Artykuły

Okup ostateczny

"Nie wierzę w śmierć" wg o. Wacława Oszajcy w reż. Tomasza Kaczorowskiego w Teatrze Miniatura w Gdańsku. Pisze Kamila Łapicka na swoim blogu zteatru.pl.

Drewniane lalki, w których kryje się zarazem prostota i finezja. "Nie wierzę w śmierć" wg tekstu o. Wacława Oszajcy z gdańskiego Teatru Miniatura to jeden z najpiękniejszych spektakli, jakie widziałam. Przejmujący poprzez ostateczność spraw, o których opowiada, niosący nadzieję dzięki przekonaniu o tym, że Miłość jest nieśmiertelna.

Przedstawienie Tomasza Kaczorowskiego przywołuje znaną gdańską legendę o rzeźbiarzu, Mistrzu Jakubie. Stworzona przez niego rzeźba Ukrzyżowanego Chrystusa po dziś dzień zachwyca rodowitych mieszkańców i turystów w Bazylice Mariackiej. Jeden z głównych wątków legendy wiąże się z drugim przykazaniem z Biblii hebrajskiej - o zakazie przedstawiania obrazów. Słyszymy tutaj jego wyraźne echo - Mistrz Jakub nie umie sobie wyobrazić twarzy Chrystusa na granicy życia i śmierci. Choć ciało jest już od dawna gotowe, figura wciąż jest pozbawiona rysów.

Aktorzy rozpoczynają spektakl we foyer. Recytują fragmenty tekstu ("Zapadł ci w głowę ten Jezus. Jego twarz"; "Żeby uwierzyć, muszę zobaczyć") i czytają Biblię. Strącają z widza ostatnie okruchy prywatności i zapraszają go na uroczystość sztuki, do sali prób. Warto usiąść w pierwszych rzędach krzeseł, żeby poza tętnem opowieści poczuć zapach tego teatru, zapach drewna i czegoś bliżej nieokreślonego, co ma jednak uwodzicielską moc.

Jedna z kwestii wypowiedzianych we foyer brzmi: "Strasznym czynem ta twarz jest okupiona". Rzeźbiarz musiał zabić swego "modela mimo woli", Erazma, aby zobaczyć umierającego człowieka, poczuć jego strach i zapach krwi. Tak poradził mu jego mistrz, Anzelm. Jakub znalazł się w więzieniu, ale opuścił je za przyczyną matki Erazma, która wybłagała dla niego łaskę. Ona nie uwierzyła w tę śmierć. Owszem, rozumiała, że ciało jej syna jest martwe, ale wiedziała także, że Miłość jest nieśmiertelna. Nauczyła się widzieć Erazma przez zamknięte powieki i rozmawiać z nim bezgłośnie. Dzięki jej miłosierdziu Jakub dostał drugą szansę, by stworzyć Ukrzyżowanego, tak pięknego jak Madonna, którą już podziwiano w Bazylice. Zaprosił do pozowania swego przyszłego zięcia i wyrzeźbił twarz Jezusa, patrząc na jego powolną śmierć na krzyżu. Choć krucyfiks powstał, historia zakończyła się tragicznie.

Scenografię projektu Agnieszki Wielewskiej stanowi wielka, stalowa ściana skonstruowana na wzór kalendarza Adwentowych czekoladek. Okienka otwierają się i zamykają. Widzimy w nich cudownej urody drewniane lalki (wykonane przez teatralnych rzemieślników, Miniatura jako jeden z nielicznych teatrów w kraju nadal ma własną pracownię plastyczną i stolarską!). Twarze są zwykle prostokątne, wyrzeźbione z jednego kawałka drewna, mają uchylane na zawiasach usta, drewniane dłonie na sznurkach. Przypominają nieco totemy. Aktorzy animują je w półmroku sceny, podając swoje kwestie dobitnie, odrobinę surowo, bo jest w tej opowieści gniew Boży i wiele ludzkiej pychy.

Jacek Majok, grający Mistrza Jakuba, jest jednocześnie kaznodzieją i buntownikiem. Ma w sobie tyle samo ekspresji, co skupienia. Podobnie, jak pozostali aktorzy, stworzył bardzo dobrą rolę, w której lalka jest stopiona z emocjami wykonawcy. Jednocześnie każde z nich stanowi osobny byt, wspaniały teatralny mikrokosmos, któremu przyglądałam się z podziwem.

Nie da się czasie tego spektaklu nie myśleć o śmierci i nieśmiertelności, o mocy przebaczenia, o które tak pięknie modli się Chór: "Niech śmierć śmierci nie goni. / Niech krew krwi nie zmywa. / Niech męka męce nie równa się. / Niech grzech grzechu nie rodzi. / Niech grzech dobra nie przerasta". Nie da się w końcu nie myśleć o tym, że życie boli, jak mówi w pewnym momencie Mistrz Jakub.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji