Artykuły

Serce Iryny Griniowej

"Moskiewski charakter" A. Sofronowa Państwowy Teatr Wielki we Wrocławiu.

W DRAMATACH czy komediach przyzwyczajono nas od lat do konfliktu, polegającego na wyborze pomiędzy miłością dwu kobiet do jednego mężczyzny, czy dwu mężczyzn do jednej kobiety.

Teatr radziecki to zmienił i w pewnym sensie nawróciwszy do surowych, kanonów dramatu klasycznego, gdzie wyboru dokonywano między miłością a obowiązkiem, kanon ów znakomicie rozszerzył i wyposażył w wartości głęboko emocjonalne. Bo wybór, jakiego dokonywują bohaterowie sztuk radzieckich jest, co prawda, wyborem pomiędzy miłością a obowiązkiem, ale obowiązek ten jest również miłością tylko innego, wyższego gatunku. Konflikt miłosny sztuk radzieckich jest więc pewną sublimacją dawnych stereotypowych płaskich często konfliktów.

Raz jeszcze mogliśmy się przekonać o tym na przedstawieniu "Moskiewskiego charakteru" czołowego autora radzieckiego Anatola Sofronowa.

Bohaterka tej sztuki Griniowa kocha gorąco swego męża dyrektora fabryki Potopowa, ale równie szczerze i równie gorąco kocha swoje obowiązki, swoją pracę w fabryce włókienniczej i równie leży jej na sercu zgoda z mężem, jak istotne interesy fabryki. Radziecki człowiek tak już zespolił w jedno swoje życie społeczne z życiem osobistym, tak nauczył się żyć radościami i smutkami społeczeństwa na równi z własnymi, że rozstrzyganie tego rodzaju konfliktu jest dla niego czymś naturalnym.

Serce a maszyna

KOCHAJĄCE serce Griniowej, jako kobiety całkiem oddanej mężowi, jest więc jednocześnie wplątane w tryby maszyny, o którą w danej chwili walczy dla dobra swej fabryki.

I w świetle tego nikogo już nie dziwi to, że Griniowa nie waha się własnego męża, stojącego na drodze do urzeczywistnienia planów jej fabryki, potępić publicznie, ryzykując nawet jego odejście z domu.

Sceny czekania na powrót urażonego do głębi męża dowodzą, że Sofronow nie zaniedbał i nie zleceważył strony psychologicznej i potrafił pokazać tę samą kobietę, walczącą o maszynę do fabryki włókienniczej równie prawdziwie i wtedy, gdy dochodzi w niej do głosu kobieta zakochana.

Jest w tej sztuce i drugi wątek miłosny pojęty w taki sam szczególny sposób. To historia małej przodownicy pracy Krużkowej, której miłość do technika Kriwoszeina splata się w jedno ze sprawą warsztatu tkackiego, o który walczy na równi z Griniową.

Jest w tym "Moskiewskim charakterze" jeszcze pewna cecha, którą tak często obserwujemy w sztukach i filmach radzieckich: pokazanie z najpiękniejszej strony dzielności i energii kobiet radzieckich. Te kobiety, gdy chcą coś wywalczyć, to nic ich nie powstrzyma, i potrafią użyć wszystkich godziwych sposobów, by dopiąć swego i nawet nauczyć mężczyzn, jak postępować należy.

Aktorzy?

PO TO, by dobrze zagrać "Moskiewski charakter" trzeba być nie tylko dobrym aktorem, ale przestawić się nie jako wewnętrznie na ów radziecki sposób myślenia.

Inscenizator i reżyser Henryk Szletyński zdawał sobie najwidoczniej doskonale z tego sprawę, toteż na ogół wszystkie niemal role postawione były w sposób właściwy.

Bezwzględnie najtrafniej grała czołowa para wykonawców Zofia Tymowska i Feliks Żukowski. Tymowska była naturalna, pełna ciepłej prostoty i bezpośredniości, a jej cierpienia podczas czekania na powrót męża musiały schwycić za serce niejedną kobietę na widowni. Żukowski doskonale podchwycił momenty, w których "woda sodowa" uderzyła mu do głowy i w których zatracił różnicę pomiędzy stanowiskiem dyrektora fabryki państwowej, a fabrykantem. Bardzo przyjemnie w ton małej tkaczki Krużkowej uderzyła Maria Zbyszewska, a jej partner Benoit w roli Kriwoszeina był całkiem na miejscu. Należy jeszcze pochwalić Lucjana Dytrycha w roli starego majstra wynalazcy, który za wszelką cenę potrafi wmówić konieczność swego wynalazku. Wybuchy śmiechu na sali wywoływał Machowski w roli Zajcewa, ale wypadał już jak gdyby z ram sztuki radzieckiej. Bardziej od niego jednak raziła Maria Nochowicz w roli sekretarza komitetu partyjnego, Połozowej. Przypominała nam raczej przedwojenne działaczki "kołowate", jak je nazywano, niż świadomą swych celów kobietę radziecką.

Reszta ról poprawna.

Dekoracje Jędrzejewskiego, Langego i Przeradzkiej zwłaszcza perspektywy urbanistycznej bardzo pomysłowe.

Całość przedstawienia "Moskiewskiego charakteru" pozostawia wrażenie interesującego pod każdym względem widowi ska, którego nie powstydziłby się pierwszorzędny teatr stołeczny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji