Artykuły

Sztuka skromności

Motto: "Kto mieczem wojuje..."

W lecie br. zapowiedziano absurdalne z wielu względów posunięcie szeroko reklamowane jako akt zacieśniającej się współpracy między Krakowem a Opolem; powołanie na gruzach opolskiego "Teatru 13 Rzędów" nowego zespołu pod dyrekcją młodego krakowskiego reżysera p. Jerzego Grotowskiego z Ludwikiem Flaszenem w zaskakującej w tym kontekście roli kierownika literackiego. Znam nieco stosunki opolskie a także niektóre publiczne i tzw. "artystyczne" wypowiedzi świeżo kreowanego dyrektora - nic więc dziwnego, że z dużą sympatią przeczytałem sceptyczny artykuł na temat tego zamierzenia wydrukowany w jednym z lipcowych numerów "Odry". Nie przyniósł on spodziewanych efektów: był nazbyt rozsądny i w sceptycyzmie swym aż nadto dyskretny by powstrzymać realizację planu wymagającego albo brutalnego powiedzenia prawdy, albo, co najmniej, gromkiego śmiechu. Zamierzałem wobec tego rozwinąć na łamach "Życia" zastrzeżenia i sugestie "Odry" ujmując się nieco szerzej okolicznościami i współodpowiedzialnością za to zaskakujące posunięcie ale... wnikanie w zawiłe sprawy osobistych aspiracji jednych, a zadziwiającej ślepoty artystycznej innych, ślepoty łączącej się z powstaniem i realizacją tej koncepcji, nie jest szczególnie miłe, rzecz się odwlekała i kto wie czy nie skończyłoby się na pobożnych zamierzeniach, gdyby nie "list do redakcji" opublikowany niedawno w jednym z krakowskich dzienników a podpisany przez p. Jerzego Grotowskiego.

Pomijając już stylistykę tego dokumentu odmieniającego we wszystkich przypadkach pierwszą osobą liczby pojedynczej - trzeba przecież zatrzymać się przy słowach:

"Jednakże nie chciałbym, aby oznaczało to zlekceważenie działalności dawnego "Teatru 13 Rzędów" (w okresie kierownictwa p. Eugeniusza Ławskiego). Bez względu na t o, j a k o c e n i l i b y ś m y e f e k t y d z i a ł a l n o ś c i dotychczasowego "Teatru 13 Rzędów" jedno nie ulega wątpliwości, twórcze ambicje Teatru i Zarządu "Domu Związków Twórczych" w Opolu, który - jak to się mówi - "zaryzykował mecenat", chciałbym bardzo zdecydowanie zaznaczyć, że tworząc "swój" "Teatr 13 Rzędów" zdaję sobie sprawę, że działalność naszych poprzedników stworzyła podstawę obiektywną (ogniwo przygotowawcze) dla naszej własnej działalności".

(podkreślenie moje - gaw.)

Mniejsza o to "bardzo zdecydowane zaznaczenie", o "podstawę obiektywną" i "ogniwo przygotowawcze". Ale co znaczy: "bez względu na to, jak ocenilibyśmy efekty działalności dotychczasowego Teatru"? Jaka za tym kryje się intencja? Jaki podtekst? Nie trzeba być wytrawnym stylistą aby odczytać ją bez trudu, aby bez trudu dostrzec ukrytą ale przecież oczywistą - sugestię dyskryminującą. I oto objawia się nam malutki Machiavelli, przewrotny (w własnym mniemaniu) partner, który niby broni swoich poprzedników (siłą rzeczy: przeciwników w naturalnej środowiskowej obyczajowości), a w rzeczywistości "szyje im buty" tworząc dyskretną sugestię oceny, oceny zupełnie jednoznacznej a w dodatku dwustronnej, odnoszącej się nie tylko do dawnego Teatru 13 Rzędów, ale także i do "naszej własnej działalności", dla której tamta praca była według taktownej i skromnej opinii p. Grotowskiego - jedynie "przygotowawczym ogniwem".

Pozostawiam inwencji czytelników pogląd na metodę gry i grubość nici używanych przez p. Grotowskiego. Nie o to zresztą chodzi. Chodzi, najogólniej o prawdę dotyczącą uczestników owej roszady teatralnej, jakiej widownią stało się Opole przy lekkomyślnym współudziale Krakowa i niesmacznym, nieodpowiedzialnym akompaniamencie krakowskiej prasy codziennej.

Teatr 13 Rzędów powstał w Opolu przed dwoma laty jako pół prywatna inicjatywa pp. Ławskich - w wyniku konfliktu obydwojga tych zdolnych aktorów z kierownictwem macierzystego Teatru Ziemi Opolskiej. Był w znacznym stopniu improwizacją zrealizowaną przy pomocy opolskiego Klubu Związków Twórczych i bodaj - Prezydium odpowiedniej Rady Narodowej. Zadomowiony w posesji Klubu, w niewielkiej, nie przystosowanej salce, bez garderób i zaplecza, świadczył o niebywałym harcie swoich twórców wyrażających w najtrudniejszych warunkach organizacyjnych i środowiskowych protest przeciwko linii jedynego w Opolu teatru dramatycznego, a takie, co niemniej ważne, tworzących sobie ciekawy i ambitny warsztat pracy.

To właśnie poprzedni Teatr 13 Rzędów, teatr Ławskich, był autentycznym eksperymentem, usiłując zachować przy życiu względnie niezależną, małą scenkę w mieście nie pretendującym ani do szczególnego znawstwa ani nawet - do umiłowania teatru. Skupiający znikomą ilość osób (współpracowała z nim swego czasu jedna z ciekawszych scenografek młodego pokolenia - Julitta Fedorowicz), nie rozporządzający zbyt bogatą aparaturą techniczną, żywił się skromnym zestawem małoobsadowych i, przyznajemy, niezbyt atrakcyjnych na początek tytułów (dewizy!). Nie był to nigdy - nawet we własnych zamierzeniach - teatr ogólnie obowiązujących, ważkich poszukiwań formalnych, co jest zrozumiałe i o co nikt rozsądny nie może mieć pretensji, ale na terenie Opola była to na pewno ciekawa środowiskowo i kulturowo próba samodzielności artystycznej manifestowana przy pomocy programu i tez nie posiadających podówczas wielu względów w kierownictwie oficjalnej sceny.

Niestety zbyt liczny był widać klan przeciwników tej interesującej scenki aby teatr Ławskich mógł się ostać na dłużej. Ale gdy padł naturalną i łatwą do przewidzenia koleją rzeczy w wyniku szykan i kryzysu finansowego - zadziwiająco szybko znalazły się fundusze i na ciepłe jeszcze miejsce Ławskich, do teatru o ładnej i popularnej nazwie wymyślonej i ugruntowanej przez poprzednich właścicieli, wkroczył p. Grotowski, poprzedzony okazałą reklamą. Co zamierza zaproponować miastu nowy kierownik sceny 13 Rzędów? Zamierza przede wszystkim, jak pisze, oprzeć teatr na "nowych podstawach finansowych", co jest zrozumiałe, jako te w spartańskich warunkach poprzedniego zespołu trudno by o "rozmach twórczy" i potrzebną i swobodę działania. Ale plany ambitnego nowicjusza nie ograniczają się, rzecz prosta, do spraw pekuniarnych. Obok "nowych podstaw finansowych" znalazły się również i podstawy "merytoryczne". Co prawda Grotowski nie tłumaczy bliżej o jakie to "merytoryczne" podstawy chodzi, posługuje się jednak wymownym skrótem. Oto scena jego ma zostać ni mniej ni więcej tylko "zawodowym teatrem eksperymentu". Nie wiem wprawdzie co to jest "zawodowy teatr eksperymentu", mogę jedynie podejrzewać, te jest to jakaś piramidalna bzdura - w przeciwieństwie do ludzi współodpowiedzialnych za podjęcie tej "decyzji" z wszystkich zainteresowanych Rad Narodowych i innych organów władzy, którzy wprawdzie też nie wierzą ale i nie żywią co do meritum sprawy żadnych, jak się zdaje, przeczuć ni podejrzeń.

A szkoda. Gdyby bowiem zechcieli zastanowić się nieco nad wyłożonym programem, doszliby niechybnie do wniosku, że nie ma on zgoła sensu, że jest co się zowie, pustym frazesem. Eksperyment teatralny nie może być bowiem celem samym dla siebie. Nie eksperymentem teatr żyje ale tym co i jak ma do powiedzenia - o świecie i życiu. Fetyszyzacja jednego etapu tej pracy, podniesienie jej do roli programu nowej sceny, musi doprowadzić do skostnienia i artystycznego fałszu, ponieważ skostnienie i fałsz towarzyszy jej in statu nascendi. Żaden twórczy teatr nie był nigdy i nie jest programowym teatrem eksperymentu - eksperymentuje się wprawdzie poszukując nowych, coraz doskonalszych form dla wyrażenia istotnych prawd dotyczących porządku i praw świata - ale eksperymentuje się zawsze niejako na marginesie swego programu i ideologii artystycznej. Eksperyment pełni w teatrze role; służebną, podporządkowany jego istotnej i prawdziwej misji. Innej drogi nie ma jeśli traktuje się scenę naprawdę na serio - w przyzwoitej odległości od wszelkiej pseudonowoczesnej i martwej w istocie szarlatanerii. Naszkicowany więc powyżej "program" działania zawarty w frazesie o "zawodowym teatrze eksperymentu" nie ma więc sensu i stawia całą sprawę na głowie. Ale też nie o sens tu chodzi.

Żadna z dotychczasowych, widzianych przeze mnie prób reżyserskich Grotowskiego również nie miała sensu ani wiele wspólnego z współczesnym doświadczeniem teatralnym, ale drobiazg ten nie spędzał snu z powiek ich pogrążonemu w euforii twórcy. Były to martwe konstrukcje o wymyślonych i nieautentycznych formach, żerujące na niewiedzy i braku rozeznania sporej grupy snobów, szantażujące swoją rzekomą "nowoczesnością". Tacy byli na pewno "Bogowie deszczu" stanowiący doskonały przykład pełnej artystycznej indolencji, całkowitej nieudolności w operowaniu rzekomo "nowoczesnymi" środkami wyrazu. Taki był smutnej pamięci "Wujaszek Wania" i to niezależnie od ilości i tonu pochlebnych recenzji prasowych w niepojęty dla mnie sposób publikowanych nawet w tzw. fachowych czasopismach.

Grotowski posiada swoją metodę, metodę szantażu rzekomą "nowoczesnością" swoich prac, wspartą z reguły nader hałaśliwą reklamą. Nie jest w tym odosobniony, ale w jego wypadku "metoda" nabiera szczególnej wyrazistości: jej szwy stają się wyjątkowo widoczne. Dlatego prowokuje do protestu. Do protestu w imię dobrych obyczajów teatru. Tupet i kult niekompetencji uprawiany nawet przez renomowanych artystów sceny dał nam się dostatecznie we znaki na to, aby sankcjonować najbardziej zuchwałe, niebezpieczne już zgoła - mistyfikacje. Gdyby p. Grotowski próbował swoich możliwości bez owej irytującej, natrętnej autoreklamy, w teatrze o ustalonej linii i dojrzałej publiczności - ryzyko byłoby minimalne, sprowadzałaby się do osobistego ryzyka reżysera i taktycznego oraz kasowego ryzyka dyrektora. Gdy jednak p. Grotowski kreuje się na kierownika "zawodowego teatru eksperymentu" w mieście tak ważnym a równocześnie tak zaniedbanym jak Opole - rzecz przestaje być zabawna. Bo dotychczasowe próby opolskiego koryfeusza awangardy i nowoczesności niewiele mają wspólnego z żywym teatrem a szum jaki czyni koło nich sam twórca mianując je głośno i przy każdej okazji (a nawet zgoła bez okazji) "moimi inscenizacjami" jest tylko niesmaczną komedią odgrywaną przez człowieka o widocznie upośledzonym zmyśle proporcji i równowagi. I to niestety trzeba powiedzieć, ponieważ w moim przeświadczeniu finansowanie tego typu mistyfikacji artystycznej jaką uprawia Grotowski jest marnowaniem pieniędzy - w czasach gdy nie ma środków na najpotrzebniejszą dokumentację naprawdę świetnych osiągnięć scenicznych a najpoważniejsze czasopismo teatrologiczne naszego kraju nieomal nie zostało zamknięte w imię oszczędności i kompresji etatów. Natomiast doniosłą misję zaznajomienia miasta Opola z żywymi nurtami współczesnego teatru z powodzeniem pełnić może zespół istniejącego teatru dramatycznego, jak o tym świadczy ostatnia inscenizacja "Cudotwórcy" w reżyserii Wandy Laskowskiej i scenografii Józefa Szajny. Trzeba tylko aby sam teatr zrozumiał celowość tej drogi a środowisko - aby zechciało mu w tym dopomóc. Nie jest to bowiem teatr słaby a rozszerzanie zainteresowań i możliwości artystycznych poprzez gościnne prace wybitnych lub bodaj naprawdę zdolnych reżyserów i scenografów na pewno podniesie jego znaczenie i uczyni go teatrem prawdziwie uniwersalnym czyli takim, jak naprawdę potrzebny Jest temu miastu.

Bo pomijając już możliwości niefortunnego "obrońcy" Ławskich i zakładając że znalazłby się tam człowiek, który naprawdę ma coś do powiedzenia w elitarnym przecież języku nowoczesnego teatru - stwierdzić wypada, te wcale nie jest pewne czy Opole dostarczyłoby odpowiedniego klimatu, niezbędnego dla takiej pracy, czy zapewniłoby dostatecznie wrażliwą i liczną - widownię. A bez tej widowni, bez odpowiednio dużego środowiska, eksperyment powołania do życia teatru programowo awangardowego w mieście z natury głęboko nieteatralnym, o rozmiarach i potrzebach Opola, ma niestety małe szanse powodzenia. Szkoda, te o tym nie pomyślano wyrzucając ciepłą rączką sporą zapewne ilość pieniędzy na kosztowną i nikomu niepotrzebną zabawę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji