Artykuły

Kram w świetlicy

"Kram z piosenkami" Leona Schillera w reż. Cezarego Tomaszewskiego w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w Przeglądzie.

Wygląda na to, że Cezary Tomaszewski, znany już z renowacji teatralnych "ramot" (m.in. "Żołnierz królowej Madagaskaru", "Śpiewnik domowy" Moniuszki), stał się więźniem własnej koncepcji. I tym razem postanowił przewrócić wszystko do góry nogami, przeniósł obrazki śpiewane Leona Schillera do obskurnej świetlicy, zamienił aktorów w amatorów (takie przynajmniej wrażenie sprawiają na deskach sceny) i czekał na oklaski.

Pewnie znajdzie także wdzięcznych widzów, ale większość zawiedzie się na tym "Kramie z piosenkami", z którego wyparowały wdzięk, dowcip i lekkość. Starsi, którzy pamiętają spektakle reżyserowane przez Barbarę Fijewską (ostatnia ich premiera w roku 1996 w warszawskim Teatrze Polskim), będą wzdychać za dawnymi czasami, a młodzi wyjdą przekonani, że ten Schiller dziwaczył, zbierając głupie piosenki bez ładu i składu. Najbardziej zadowoleni pozostaną aktorzy, którzy bawią się na scenie doskonale.

Szkoda, bo pewnie najbardziej awangardowym podejściem do "Kramu" byłoby trzymanie się pierwowzoru, a w każdym razie szanowanie jego wewnętrznej tkanki. W końcu niewiele mamy w naszej tradycji widowisk rozrywkowych, zwłaszcza muzycznych, do których warto wracać i które mogą dostarczyć czystej przyjemności, jeśli tylko ktoś będzie umiał wykonać stare piosenki, niegdysiejsze popularne przeboje. Na pociechę pozostaje wzruszające wykonanie "Mojej peleryny", której liryczną podszewkę wydobył w swojej interpretacji Andrzej Kłak.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji