Artykuły

Obora

Najnowsza premiera Teatru Małego to "Obora" Helmuta Kajzara - w reżyserii autora ze scenografią Leszka Puchalskiego i muzyką Piotra Mossa.

Kajzar, jak wiadomo, jest twórcą swoistego teatru, który nazwał "teatrem meta-codziennym". W manifeście tego teatru pisze m. in.: "Teatr meta-codzienności odwołuje się i unieważania wszystkie trzy reguły dramatu klasycznego - jedność czasu, miejsca i akcji. Wszystkie jednocześnie. W teatrze metacodzienności teatr odzyskuje swój rytualny sens. Odzyskuje godność i urodę, i ostateczność i zwykłość. Prostotę gotowania mleka, zamykania i otwierania drzwi, ubierania i rozbierania, patrzenia przez okno...". W teatrze Kajzara celebruje się nakrywanie do stołu i składanie wypranej bielizny. Nie kazdemu taki teatr odpowiada, nie każdy wyczuwa eksponowaną przez autora poetyckośc codzienności, nie każdy zaakceptuje proponowaną przez niego jakby postrzępioną, otwartą formę scenicznego dziania się.

Polecam więc "Oborę" - podobnie jak od pewnego czasu wszystkie stołeczne premiery - z pewnym wahaniem. Czynię to także dlatego, że inscenizacja ta nie jest pozbawiona słabości. W "Oborze" Kajzar przenosi na scenę swe wspomnienia z dzieciństwa. Rzecz dzieje się na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych w PGR. Stąd ów przaśny tytuł, przaśne dowcipy i sceneria. Słabością "Obory" jest jej część pierwsza - wyraźnie nużąca. Część drugą spektaklu ogląda się z większą przyjemnością. Ale całość wydaje się już w dużym stopniu przebrzmiała, choć nie brak w niej akcentów jak najbardziej aktualnych. Widzowie tę aktualność bezbłędnie i z rozbawieniem wychwytują. Bardzo żywa reakcja w tych momentach - właśnie w tych- dowodzi, że "Obora" jest kolejną premierą nie spełniającą od początku do końca oczekiwań widowni.

To niespoełnienie oczekiwań jest kolejną słabością inscenizacji. Następną - muzyka Piotra Mossa, który uparł się by wykorzystać wielkie, elektroniczne urządzenia Teatru Małego. Straszliwe dźwięki leją się spod sufitu i wywołują w widzu gwałtowną chęć natychmiastowego opuszczenia teatru. Te tortury dźwiękowe stosowane są w Małym w niemal każdym przedstawieniu! A w końcu zdawać by się mogło, ze dźwiękowe elementy inscenizacji teatralnych są po to, aby były słyszalne, nie zaś służyły do ogłuszania.

Rekompensatą wymienionych słabości jest kilka bardzo udanych kreacji aktorskich. Wymieńmy przede wszystkim Bożenę Dykiel w roli tow. Miętowej - jest przezabawna, a jednocześnie wzruszająca. Dalej - Wojciecha Siemiona w roli prof. Ryjkowskiego. Tak się złożyło, ze wygłasza On wykład o hodowli bydła będący w istocie wykładem o hodowli ludzi, wykład jest przydługi i nużący, ale aktorsko świetny. Dobrą rolę stworzył też Jacek Łapiński z postaci Czesia Girała. Warto też zobaczyć Wiktora Zborowskiego, Pawła Nowisza, Elżbietę Zajączkowską, Ewę Ziętek, Jana Kulczyckiego i Andrzeja Malca.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji