Artykuły

Szuflada Jerzego Jarockiego

Jerzego Jarockiego nie ma od 5 lat. Jest za to wciąż jego pokój, a w nim wielki księgozbiór, scenopisy, korespondencja. Rozmaite zapiski. Jak je wykorzystać? - zastanawia się Danuta, żona wybitnego artysty. Po śmierci wybitnego reżysera, żona twórcy Danuta Maksymowicz zaczęła porządkować jego korespondencję - pisze Wacław Krupiński w Dzienniku Polskim.

Na pewno nie zdążę uporządkować tego wszystkiego - mówi Danuta Maksymowicz-Jarocka. I choć temu wyznaniu aktorki towarzyszy śmiech, to brzmi on cierpko. Zbyt dobrze wie, ile w tym miejscu znajduje się książek - a w nich uwagi i podkreślenia czynione ręką reżysera - scenopisów, rozmaitych zapisków, zdjęć oraz pochowanej w kilkudziesięciu szufladach korespondencji.

Żona Jerzego Jarockiego jest w tym pokoju codziennie. Wyjmuje z szuflad zdjęcia, listy, okolicznościowe wierszyki i tak powracają przeżyte razem 33 lata...

Co z tym wszystkim zrobić? Jak ogarnąć to świadectwo życia wielkiego twórcy teatru? Jak uporządkować? Co upublicznić? Komu przekazać... Mówi: - Co chwilę odnajduję kolejne listy. Kiedyś siedziałam do czwartej w nocy i tylko jedną szufladę przekopałam.

Jerzy Jarocki nie bardzo lubił pisać, wolał telefonować, ale niemal zawsze na otrzymaną korespondencję odpisywał, po czym odbierał podziękowania za piękne listy. Ich brudnopisy także przechowywał.

- Jurek świetnie się w tym bałaganie odnajdywał, ja chwilami jestem bezradna - nie kryje żona.

Ile jest tych listów? Dużo. To jedyna odpowiedź, jaką otrzymuję. I choć wiem, że pani Danuta do naszego spotkania się przygotowała, to zarazem widzę, że ów zestaw powstał trochę na zasadzie "chybił trafił". Że to ledwie cząstka.

Wśród niej obszerna korespondencja z Jerzym Grotowskim. - To było jakieś wielbienie dla męża. Proszę popatrzeć na te nagłówki: "Kochany (bardzo) Jurku", "Ukochany Jurku", "Bardzo kochany Jurku". I w podpisie "zawsze Twój".

Albo list z 15 XII 1987: "Kochany Jurku, jakże często gościsz w moich myślach i sercu. Czy uda nam się w jakimś czasie przewidywalnym spotkać i porozmawiać, bo ja nie umiem pisać listów".

A tu zebrana (cała?) korespondencja z Andrzejem Wajdą. - Andrzej zawsze odpisywał - zapewnia pani Danuta.

List z 12 III 1991 pisany jest na papierze firmowym Senatu RP, a w nim zdanie: "Ja sam powoli przywykam do myśli o kończącej się kadencji Senatu". Dalej Andrzej Wajda wspomina, że myśli o nowych pracach; dodając, że trudno jednak znaleźć temat do filmu "po tym, co stało się w naszym kraju".

I życzenia na urodziny Jarockiego., Jerzy Drogi. Na Twoje 80-lecie, w co trudno uwierzyć, gdyż byłeś zawsze dużo, dużo młodszy niż ja, prosimy razem z Krystyną, z którą wprowadziłeś na scenę tak wiele arcydzieł polskiego i światowego teatru, przyjmij od nas ten rosyjski zestaw śniadaniowy. Twoi Krystyna i Andrzej". - To były takie oryginalne podstawki pod stakańczyki - wyjaśnia żona.

Gdy Andrzej Wajda przystępował do filmu o Wałęsie, Jerzy Jarocki miał dla niego pomysł. Jaki? - Pewnie gdzieś tu jest rękopis Jurka - szuka pani Danuta. Odnalazła tylko odpowiedź z 2312011 r.: "Jurku Drogi, dzięki za list i propozycję sceny do mego filmu "Wałęsa". W tej chwili nie jestem jeszcze na etapie, aby dać odpowiedź, czy znajdę dla niej miejsce w filmie. Scenariusz powstaje w mękach, gdyż razem z Januszem Głowackim szukamy chwytu, który pozwoli opowiedzieć ten niełatwy temat w półtorej godziny. (...) Damy znać, jak się rozjaśni".

Różewicz powiedział nie

A tu (cała?) korespondencja z Tadeuszem Różewiczem. Oto brudnopis: "Tadeuszu Drogi, z wielkimi oporami siadam do tego listu. Ja już jestem stary, Tadeuszu, stary, chory i bez poczucia humoru. ..". I trochę dalej: "Ty postępujesz ze mną jak z debiutantem, jakbym miał 35 lat, kiedy zgłosiłem się do Ciebie po "Wyszedł z domu". Nie zauważyłeś, że wydoroślałem, że mam własne myśli, doświadczenia i konieczności. Że mam "drugie życie" szpitalne, łańcuch ciągłych operacji, do których się nawet...". Kolejne zdanie nieczytelne; tak będzie jeszcze nieraz. - Jurek zamierzał skonstruować swój scenariusz na tematy "Wyszedł z domu", "Mojej córeczki", "Starej kobiety. .." i "Na czworakach", czyli postąpić podobnie jak z Gombrowiczem, którego wystawił z powodzeniem w Teatrze Narodowym. Ale Różewicz się nie zgodził. I Jurek ostatecznie zrealizował wówczas "Sprawę" wg "Samuela Zborowskiego" Słowackiego -tłumaczy pani Danuta.

Przy okazji przypomina, jak to wcześniej Jerzy Jarocki chciał wyreżyserować sztukę Różewicza w wymarzonym przez niego Teatrze im. J. Słowackiego. Dramaturg chciał bowiem przy okazji wystawienia swej sztuki przeżyć zachwyt unoszącą się i opadającą kurtyną Siemiradzkiego. Do inscenizacji jednak nie doszło.

- O tu mam piękny list od Gustawa Holoubka, wówczas dyrektora artystycznego teatru Ateneum - słyszę. I pani Danuta czyta: "Wielce mi Drogi Jurku. Za Twoje piękne słowa, za przyjaźń, za to, że jesteś - wzruszony do głębi dziękuję. Im dłużej pozwalam sobie na tym świecie być, tym bardziej jestem przekonany, że możność ofiarowania drugiej osobie miłości i czułości jest najwyższym dobrem. Z miłością i czułością Twój Gustaw Holoubek". 2.11.998.

Takiej korespondencji, prowadzonej z dyrektorami teatrów o konkretnych realizacjach, z kierownikami literackimi jest w tym pokoju mnóstwo. Także z Ritą Gombrowicz, gdy dawała zgodę na wystawienie sztuk męża. - Potem już pisali do siebie prywatnie; spotykaliśmy się też parę razy, to w Paryżu, to w Warszawie - mówi pani Danuta, pokazując tłumaczenie jednego z listów. -Jurek nie znał francuskiego - wyjaśnia. - Głównie niemiecki, w angielskim się dokształcał.

Jest jeszcze korespondencja z Erwinem Axerem, z Konstantym Puzyną.

A tu list od Agnieszki Osieckiej, po wspólnym spacerze w Zakopanem, co dokumentuje i zdjęcie: "Muszę Wam powiedzieć, że to był jedyny promień wtedy u mnie".

Przeszłość i 12 operacji

I tak przeskakujemy po tych śladach z życia zmarłego twórcy. Teraz do listu od Jana Kotta; 15 XI 1999, Santa Monica: "Bardzo chciałbym Was oboje zobaczyć i bardzo chciałbym przyjechać do Krakowa, ale serce, serce...". - Oni się licytowali na swoje dolegliwości sercowe i zawały.

Choroby to osobny rozdział w życiu Jerzego Jarockiego. Ich dokumentacja zajmuje regał. Dochodzą do tego notatki reżysera. - Po jednej z operacji pisał, że miał nadzieję, że już się nie obudzi, "że to będzie uwolnienie od wszelkich obowiązków". Z drugiej strony jednak walczył o siebie... Ludzie nie zdawali sobie sprawy, jak ciężko był chory. Przeżył dwanaście poważnych operacji. Nawet jego brat nie miał świadomości, jak Jurek był schorowany - pani Danuta na moment przerywa, by dodać: - Przez te 33 lata wraz z lekarzami walczyłam, by utrzymać go przy życiu.

Kolejne operacje, pobyty w szpitalach przewijają się też w listach do żony, zwłaszcza z czasów, gdy nie było telefonów komórkowych. "Kochanie Moje, Najukochańsze" - zaczyna się list ze szpitala sanatoryjnego w Rabce. W podpisie: "Całuję, tęsknię Jurek", po czym na odwrocie, na środku pustej kartki napis: "Z tej strony też Cię całuję. J".

A tu telegram z Rabki: "Kochanie, warunki okropne, brudno, ciasno, cuchnie. Szpital kardiologiczny".

Akapit o zdrowiu, o zbliżającej się wizycie u kardiochirurga prof. Sóninga odnajduję w liście z Zurychu, z 12 V1984 r., wraz z informacją: "Czuję się w sumie fizycznie nieźle, tylko tyję, nie wiem dlaczego. Z nerwów?".

- Jurek był wtedy po operacji u prof. Sóninga - wyjaśnia żona.

Jest w tym liście i akapit o wspaniałej muzyce rozpisanej na chóry przez Stanisława Radwana, który pracował jak "dziki", a tuż dalej o otwartej codziennie tandecie. "Będziemy zwiedzali, jak przyjedziesz. I by zarekomendować te zakupy reżyser pisał: "Juk (Jerzy Juk-Kowarski, scenograf, często współpracujący z Jarockim -przypis red.) kupił lunetę za 150 franków, która kosztuje normalnie 360 i kurtkę na kożuchu za 35, lepszą niż moja za 450 marek".

Inny list z Zurychu, z 19 maja, zapowiada, że "Juk wiezie maszynkę do trawy, o której Ci wspominałem. Mała, ale rewelacyjna".- Tu przecież kosiarki kupić się nie dało - dopowiada pani Danuta.

W innym liście opisywał występ Rudolfa Nurejewa. "To najsłynniejszy w tej chwili tancerz na świecie, ale u końca swojej kariery. Jest głównym choreografem w paryskiej operze, a tu na gościnnych występach".

Następny akapit pochodzi z 28 maja: "Już po próbie i znowu w czasie obiadu, wczorajsza zupa była paskudna. Nurejew młodszy ode mnie o 9 lat i widać, że to już za dużo dla tancerza. Ale musiał być wspaniały kiedyś. Potem byliśmy we włoskiej restauracji blisko domu, gdzie wreszcie się najadłem".

A na końcu: "Spłoszony, wynędzniały staruszek, dość smutny i zrezygnowany. Będę Ci wdzięczny, jeśli wyciągniesz go z tego marazmu, w jaki się wpakował przyjeżdżając tu - tutaj! Już nawet jąkam się w piśmie".

Są i takie zdania: "Niepokoję się o Ciebie, o Twoje myśli, samopoczucie".

Codzienność doskwierała

Jakże inny to obraz wybitnego reżysera, precyzyjnego, poukładanego, chłodnego.

- Mistrzowsko precyzyjny na scenie, ale nie w życiu, to codzienność mu doskwierała i nie zawsze sobie z nią radził - powie mi o słynnym mężu pani Danuta.

I w nawiązaniu do tego: - Był bardzo wrażliwy i wyczulony na to, że ktoś może go oszukać. A jeśli został oszukany, jego obroną było powiedzenie:, Już nie pamiętam". Czasem przychodził zdenerwowany. Gdy zaczynałam to drążyć, mówił, że już nie pamięta. .. Takie zdarzenia od razu wypychał z pamięci.

List z czerwca 1996 r., z Belgradu. Reżyser uskarża się na kłopoty ze skompletowaniem obsady, po czym pisze: "Aktorki mają słabe, a w ogóle nie mają młodzieży". I jeszcze passus: "Pieniędzy chcą dać mało (...), połowę tego, co podobno dają w Słowenii, ale myślę, że starczyłoby na 10-15-dniowy pobyt nad morzem itd. Gdzie jeszcze, nie wiem, czekam na pewność, że podpiszę umowę".

Dla pełnego obrazu tego, co jest w tym pokoju, pani Danuta pokazuje mi i zapiski, czynione przez Jerzego Jarockiego na użytek pracy albo publicznych wystąpień. Oto na którymś z rozdań "Paszportów" tygodnika "Polityka", postanowił przypomnieć dawną nagrodę tego pisma "Drożdże", które w 1974 r. odebrał jako jeden z trzech reżyserów Starego Teatru - obok Swinarskiego oraz Wajdy, a z nimi ówczesny znakomity dyrektor - Jan Paweł Gawlik.

Jak ten świat ocalić?

Pani Danuta wie, że musi jakoś ogarnąć ten chaos, z którym została, że musi nad nim zapanować. Ale też nie kryje bezradności wobec bezmiaru skrytych w tym pokoju skarbów. Jak ten świat ocalić, co z tym wszystkim zrobić? Komu przekazać? Bibliotece Narodowej w Warszawie? Instytutowi Teatralnemu im. Zbigniewa Raszewskiego?

- Chcą mi dać jakąś osobę, by pomogła mi te archiwalia uporządkować, ale to nie takie proste. Jestem z tym wszystkim związana emocjonalnie. I dlatego sama chcę tym sterować - mówi pani Danuta. - Nawet domownicy mi przeszkadzają, dlatego głównie przebywam tu nocami.

Po chwili dodaje, że już zdecydowała, kto się ma tym zająć, gdyby jej zabrakło. Sama też robi notatki, zapiski do książki - opowieści o mężu. - Zamierzają napisać moja przyjaciółka z Warszawy, która, zajmując się filmem dokumentalnym, doprowadziła do tego, że przez lata Jerzy Jarocki opowiadał do kamery o sobie, o swej pracy, wypowiadali się też o nim inni. Te materiały nigdy nie zostały wykorzystane.

Wychodzę, odprowadzony przez panią Danutę do bramki tego niewielkiego domu w centrum Krakowa, wiedząc, że ona znów wróci do pokoju męża. Wróci, by z tą samą determinacją i zarazem bezradnością otwierać kolejne szuflady.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji