Artykuły

Ile było Polki w Polce?

"Polka" w reż. Igora Gorzkowskiego i choreogr. Iwony Pasińskiej Polskiego Teatru Tańca w CK Zamek w Poznaniu. Pisze Dorota Kuźniarska w Teatrze dla Was.

"Nowy rok - nowa ja" mówi ponad 80 procent Polek z roku na rok, gdy wymienia kalendarz ze starego na nowy. Obietnice w stylu: "schudnę 10 kilogramów, zadbam o siebie, przebiegnę maraton, zacznę wreszcie podróżować" w kanałach social media pojawiają się z prędkością światła i w tej samej sekundzie otrzymują setki "łapek w górę" i wspierających komentarzy od innych zdeterminowanych Polek. Czy w czasach ciągłych zmian nowa produkcja Polskiego Teatru Tańca, pierwsza wpisująca się w program Roku Bogów 2018, jest w stanie pokazać nam, jaka Polka jest naprawdę? Jaka jest teraz, na co czeka, o czym marzy i co je na śniadanie? Obiecują to realizatorzy w tekście opisującym spektakl.

Na początku było słowo. Słowa reżysera Igora Gorzkowskiego zostały wyczytane przez kobiecy głos lektora, gdy na scenie jeszcze panowała ciemność: "A siódmego dnia Pan Nasz, stworzyciel wszystkiego, strudzony swoim dziełem wypoczywał. I zdarzyło się, że Pan Nasz przysnął i kiedy spał, melodia mu wpadła przez ucho do głowy i wyjść nie chciała, póki Pan Nasz jej nie nazwie. I rzekł Pan - będzie Polka. I była". Z mroku sali delikatne światło powoli i leniwie wyciąga siedem kobiecych sylwetek przed oczy zebranej widowni. Siedem prawie nagich kobiet, w ruchomych pozach i o ciałach pięknych niczym greckie rzeźby stawiane w niszach antycznej świątyni. Bóg stwarza Polkę, a dokładniej siedem Polek, które - jak zakładają twórcy spektaklu - ukażą pełny obraz wyżej wymienionej.

Samych scen wydaje się być całkiem dużo jak na półtoragodzinny spektakl, ale reżyser udowadnia, że wie, jak prowadzić narrację i nie pozwala, aby widz zgubił się w treści choć na chwilę. Lektorka co jakiś czas wprowadza nas w sytuacje, w jakich aktualnie znajdują się bohaterki, a to, co widzimy na scenie, plastycznie ilustruje tekst. Może czasami zbyt dosłownie, jak np. podczas sceny "Zapracowana" gdy dwójka tancerzy, ona i on, eksploatują swoje ciała do momentu, aż z umęczenia padną. Potem wstają i znowu padają. Praca zamęcza, to wiemy wszyscy.

W zachowaniu czytelności odbioru bardzo pomaga muzyka (Zbigniew Kozub). Fantastycznie skomponowana, za każdym razem trafia w punkt. Gdy po symbolicznie zakończonej scenie narodzin siedem aktorek zajmuje miejsca na ławkach po dwóch stronach sceny, a na środek wychodzą mężczyźni, muzyka rozgrzewa akcję (co kilkakrotnie w ciągu spektaklu się powtórzy). I wszyscy parami, w kółeczku tańczą. Gdy jedna z kobiet nagle zaczyna towarzystwo rozpędzać, muzyka staje się ostra i poszarpana, co zauważalnie jeszcze napędza aktorkę. A gdy dwóch mężczyzn rywalizuje o inną, da się słyszeć plemienne rytmy. Tych kilka przykładów pozwala zaryzykować stwierdzenie, że dzięki muzyce w "Polce" widz nie musi wyobrażać sobie miejsc i przestrzeni, wśród których mogą znajdować się bohaterowie, czy jak wygląda świat, w którym dopełniają się ich historie. On ten świat słyszy i wyczuwa.

W zbudowaniu emocjonalnych obrazów pomaga minimalistyczna i dobrze trafiona scenografia (Andrzej Grabowski), którą tworzy osiem bloków, ustawionych w równych odstępach od siebie z tyłu sceny. To pomiędzy nimi urodzą się i umrą bohaterki. Symetryczna i ascetyczna scenografia, prawie niezmienna przez całość trwania przedstawienia, słusznie oddaje przestrzeń tancerzom i tancerkom prezentującym swój znakomity warsztat i umiejętności, co najlepiej widać w scenach grupowych, gdy w tańcu możemy dopatrzeć się zróżnicowanych charakterów i osobowości wyrażonych grą ciała.

Tylko tytułowy portret Polki w premierowym spektaklu Polskiego Teatru Tańca wydaje się mało współczesny i tyleż mało polski. Kobiety opowiedziane w spektaklu zdają się być umęczone, słabe i udomowione, jakby celem ich istnienia było przetrwać, a nie żyć. W spektaklu to facet rządzi kobietą. Rozumiemy to, gdy zdecydowanie chwyta ją za włosy lub gdy w innej scenie agresywnie rzuca na podłogę. Jedną gnębi, a padają wszystkie, jedną terroryzuje, a wszystkie wiją się z bólu. Przedstawione sceny ilustrują tylko niektóre etapy z życia kobiety, która tak naprawdę nie musiała urodzić się w naszym kraju, a która od chwili wejścia w związek czy małżeństwo marnieje, uciskana przez mężczyznę lub po prostu wygasłą już miłość. Nie sposób doszukać się odpowiedzi na postawione na wstępie pytania, a może w założeniu nie miało ich być? W spektaklu nie odnajdziemy obrazu Polki silnej i odważnej, a na pewno nie szczęśliwej, chyba że przez moment, ale tylko po to, aby jej późniejsze zmartwienia jeszcze mocniej wybrzmiały na scenie. Miała być "Polka" prawdziwa, a wyszło trochę stereotypowo.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji