Artykuły

Dramat medyczny, czyli polityczny

"Pidżamowcy" Mariusza Sieniewicza w reż. Marcina Libera we Wrocławskim Teatrze Współczesnym Pisze Magda Piekarska w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

W "Pidżamowcach", najnowszej premierze Wrocławskiego Teatru Współczesnego, reżyser Marcin Liber sięga po nagrodzony w konkursie dramaturgicznym Strefy Kontaktu tekst Mariusza Sieniewicza, wycina z niego spore fragmenty i na podstawie tego, co pozostało, buduje metaforę.

Historia cierpiących pacjentów szpitala, w którym dostęp do środków przeciwbólowych zależy od zasobności portfela i kaprysów personelu, staje się opowieścią o wolności. To ją się półlegalnie ćpa, nią się otumania, o nią się zabiega, a jej głód sprowadza na bohaterów największe cierpienia. Personel i sterujący czarnym rynkiem diler stają się elementami systemu, który wolność reglamentuje, utrzymując dopływ na minimalnym poziomie. Bunt, na którego czele stanie Kolonus (Wiesław Cichy jako Danton ze szpitala dla obłąkanych) mógłby wywrócić system do góry nogami, bo przecież - jak mówi bohater do publiczności - jest nas wielu.

Liber boksuje się z tekstem

W "Pidżamowcach" przymiotnik "medyczny" łatwo wymienić na "polityczny". Kłopot w tym, że ta metafora nie do końca się klei z tekstem Sieniewicza, który jest rodzajem ponurego kabaretu, w teatralnym odbiorze wypadającym dość płasko. Opowieści z życia nie-życia ciemiężonych przez siostrę przełożoną (znakomita Ewelina Paszke-Lowitzsch) i jej dwie podwładne (Maria Kania i Aleksandra Dytko-Masztalska), terroryzowanych przez dilera Ampułę (Przemysław Kozłowski) jest rozpięta gdzieś między "Lotem nad kukułczym gniazdem", a dość płaskimi skeczami. Między rozmową o ostateczności a żartami z fizjologii cierpienia i umierania.

Widać, jak Liber boksuje się z tekstem Sieniewicza. Potęguje kabaretowe wtręty formalnymi zabiegami w nadziei, że banał wyparuje. Dopisuje scenicznej historii klamrę wziętą z reporterskich tekstów, gdy na dzień dobry dostajemy relację pacjentki z ostrego dyżuru, a na do widzenia opowieści dwóch lekarzy rezydentów.

Nie ma w tym jednak publicystyki, jest raczej próba zróżnicowania perspektyw, ucieczki przed dość jednowymiarowym obrazem bezdusznej służby zdrowia w tekście Sieniewicza.

Poczęstowani ożywczym koktajlem

Reżyserskie zabiegi, idące w stronę teatru formy, z aseptyczną wręcz, czystą, klarowną scenografią Mirka Kaczmarka, z wpisującymi się w nią kostiumami grupy Mixer, ze zróżnicowaną ścieżką dźwiękową Filipa Kanieckiego tworzą spójną formę.

Znakomity jest w tym spektaklu zespół Współczesnego, uzupełniony o wracającego na tę scenę po jedenastu latach przerwy Wiesława Cichego i debiutującego na niej Mariusza Bąkowskiego, absolwenta wrocławskiej Akademii Sztuk Teatralnych oraz czternastu statystów.

Liberowi udało się wzbudzić w obsadzie "Pidżamowców" takie pokłady energii, że wydaje się ona rozsadzać scenę. Tu trzeba wymienić także Krzysztofa Boczkowskiego, Tomasza Orpińskiego, Tadeusza Ratuszniaka. Ta energia w dużej mierze sprawia, że - jakkolwiek opowieści autora tekstu i reżysera nie zawsze zaplatają się w jedną całość - po spektaklu czujemy się, jakbyśmy zostali poczęstowani ożywczym koktajlem z witamin i mikroelementów, z domieszką mniej bezpiecznych środków, tych dostępnych wyłącznie na receptę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji