Artykuły

Oskarżenie rzucone Europie

"Plac Bohaterów" Thomasa Bernharda w reż. Grzegorza Wiśniewskiego w Teatrze im. Jaracza w Łodzi. Pisze Izabella Adamczewska w Gazecie Wyborczej - Łódź.

"Wszyscy się bez przerwy na wszystko oburzają, ale nikt nie protestuje". Czytana przez pryzmat aktualnej sytuacji politycznej, sztuka Thomasa Bernharda przestrzega Europę przed widmami przeszłości

Historia nie jest dobrą nauczycielką, co dobitnie pokazują teatralne powroty do lat 30. XX w. W Nowym Jerzy Stuhr udowodnił niedawno, że "Szewców" da się otworzyć kluczem politycznym po dokonaniu kosmetycznych zaledwie zmian w tekście. O ile jednak groteskowy Witkacy wybrzmiewa miejscami kabaretowo i doraźnie, spektakl Grzegorza Wiśniewskiego jest poważnym oskarżeniem rzuconym Europie.

Na tytułowym placu Bohaterów (Heldenplatz) w 1938 r. Adolf Hitler ogłaszał Anschluss, przy wtórze oklasków wiedeńczyków. Bohater Bernharda, profesor Schuster, austriacki Żyd, który po wcieleniu Austrii do Rzeszy przeprowadził się do Oxfordu, po wojnie powraca do Wiednia. Z okna ma widok na Heldenplatz - i nie może go znieść. Planuje powrót do Anglii, chce uciec od nacjonalizmu i antysemityzmu. Nienawiść do Żydów - pisze Bernhard - jest cechą narodową Austriaków. "Oni by nas zagazowali, to siedzi w tych ludziach" - mówi Robert Schuster (brat samobójcy); po wojnie w Austrii jest pod tym względem "gorzej niż w 1938". W przeddzień wyjazdu profesor popełnia samobójstwo.

Dramat Bernharda jest głośną rozmową nad trumną, w której udział biorą pracujące w domu Schusterów pani Zittel i pokojówka Herta, a także członkowie rodziny - córki profesora, jego brat oraz syn.

Podobnie jak w spektaklu Krystiana Lupy (Litewski Narodowy Teatr Dramatyczny), oskarżycielski monolog Roberta Schustera wygłoszony został wprost do widowni. Przeciwko elitom intelektualnym, mediom, Kościołowi. Przeciwko krajowi, który "nie jest niczym innym jak tylko sceną, na której wszystko jest zdemoralizowane, zgniłe i zepsute, nienawidzący samych siebie statyści. Trzy miliony samotnych i opuszczonych, trzy miliony debili i szaleńców, którzy bez przerwy z całego gardła wołają o reżysera. Reżyser przyjdzie i ostatecznie zepchnie ich w przepaść".

Siła rażenia "Placu Bohaterów" Wiśniewskiego tkwi w scenografii (Mirek Kaczmarek). Na gigantyczną garderobę Schusterów, w której rozpoczyna się spektakl, nałożona została metafora basenu. Tęskniąca za profesorem Herta nie waruje przy oknie, lecz strzeże ziejącej w podłodze dziury. Schuster skoczył na główkę, a z pływacką trampoliną jest jak ze strzelbą Czechowa.

Najważniejsze informacje dwa razy dziennie na Twojej poczcie

Pływanie jest walką o oddech (Jelinek uznała "brak oddechu" za cechę charakterystyczną twórczości Bernharda - literatury "niekończących się tyrad"), też sportową dyscypliną, którą estetyzowała Leni Riefenstahl.

Kult ciała i fasady wyraża się w spektaklu Wiśniewskiego również w stroju - pieczołowicie składanych przez panią Zittel w kostkę koszulach profesora i pastowanych godzinami butach (Ordnung muss sein!). Postaci noszą stroje z logotypami Adidasa i Pumy, niemieckich firm sportowych (ta pierwsza szyła dla żołnierzy Wehrmachtu).

Ostrze krytyki wymierzone jest przede wszystkim w hipokryzję i grę pozorów.

Centralna dziura w podłodze kojarzy się z piwnicą Fritzla i bunkrem (metafora wykorzystana w "Podróży zimowej" Jelinek) - tym, co wyparte, zepchnięte głęboko do podświadomości, zamiecione pod dywan (a w spektaklu Wiśniewskiego dosłownie - pod stół).

Wszyscy bohaterowie "Placu Bohaterów" są toksyczni, ich posttraumatyczne relacje opierają się na przemocy i tyranii. Łączy ich Hassliebe, co dobrze pokazuje związek pani Zittel z matką despotką (figura znana z prozy Jelinek) i powtórzenie schematu w stosunku do młodszej pokojówki, Herty. Jedynym wyjątkiem jest brat samobójcy, dla którego przetrwalnikiem stał się eskapizm: wyprowadzka do podmiejskiego Neuhaus i stanowcza odmowa zaangażowania się w cokolwiek. Nawet kiedy urzędnicy mają w Neuhaus poprowadzić ulicę przez ogród, nie chce podpisać listu protestacyjnego. "Jestem prawie wszystkiemu przeciwny, ale chcę mieć święty spokój" - mówi. Ta postawa niepokoi najbardziej.

Bohaterowie Bernharda chorują na samotność i egotyzm. To doskonały materiał dla aktorów, którym tyrady dają możliwość autoprezentacji. Najlepiej wykorzystały tę szansę Barbara Marszałek (zimna, mechaniczna pani Zittel) i Urszula Gryczewska (Anna). Kompletną postać stworzył Bronisław Wrocławski (lubiłam Teatr Jaracza za Sebastiana Majewskiego, ale Wrocławskiego na scenie mi brakowało). Ornamentacyjna rola przypadła Markowi Nędzy (karykaturalnie sportretowany syn Schustera). Bardzo cieleśnie, wręcz zwierzęco ustawił Wiśniewski Hertę - wchodząc w tę rolę Agnieszka Skrzypczak odwołuje się do pierwotnego erotyzmu (scena seksu z koszulami, gitarowe riffy w kontraście do walca Straussa). Wrażenie robi niema rola Zofii Uzelac (profesorowa).

"Teatr ze śmiercią nie udaje się nigdy" - mówi w "Placu Bohaterów" Robert Schuster. Wiśniewskiemu się udał, choć nie jest to spektakl ani przyjemny, ani spektakularny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji