Artykuły

Osiem kobiet czyli przepis na sukces

"Osiem kobiet" Roberta Thomasa w reż. Jerzego Bończaka w Teatrze im. Norwida w Jeleniej Górze. Pisze Urszula Liksztet W Nowinach Jeleniogórskich.

"Osiem kobiet" - komedię kryminalną Roberta Thomasa, w reżyserii Jerzego Bończaka, zaproponował Teatr im. CK. Norwida na początek nowego roku. Po premierze, która odbyła się w sali kina Grand 5 stycznia, jak przystało na taką okazję, spektakl zwieńczyły nie tylko burzliwe oklaski, ale okolicznościowe życzenia skierowane do mieszkańców przez prezydenta miasta Marcina Zawiłe i dyrektora teatru, Tadeusza Wnuka, który otwierał na scenie rok "dwa osiemnasty". Był jeszcze szampan i mnóstwo uśmiechów - słowem artystyczny początek roku można uznać za udany.

Robert Thomas należy do grona najpopularniejszych autorów francuskich. Jego "Osiem kobiet" to zręcznie skonstruowana intryga kryminalna, której nie da się do końca rozwikłać. Wyraziste postacie kobiece, zwroty akcji i dowcipne dialogi to niewątpliwe atuty sztuki, które sprawiają, że widz podąża za spekulacjami bohaterek, odkrywającymi przed sobą i widzami skrywane tajemnice.

Jeleniogórskie przedstawienie rozgrywa się w kapitalnie zaprojektowanej przestrzeni saloniku, z widokiem na werandę z zimowym ogrodem w tle, w bogatym mieszczańskim domu (znakomita scenografia Wojciecha Stefaniaka). To prawdziwy dom kobiet z nieobecnym, a jak się okaże - zamordowanym - w tle. Bohaterki: Gaby - żona, elegancka, wytworna, przywykła do wygód, które zapewnia jej mąż-bankier (wspomniany trup). Absolutnie przekonująca w tej roli Magdalena Kępińska. Jest zarówno wyniosła, z poczuciem własnej wysokiej pozycji, zimna i wyrachowana, jak i pełna furii oraz niepewności, kiedy okaże się, że zbudowany przez nią wizerunek legnie w gruzach. Suzon, starsza córka (Anna Ludwicka-Mania), swoim niespodziewanym przyjazdem wzbudza zdziwienie domowniczek i zaskoczenie, zwłaszcza kiedy okazuje się, jaki jest powód tego przyjazdu. Młoda aktorka przyzwyczaiła nas już do swojego temperamentu, który pomaga jej osiągnąć wiarygodność i akceptację, a w "Ośmiu kobietach" z łatwością wchodzi w rolę śledczego.

Katarzyna - młodsza córka, to miłośniczka literatury kryminalnej. Gościnnie grająca tę rolę Zuzanna Łuczak mocno nakreśliła postać bardzo młodej dziewczyny, zmyślnej autorki intrygi. Jednak nie ustrzegła się pewnej przesady w gestykulacji i ekspresji.

Starsza Pani nie jest dobroduszna i pokorna - stopniowo odkrywa przed nami swoje paskudne cechy; rezydentka w tej rodzinie, skrycie popija sobie w krytycznych momentach, a że momentów w miarę rozwoju sytuacji jest coraz więcej, to i popija coraz częściej. Iwona Lach jest wiarygodna i przekonująca a przy tym niezaprzeczalnie śmieszna; stopień upojenia alkoholowego ma wpływ na jej mowę i sposób poruszania się, i aktorka bardzo precyzyjnie to pokazuje - to niewątpliwie jeden z najmocniejszych punktów przedstawienia. Augusta, cioteczka, podobnie jak Starsza Pani - pozostaje na łasce pana domu, zgorzkniała plotkara i hipochondryczka. Cieszy bardzo dobra forma Elżbiety Koseckiej, która potwierdza, że znakomicie czuje się w rolach charakterystycznych o zabarwieniu komediowym.

Chanel, pokojówka od wielu lat, niczym członek rodziny, zna jej sekrety. W tej roli dawno niewidziana Małgorzata Osiej-Gadzina, na swoim niezmiennie dobrym poziomie.

Luiza, pokojówka od niedawna, a może kochanka pana domu. Marta Kędziora w tej roli potwierdza, że niejednowymiarowe postacie pozwalają jej zaprezentować cały wachlarz aktorskiego warsztatu.

Pierette, piękna, tajemnicza, wyniosła i przebiegła siostra pana domu. Podobno przed laty była tancerką... Gra w karty z Chanel i nie tylko... Idealna w tej roli Elwira Hamerska-Skórecka.

Żeby dopełnić opisu przedstawienia, koniecznie trzeba wymienić innych realizatorów: kostiumolożkę Wandę Kowalską - tym bardziej, że kostiumy, jak rzadko, nie tylko znakomicie podkreślają cechy każdej z bohaterek, ale też aktorki bardzo dobrze się w nich prezentują. No i muzyka autorstwa Bogdana Kierejszy ilustruje, dynamizuje akcję, pointuje. Kolejny niezaprzeczalny atut tej premiery.

"Osiem kobiet" to ten typ widowiska teatralnego, w którym aktorzy mają frajdę z grania, niewynikającą li tylko z materii samego tekstu. Mogą pozwolić sobie na większą swobodę improwizowania, "pobawić się", pod warunkiem, że mają jednocześnie świadomość ograniczeń tej swobody. W przeciwnym razie owe "smaczki", które tak nas bawią, zamienią się w niesmak przesady. Tutaj, na szczęście, udało się tego uniknąć - idealnie jest, kiedy publiczność bawi się równie dobrze, jak aktorzy.

Do wyreżyserowania "Ośmiu kobiet" został zaproszony Jerzy Bończak, aktor znany z filmu, kabaretu, telewizji, reżyser. Znany przede wszystkim z ról komediowych. Wydaje się więc, że dokonując takiego wyboru reżysera, kierownictwo teatru uznało, że zapewni on powodzenie tej realizacji, że takie "gorące" nazwisko będzie dodatkowym magnesem przyciągającym publiczność. To znana metoda: podobnych sposobów dla ratowania kasy imały się przedwojenne teatry prowincjonalne, dla których zaproszenie do współpracy znanej gwiazdy (z Warszawy, Krakowa albo Lwowa) dawało przynajmniej 70-procentową gwarancję sukcesu.

Nie wiem, na ile procent sukcesu liczy dyrekcja Norwida dzięki pracy pana Bończaka. Myślę jednak, że nie powinna mieć obaw - wszak lubimy się pośmiać.

Dobra komedia jest jak przysłowiowa wisienka na torcie w repertuarze teatru. Gorzej, kiedy zostają same wisienki - wtedy zaczynamy tęsknić za ciastem drożdżowym...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji