Artykuły

Posłużyło "Powrotowi..."

Chciałoby się przez dziesięć dni oglą­dać dzieła wielkie, interesujące, kontrowersyjne albo chociaż upadki z wysokiego konia, przedstawienia bę­dące wynikiem osobistych przemy­śleń, wyrazem gorących emocji. Chciałoby się wreszcie wierzyć, że Wyspiański jest nie tylko ucukrowanym jak figa klasykiem, spoczywającym w zbiorowej świadomości jako autor ważny, szacowny, ale historyczny.

Przeniesienie na inną scenę posłużyło za to "Powrotowi Odysa" Krystiana Lu­py z warszawskiego Teatru Dramatycz­nego. Scena Kameralna Starego Teatru od lat jest dla przedstawień tego reży­sera przestrzenią idealną. W Warszawie "Powrót Odysa" był obrazem, który musiał przebijać się do widza przez rampę, tutaj nie było takiej bariery.

Ten późny, pisany w śmiertelnej cho­robie, dramat Wyspiańskiego, rzadko wystawiany, nie ma takich zadań jak "Wesele". Mówi o najważniejszych, najbardziej podstawowych relacjach człowieka ze światem i sobą samym. Niemożność powrotu do ojczyzny naj­szerzej rozumianej - do domu, rodzi­ny, siebie sprzed lat. Poczucie obcości świata, wkroczenie w obszar śmierci, fizyczne wręcz doznanie przemijania, rozpaczliwe poszukiwanie spokoju, wy­baczenia, wybawienia...

Mit - nie ten antyczny, choć bohatero­wie Wyspiańskiego z Homera się wywo­dzą - lecz ten, który jest udziałem każ­dego człowieka. Lupa stworzył świat, w którym historia Odysa zabrzmiała przejmująco. Świat hybrydyczny, w któ­rym nie kłócą się ze sobą, a współbrzmią w sposób naturalny współczesne kostiu­my i język Wyspiańskiego. Itaka jest domem-śmietnikiem, zalotnicy groźną gro­madą agresywnych młodzieńców, ale to nic mechaniczna aktualizacja, lecz od­nalezienie we współczesności zjawisk, które wprowadziłyby na scenę czy spo­tęgowały emocje zawarte w tekście. Orientalizująca muzyka Jacka Ostaszewskiego, grana na żywo na bębnach, tworzy wraz z aktorami materię, w któ­rej już nic wiadomo, czy to ona wspo­maga ich, czy oni ją. Świetne aktorstwo, na pierwszym miejscu stawiające myśl, temat, wsłuchanie się w partnera i rzeczywistość panującą na scenie. Chwa­lenie Lupy za wyobraźnię plastyczną, operowanie światłem, umiejętność pra­cy z aktorem jest truizmem, ale cóż, po­chwalę. Najważniejsze jednak wydaje się to, co powinno być oczywiste (a nie jest) w braniu się reżysera za dramat: osobisty stosunek do wyboru, głęboka analiza, szukanie w tekście prawdzi­wych emocji. I umiejętność przełoże­nia tego na scenę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji