrolla było najistotniejsze - poezję. Dla wielu czy­telników powieść jest bowiem czymś więcej niż ciągiem luźno powiązanych ze sobą sennych marzeń. To opowieść o inicjacji, o podróży wewnętrznej, peł­na głębokich symboli i metafor. Tomasz Hynek zrobił z niej tymczasem podróż do płaskiego jak kineskop świata ma­rzeń nastolatki, który składa się z mod­nych ciuchów i chłopaka z gitarą. Nie wiedzieć czemu gitarzysta u Hynka wy­leguje się na wielkim grzybie. Czy nie wygodniej byłoby mu z Alicją na tap­czanie?

Aby oddać atmosferę żenady, jaka unosi się w Teatrze Dramatycznym, niech mi wolno będzie opisać choć jed­ną scenę. Pamiętają państwo może z książki niekończącą się herbatkę u Sza­lonego Kapelusznika? Tę wspaniałą me­taforę wieczności, która pokazuje, że wieczność to nie upływ miliona lat, ale czas zatrzymany w miejscu, we wtorek po południu? Wieczność polega u Car­rolla na piciu herbaty wciąż z tych sa­mych filiżanek i opowiadaniu w nie­skończoność wciąż tych samych dowc­ipów. A jak ta mistrzowska scena, za­powiadająca największe osiągnięcia XX-wiecznej literatury z Beckettem włącznie, wygląda na scenie Teatru Dra­matycznego? W przedstawieniu pana Hynka bohaterowie oczywiście nie sie­dzą, ale stoją za szybą przy wysokim sto­le z McDonalda, mamy bowiem epokę fast foodów. Mówią szybko i niewyraź­nie, a awaria mikrofonu czyni ich mo­wę całkowicie niezrozumiałą. Chyba to czują, bo w pewnej chwili dają sobie spokój z gadaniem i dostają drgawek, jakby spożyli hamburgery z szalonych krów. Nie dziwimy się Alicji, że odcho­dzi z niesmakiem - ludzi psychicznie chorych należy trzymać w zamknięciu, a nie pokazywać po teatrach.

Patrzyłem na ten spektakl ze wstydem i współczuciem. Współczułem Marko­wi Walczewskiemu (Fałszywy Żółw), któremu ktoś kazał stroić miny i mówić basem, wstydziłem się razem z Walde­marem Barwińskim (Kapelusznik), zmu­szonym do udawania nerwowo chorego. Danucie Stence (Księżna) nie współczu­łem, bo przynajmniej dobrze się prezen­towała, czego nie można powiedzieć o Małgorzacie Kożuchowskiej (Królo­wa), której na głowę zamiast korony wsa­dzono pęk telefonicznych drutów. Mój największy żal budziła Agnieszka Rosz­kowska, młoda, zdolna aktorka, której w tym popisie złego smaku przypadło zadanie udawania Alicji. Szans na stwo­rzenie roli nie miała żadnych, bo jak w wieku dwudziestu paru lat zagrać roz­marzoną, dojrzewającą małą dziewczyn­kę? I to w otoczeniu grupy stukniętych?

Za tym spektaklem snują się marzenia, jednak nie o krainie czarów, ale o górze pieniędzy, którą przyniesie teatrowi wi­dowisko obliczone na gust przeciętnego nastolatka. Muszę jednak zmartwić księ­gowych z Pałacu Kultury - nawet nastolatek potrafi odróżnić kiepski teatr od świetnej telewizji MTV, co słabo wróży przedsięwzięciu

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji