Artykuły

TVP Kultura. Powroty i odkrycia

Dobiega końca rok 2017, którego patronem był Joseph Conrad lub - jeśli ktoś woli - Józef Teodor Konrad Korzeniowski. Zamknięciem Roku Conrada będzie wtorkowy koncert "Depesze z jądra ciemności" w warszawskim Teatrze Syrena, retransmitowany w TVP Kultura o godz. 22.40.

Piosenki inspirowane twórczością Conrada zaśpiewają m.in. Daria Zawiałow, Leski, Skubas i duet Bisz/Radex. Ukażą się też na płycie wydanej przez Polskie Radio.

Wydarzeń było dużo: spektakl Teatru TV "Spiskowcy" w reżyserii Jana Englerta, a także inne teatralne inscenizacje - m.in. biograficzny "Conrad" Ingmara Villquista z Teatru Śląskiego w Katowicach (premiera spektaklu odbyła się 3 grudnia) oraz "Jądro ciemności" Moniki Strzępki i Pawła Demirskiego, które na styczeń przygotowuje warszawska IMKA w koprodukcji z Teatrem im. Stefana Żeromskiego w Kielcach.

Były też naukowe konferencje oraz wystawy w kraju i za granicą. Anglojęzyczny zbiór opowiadań polskich i zagranicznych pisarzy "Conradology", który właśnie ukazał się w W. Brytanii. A także "Serce ciemności" opublikowane przez Wydawnictwo Literackie, czyli autorski przekład "Jądra ciemności" w interpretacji Jacka Dukaja, najważniejszego twórcy literackiej fantastyki w Polsce.

Nawet jednak najbardziej udane wydawnictwa książkowe, muzyczne i spektakle teatralne z czasem trafią do bibliotek i archiwów. Pozostanie pytanie: co z tym Conradem? Czy jest on w stanie kogoś jeszcze zainteresować zupełnie bezinteresownie, bez grantów z ministerstwa?

TWÓRCA NIEWYGODNY W PRL

Pamięć historyczno-kulturową trudno zaprogramować. Już chyba łatwiej jest kogoś z niej wyrugować - jak to miało miejsce z Conradem w PRL - aniżeli pamięć o nim przywrócić, jak próbuje się to czynić od lat 90. Conrad był niewygodnym pisarzem dla polskich komunistów, bo pokolenie młodych AK-owców traktowało go jako literackiego patrona. Tego, który zwracał uwagę na kwestię etyki i wiernego trwania przy ideałach.

W powojennej debacie na temat powstania warszawskiego właśnie Conrad został symbolicznie posadzony na ławie oskarżonych obok dowództwa AK w sprawie śmierci tysięcy młodych Polaków i tragedii Warszawy.

Tymczasem Zachód czerpał z jego twórczości garściami, czego najświetniejszym przykładem jest filmowy "Czas apokalipsy" Francisa Coppoli z 1979 roku, inspirowany "Jądrem ciemności". W Polsce czytano Conrada okrojonego tak, żeby nie eksponować jego antyrosyjskości i antysowieckości. Zamykano go w szufladzie z marynistyką i powieściami szpiegowskimi, co pokutuje do dzisiaj.

W Polsce 3 grudnia świętowaliśmy 160. rocznicę urodzin pisarza, ale za oceanem również było głośno o jego twórczości.

Wszystko za sprawą jesiennej premiery książki "The Dawn Watch", amerykańskiej badaczki Mayi Jasanoff z Uniwersytetu Harvarda. Ta obszerna biografia życia i twórczości autora "Nostromo" ożywiła dyskusje i być może stanowi najlepszy współcześnie klucz do Conrada.

PREKURSOR NOWOCZESNEJ PROZY

Kolejne artykuły i polemiki w najważniejszych zachodnich periodykach wskazywały na to, co dzisiaj pozostaje interesujące dla zachodnich czytelników i literaturoznawców. Pierwsza kluczowa kwestia to narracja. W wielu powieściach Conrad umieszczał postać Marlowa - bohatera, który z perspektywy czasu opowiada całą historię i portretuje pozostałych uczestników fabuły.

Ta oryginalna na owe czasy figura narracyjna sprawia, że pisarstwo Conrada uznawane jest za prekursorskie i modernistyczne. Badacze odnajdują jego wpływy w twórczości Francisa Scotta Fitzgeralda, Saula Bellowa, a nawet Philipa Rotha, którego ostatnia powieść "Nemezis" z 2013 roku - jak czytamy w "The New Yorkerze" - jest wariacją na temat "Lorda Jima".

Komentatorów interesuje także ironia, a także cienka granica między nihilizmem a idealizmem, na której pisarz nieustannie balansował. aspektem zaś, który najbardziej zajmował zachodnich publicystów, były kwestie kolonialne, które nie tylko inspirowały, ale i wywoływały kontrowersje.

KOLONIALNA WIZJA ŚWIATA

W głośnym eseju z 1975 r. nigeryjski pisarz Chinua Achebe określił twórczość Conrada mianem "rasistowskiej" i utrwalającej kolonialną wizję świata. Ta krytyka nie sprawiła, że przestano czytać jego prozę, ale zaczęto przyglądać jej się z większą podejrzliwością.

Potwierdził to przecież również pisarz Salman Rushdie, który na niedawnym spotkaniu z czytelnikami w Warszawie mówił, że nadal lubi wracać do Conrada pomimo niechęci do jego twórczości części zachodnich środowisk intelektualnych.

Instytut Książki swoje zadanie na Rok Conrada określił mianem "repolonizacji" autora "Jądra ciemności". Chciano przypomnieć - zwłaszcza na Zachodzie - że literacka podróż Conrada-Korzeniowskiego rozpoczęła się w Rzeczypospolitej. Na pozór misja "repolonizacji" pisarza, który niemal wcale o Polsce, ani po polsku, nie pisał, wydaje się karkołomna. Tymczasem pomoc przyszła z nieoczekiwanej strony.

W "The New York Times" w obronę wziął Conrada kenijski pisarz Ngugi wa Thiong'o, od lat wskazywany jako faworyt do literackiego Nobla. Znany także jako więzień polityczny i krytyk kolonializmu, który po latach pisania w języku angielskim odrzucił go jako "język opresji" i zaczął tworzyć w językach afrykańskich.

Recenzując biografię Mayi Jasanoff Ngugi wa Thiong'o, zwraca uwagę na polskie korzenie i rodzinne tradycje narodowo-wyzwoleńcze Conrada. Nazywa go wręcz "literackim bratem Achebe", który tak jak Nigeryjczyk, był również ofiarą imperializmu, choć rosyjskiego. Thiong'o wskazuje, że perspektywa Conrada jest złożona i przenikliwa. A już z pewnością nie można jej nazwać pochwałą jakiegokolwiek imperializmu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji