Artykuły

Nareszcie coś się wydarzyło

"Iwona księżniczka Burgunda" w reż. Artura Tyszkiewicza Teatru im. Szaniawskiego w Wałbrzychu na Opolskich Konfrontacjach Teatralnych Klasyka Polska. Pisze Iwona Kłopocka w Nowej Trybunie Opolskiej.

Tak komentowała wczoraj publiczność wałbrzyską "Iwonę księżniczkę Burgunda"

Spektakl opóźnił się prawie o pół godziny, bo Gdańsk nie zdążył na czas posprzątać po "Weselu". Warto było czekać.

Artur Tyszkiewicz dobrze przyswoił sobie zasadę starych mistrzów, że reżyseria to sztuka takiego zorganizowania czasu, żeby widzowie się nie nudzili. Gdy tylko nogi Iwony wystrzeliły spod trawnika, a potem wydobyto ją całą, zaczęła się szalona komedia, pełna błyskotliwych pomysłów, inteligentnego humoru i cytatów z kultury pop. Widownia na chwilę zamarła, gdy z rzędu na parterze wygramolił się (pijany?, chory?) facet i wdał w awanturę z bileterką, przerywając spektakl. Niektórzy do końca nie wierzyli, że przerwa była zamierzona.

Rewelacyjna była Aleksandra Cybulska jako Iwona - bezpłciowy manekin, który stopniowo przeobraża się w pełną seksu femme fatale. Zresztą cały wałbrzyski zespół grał koncertowo, doczekawszy się pierwszej na tym festiwalu owacji. Pod tą zabawą kryła się jednak niewesoła myśl, że w naszym świecie brzydcy i nieprzystosowani - nie mają szans.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji