Artykuły

Feliks Nowowiejski: jak przerobić zapomnianego kompozytora na patrona "dobrej zmiany"

Warmiak i Polak. Kosmopolita i patriota. Kim był twórca opery "Legendy Bałtyku" (premiera 8 grudnia w Teatrze Wielkim w Poznaniu)? I dlaczego "dobra zmiana" upatrzyła go sobie na patrona?

W Teatrze Wielkim w Poznaniu premiera opery "Legenda Bałtyku" Feliksa Nowowiejskiego (wystawionej po raz pierwszy w 1924 r.) w reżyserii Roberta Bondary. To debiut reżyserski tego utalentowanego tancerza i choreografa. 10 grudnia będzie ją można obejrzeć na żywo na Operavision.eu (godz. 18).

Dopieszczanie Nowowiejskiego

Premiera jest zwieńczeniem dwóch lat świętowania ku czci Nowowiejskiego. Na obchody 140. rocznicy jego urodzin Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego przeznaczyło ponad milion złotych w ramach programu "Nowowiejski 2017". Wcześniej zaś Sejm RP wybrał go na patrona roku 2016 "w przekonaniu o szczególnym znaczeniu dorobku tego wybitnego kompozytora, dyrygenta, pedagoga, organisty wirtuoza, organizatora życia muzycznego i szambelana papieskiego".

Skąd takie specjalne potraktowanie kompozytora, którego twórczość - jak czytamy w "Wielkiej encyklopedii muzycznej" PWM - "ma znaczenie jedynie historyczne", z wyjątkiem jego utworów organowych i chóralnych? Skąd to dopieszczenie, którego posłowie PiS z sejmowej komisji kultury i środków przekazu poskąpili Bolesławowi Leśmianowi, największemu po Kochanowskim, Mickiewiczu i Słowackim poecie języka polskiego, nie dopuszczając do promocji jego twórczości mimo równie okrągłych jak w przypadku Nowowiejskiego rocznic urodzin i śmierci? Na pierwszy rzut oka Nowowiejski świetnie nadaje się na biało-czerwone sztandary "dobrej zmiany". Zdecydowanie lepiej niż czołowy polski kompozytor międzywojnia Karol Szymanowski - modernista, kosmopolita, pierwszy gej RP, wprawdzie rozkochany w polskim folklorze, ale podejrzanie wolnomyślicielski, co zarzucano mu już za życia.

Smętna melodia "Roty"

Nowowiejski kształcił się u jezuitów, należał do Sodalicji Mariańskiej i Trzeciego Zakonu św. Franciszka. Tytuł szambelana papieskiego otrzymał od papieża Piusa XI za wyjątkowo bujną twórczość religijną, zarówno bezpośrednio związaną z liturgią (dziewięć cykli mszalnych po łacinie i po polsku), jak i pieśni sakralnych, hymnów kościelnych, poematów organowych i oratoriów o tematyce zaczerpniętej ze Starego i Nowego Testamentu. Namiętnie komponował pieśni patriotyczne, które miały w rodakach umacniać polskość. To m.in. "Hymn dla Polaków za granicą" i "Rota" do wiersza Marii Konopnickiej. Do dziś co bardziej konserwatywne środowiska zamiast energicznego "Mazurka Dąbrowskiego" wolą śpiewać "Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród" do smętnej melodii Nowowiejskiego. Są też zdania, że to właśnie "Rota" powinna być polskim hymnem.

"Jego muzyka wywarła wpływ na kulturę muzyczną całego świata, a w szczególności Polski" - napisali posłowie. Odwrotnie! To świat, a zwłaszcza kultura niemiecka wywarła niezatarty wpływ na Nowowiejskiego.

"Legenda Bałtyku" na niemieckie sceny

W eklektycznej twórczości Feliksa Nowowiejskiego znawcy znajdują silne wpływy Wagnera, Richarda Straussa i Antona Brucknera. W późniejszych latach czerpał z muzyki francuskiej.

Urodził się na skrzyżowaniu kultur - przyszedł na świat w 1877 roku w Barczewie koło Olsztyna w zaborze pruskim, w rodzinie z dziada pradziada osiadłej na Warmii. To prawda, że wybrał Polskę i osiadł w Poznaniu, ale dopiero po I wojnie światowej, wcześniej bowiem studiował, mieszkał i tworzył w Niemczech. W Berlinie studiował u Maxa Brucha i kierował chórami w berlińskich kościołach św. Jadwigi i św. Pawła.

Swoje najpopularniejsze dzieło, oratorium "Quo vadis", które po prawykonaniu w Amsterdamie w 1909 roku grano w 150 miastach Europy i Ameryki, skomponował do niemieckiego tekstu, podobnie jak przypomniane niedawno w Warszawie oratorium "Kreutzauffindung" ("Znalezienie Świętego Krzyża"). Na nagraniu płytowym "Quo vadis" pod dyrekcją Łukasza Borowicza wydanym przez DUX użyto więc na wszelki wypadek polskiego tłumaczenia.

Tymczasem kosmopolita Szymanowski komponował swoje dzieła wokalne wyłącznie po polsku, z religijnym "Stabat Mater" na czele, które jest przykładem najczystszej i najszlachetniejszej polszczyzny. On sam wyraźnie zabiegał o to, aby jego twórczość była znana na Zachodzie. I tu dochodzimy do opery "Legenda Bałtyku", która pierwotnie była przeznaczona dla scen niemieckich. Dlatego miała nosić tytuł "Der Kompass" i rozgrywać się nad Adriatykiem. Później dopiero, po opracowaniu na nowo libretta, zyskała miano polskiej opery narodowej. "Stylistycznie ma wiele rysów wspólnych z operami kompozytorów niemieckich, jest nieco ciężka w fakturze i niezbyt melodyjna" - pisał Józef Kański w swoim "Przewodniku operowym". Może dlatego "Legenda Bałtyku" oparta na starosłowiańskich podaniach nie była grana od 40 lat? W Polsce, a cóż dopiero za granicą.

Nowowiejski na jazzowo

"Dobrej zmianie" może się w Nowowiejskim podobać także to, że był konserwatystą.

Niemal do końca, a zmarł w 1945 roku, hołdował stylowi późnoromantycznemu, podczas gdy świat patrzył już od dawna w innym kierunku. To stało się jednak dla niego pułapką i sprawiło, że o nim zapomniano, jak o wielu kompozytorach naśladowcach bez wyraźnego indywidualnego stylu.

Zapomniano też o jego uczniach. W przeciwieństwie do Szymanowskiego nie znalazł naśladowców i nigdy nie stał się punktem odniesienia - pozytywnym lub negatywnym - dla kolejnych pokoleń polskich kompozytorów. Zatrzaśnięty na zawsze w XIX wieku, w świecie oper Giacoma Meyerbeera, niemiecko-żydowskiego autora zapomnianych dziś "hiciorów" operowych, jest łakomym kąskiem tylko dla tych, którzy zachowawczość próbują przeciwstawić postępowi. I nie pomogą tutaj nawet projekty w rodzaju sfinansowanego przez MKiDN koncertu "Nowowiejski na jazzowo".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji