Artykuły

Wielki, wielki utwór

Wczorajszy spektakl "Wesela", odniósł spektakularny sukces. Co to znaczy tłumaczyć nie będę bo nie warto, zważywszy wagę samego tekstu, powiem tylko że dzieci były jako aktorzy sprawniejsze i lepsze niż rodzice "profesjonaliści" - o "Weselu" Teatru Narodowego w Kaniach pisze Krystyna Janda w swoim dzienniku internetowym.

Pragnę natomiast zawiadomić że utwór Stanisława Wyspiańskiego "Wesele", jest wielkim nie blaknącym brylantem, nawet w "pobieżnej" interpretacji, nawet okrojony poraża siłą, aktualnością i urodą. Genialne dzieło, które wczoraj zabrzmiało na nowo z nowymi znaczeniami i konotacjami ze współczesnością. Zasługuje aby rozpocząć na nowo w glorii pochód przez polskie sceny, w nowych wykonaniach, niosąc piękno i wciąż aktualne znaczenia i wieczne prawdy o nas Polakach. Wielki, wielki utwór.

Przypominając wczorajszy wieczór chciałabym powitać pana prof. Bralczyka jako nowy filar zespołu, panią Ewę Markowską , która niesłusznie dotąd odmawiała udziału jako aktorka w dwóch poprzednich inscenizacjach, pana Jarosława Gajewskiego, którego Jasiek wczorajszego wieczora był wielce znaczącą rolą, jego interpretacja zawisła nad nami jak pięść grożąca z nieba i kazała na wszystkim i tym na widowmni i tym na scenie zadumać się nad główną, wydaje się, przywarą narodowową alkoholizmem. Chciałabym także wymienić pana Pawła Edelmana z wdziecznym sercem, bo jego zaczarowane światło dodało niezwykłego uroku całości.

Reżyser oraz panowie i panie dotąd grywający w poprzednich premierach Teatru Narodowego w Kaniach panowie Olbrychski, Radziwiłowicz, Zamachowski, Warchoł, byli na znananym dotąd poziomie tak jak i panie Telega, Justa, I ja - sługa uniżona, dzieci przyćmiły obecność ich wszystkich, a zdanie kończące tę inscenizację: - Miałeś chamie złoty róg - usłyszane z ust dziecka poraziło oskarżeniem.

Muzyka pan Stanisława Radwana odrealniła całość i pozbawiła ją przyziemnego nieznośnego realistycznego, znaczonego czasem, wydźwięku.

I jeszcze jedno, czarne kostiumy w tej inscenizacji zdumiewały, wydawało się że znaczą coś więcej niż znaczyć miały czy powinny, a w kontraście do tego, kontusz i lisia czapa na Wernyhorze zastanawiała, tak jak i czerkiewski płasz na Kliminie. Czyżby chodziło o coś czego nie udało mi się dostrzeć?

W każdym razie wczorajszy wieczór wywołał i we mnie i w widzach, co głośno wypowiadali i za co dziękowali, wdzięczność, za przypomnienie wielkiego dzieła naszej narodowej literatury. Dzieła pełnego ironii i gorzkiego poczucia humoru, które tak nam wciąż potrzebne i tak nam się podobają.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji