Artykuły

Ludzie z charakterem

Konflikt jednostki z gromadą, albo z "tłumem" jak się niegdyś mówiło, był jednym z motywów burżuazyjnego dramatu. Weźmy chociażby "Budowniczego Solnessa" albo "Wroga ludu". Podobny konflikt narzuca się nam z całą siłą w sztukach radzieckich. Ale jakże inny jest jego obraz, jak inaczej przebiega.

Na samym przeprowadzeniu tej linii można by się uczyć jaka przepaść dzieli świat mieszczański od socjalistycznego. "Tłum" w sztukach dotychczasowych był tępy, nieświadomy własnego dobra, niezdolny do nowatorskiej myśli, niszczący szlachetną czy twórczą jednostkę. W sztukach radzieckich to jest świadomy swych celów i zadań kolektyw, to jest rozumna i solidarna gromada, zróżnicowana na poszczególne sympatyczne i bojowe charaktery.

I ciężar "dążeń", ciężar pokonywania trudnej drogi wiodącej do postępu, ten kolektyw bierze na siebie, a nie jednostka jak ongi. W sztukach radzieckich, które oglądaliśmy dotąd i właśnie jednostka kładzie się kamieniem pod nogami gromadzie i żeby kroczyć dalej trzeba ją usunąć. Dramat więc się odwraca. Jednostka broni swoich egoistycznych praw, albo władzy, albo rutynizmu w którym zastygła, czy jak w "Moskiewskim charakterze" ciasnego kręgu swoich obowiązków, tracąc z oczu całość sprawy.

Kolektyw partyjny, związkowy, fabryczny jest zato siłą, która tę jednostkę pozostającą w konflikcie z otoczeniem otrzeźwia, wprowadza na właściwą drogę, a nawet w miarę potrzeby karze. To przestawienie ról jakże jest pouczające.

Czy wynika ze sztuk któreśmy dotąd oglądali, że jednostka w Związku Radzieckim jest sprowadzona do zera, że jest bezdusznie kręcącym się kółkiem w wielkiej machinie? Wręcz przeciwnie. Ci dyrektorzy fabryk, kierownicy biur architektonicznych, już nie mówiąc o sekretarzach komórek partyjnych, czy przedstawicielach związków zawodowych, to są ludzie którzy grają wielką i poważną rolę i z których błędami uporać się nie jest łatwo. W przeciwnym wypadku nie byłoby dramatu, którego najważniejszym elementem jest zawsze walka.

Ci ludzie dają pełnię swojej osobowości w pracy. Lud ich postawił na odpowiedzialnym stanowisku, są twórcami w swojej dziedzinie i ci którzy im podlegają są im posłuszni. Ale tylko do chwili, kiedy jednostka ciesząca się zaufaniem, zaczyna to zaufanie zawodzić. Jesteśmy świadkami kontroli, jaką sprawuje kolektyw. Nie jest to bez duszna, biurokratyczna kontrola. To żywa troska żywych ludzi o dobro sprawy. Ta troska nabrzmiewa, potężnieje. Sypią się ostrzeżenia, zarzuty, przyjacielskie rady. Gdy to jednak nie pomaga, walka wkracza w stan ostry. Wtedy dopiero, ale tylko wtedy, daje się poczuć jednostce, że czasy indywidualizmu się skończyły i jeżeli utraciła ona nad sobą samokontrolę, kontrolę tę wezmą na swoje barki inni. I wcześniej, czy później domorosły samowładca zostanie przywołany do porządku, dla ogólnego dobra.

To ogólne dobro mierzy się miarą bardzo wysoką. Radzieckich ludzi nie interesują już widocznie sprawy nadużyć, kombinatorstwa, interesu osobistego. To są kwestie, które tam mogłyby zajmować prokuratora, a nie widza teatralnego. Ich interesuje sprawa załamania się psychicznego człowieka na dużej wysokości moralnej. W jednym wypadku to jest gnuśność i brak rozpędu w pracy, który ciągle musi potężnieć, aby się nie cofać, ("Makar Dubrawa"), w innym - oderwanie się od życia i istotnych potrzeb ludzkich ("W pewnym mieście"), w innym jeszcze - wyższy stopień wymagań, powiedziałabym, w pewnym sensie, zawrotny. Mówię o "Moskiewskim charakterze". Tutaj dyrektor jest ogólnie lubiany i szanowany. Woda sodowa nie uderzyła mu do głowy. Fabryka jego wykonywa plan w 137 proc. i produkuje znakomite maszyny rolnicze. Czegóż żądać więcej? Ano żeby się nie zasklepiał w swej dziedzinie, żeby nie tracił z oczu ogólnego planu swej radzieckiej ojczyzny. Żeby wreszcie, choćby z doraźną szkodą dla własnego sukcesu i sukcesu fabryki, wziął się do rzeczy, która jest potrzebniejsza. Wreszcie, aby popierał wszystko co może pchnąć technikę i gospodarkę, radziecką naprzód.

Oto dwóch robotników wynajduje nowy model warsztatu dla przemysłu lekkiego. Wykonanie go obciąży dodatkowo fabrykę i nie leży w zakresie jej obowiązków. Ale jednocześnie pchnie naprzód inną gałąź produkcji radzieckiej. Dyrektor się broni. Pracuje świetnie na swym odcinku, ale utracił z oczu całość. Odrobinka sklerozy.

To nie jednostka ciągnie za sobą tłum jak w dramacie burżuazyjnym, tu gromada winduje w górę jednostkę, która chciałaby spocząć wygodnie. I tu jak we wszystkich dotychczasowych sztukach radzieckich, własna żona będzie tą która stoi na gruncie surowych wymagań. Kochająca wierna żona, która nigdy nie sprzeniewierzyłaby się mężowi uczuciowo, ale która wystąpi do walki, jeżeli chodzi o dobro ogólne, bo jest ono jej droższe niż najdroższy człowiek.

Oto temat "Moskiewskiego charakteru" sztuki najdynamiczniejszej może, najlepiej skonstruowanej i przeprowadzonej z tych które widzieliśmy dotąd. Dużą, rolę grają w niej kobiety, co jest bardzo interesujące, bo są to kobiety zupełnie innego typu i pokroju niż te, jakie dotąd pokazywał nam teatr. Działaczki i bojownice, surowe i twarde gdy trzeba, uczuciowe, miękkie i nieśmiałe, gdy sobie mogą na to pozwolić.

Przedstawienie teatru wrocławskiego było dobre, poziom wyrównany, oddźwięk na widowni bardzo żywy. Miało się wrażenie, że aktorzy dobrze się czują w swoich rolach (panie w mniejszym stopniu niż panowie), że się w nie wczuli uczciwie i rzetelnie. Niestety brak miejsca nie pozwala mi szczegółowiej rozpisać się o przedstawieniu. Na czoło wysunęli się pp. Żukowski, Dytrych, Benoit, Machowski, panie Tymowska i Zbyszewska.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji