Skończyłem szkołę i co teraz? - część pierwsza
- Jeżeli nie znajdziemy bezpiecznego etatu, to sami wymyślmy sobie pracę - pisze aktor Tomasz Owczarek na swoim blogu.
Dostaliśmy się do wymarzonej szkoły. Poświęciliśmy cztery lata naszego życia na studia, potem przez pół roku pisaliśmy pracę magisterską, skończyło się ciepełko szkoły i przychodzi moment na podjęcie decyzji: co dalej? Wiele osób zastanawia się, czy po ukończeniu PWST jest jakaś praca? Czy można wyżywić rodzinę? Jeżeli są tego typu wątpliwości, to dobrze, bo zaczynamy szukać rozwiązania problemu, albo... zrezygnujmy od razu z tej drogi :)
Praca po szkole jest, ale nie dla wszystkich i nie zawsze w takiej formie, jak to sobie wyobrażamy. Czeka nas mnóstwo zawodowych niespodzianek, zarówno negatywnych, jak i pozytywnych. Jedno jest pewne, jeżeli będziemy naprawdę ciężko pracować, to czeka na nas wiele ciekawych projektów. Jeżeli nie znajdziemy bezpiecznego etatu, to sami wymyślimy sobie pracę :) Ja miałem najtrudniej zaraz po studiach, teraz generalnie pracy jest aż za dużo...
Zastanówmy się, co można robić po studiach aktorskich:
1. PRACA W TEATRZE. Znalezienie pracy w prestiżowym teatrze, mieszczącym się w dużym mieście, bywa bardzo trudne, chyba, że przypadkiem nasz szkolny profesor to jednocześnie... dyrektor takiego teatru. Znam też przypadki, kiedy przychodził nowy dyrektor teatru i część aktorów odchodziła, bo nie wyobrażała sobie dalszej współpracy, wtedy pojawiało się miejsce dla młodych... Najtrudniej umówić się na rozmowę z dyrektorem, zwłaszcza, kiedy on sam wie, że nie ma wolnych etatów. Dobrze zapraszać ważne osoby na nasze egzaminy albo spektakle dyplomowe, wtedy możemy pokazać się "w akcji". Warto dobrze wypaść w czasie Festiwalu Szkół Teatralnych, który odbywa się corocznie w Łodzi. Wszystkie główne szkoły teatralne prezentują tam swoje spektakle dyplomowe. Często na widowni pojawiają się reżyserzy, reżyserzy castingów i dyrektorzy teatrów. Na pewno łatwiej "załapać" się do teatrów w mniejszych miejscowościach, gdzie też robią dobre rzeczy, a na pewno jest mniejsza konkurencja. Problemem dla aktora nie jest wtedy poziom teatru, tylko... miasto, w którym się znajduje. Studia odbywają się w dużych, pięknych miastach, idealnych dla miłośnika kultury: Warszawa, Kraków, Wrocław. Nic dziwnego, że później trudno przenieść się do Radomia, Kalisza czy Wałbrzycha... Jak to określają niektórzy moi koledzy, jedyne rozrywki w małych miastach, to napić się z kolegami po spektaklu, a potem dostać po mordzie na mieście w jakiejś bramie :) Dla tych, którzy mają chwilowo mniej szczęścia zostają jeszcze teatry grające bajki dla dzieci. Niektórzy gardzą tą formą zarobkowania, ale muszę powiedzieć, że produkcje dla dzieci mają coraz wyższy poziom i wcale nie jest łatwo wstrzelić się w rynek. To nie są wczesne lata 90-te, kiedy wystarczało wywiesić prześcieradło z tandetnie namalowanym zamkiem, wygrzebać od mamy z szafy zimowy kożuch i można było grać "Królową Śniegu" :)
2. FILMY I SERIALE. Jeżeli komuś się wydaje, że pracy w teatrze jest mało, to tej przy filmach i serialach jest chyba ze sto razy mniej. Co roku najważniejsze szkoły kończy prawie 80 aktorów. Do tego dochodzą wydziały wokalne, wydziały lalkarskie, wydział tańca. Mamy 150 młodych artystów po elitarnych szkołach. Moim zdaniem, mniej więcej tyle właśnie twarzy przewija się na stałe w filmach i serialach. Najwyżej kilkaset robi to z doskoku. Pieniądze, które zarabia się przy tego typu produkcjach są duże. Dla uproszczenia będę podawał kwoty "na rękę". Już jako student nie zarobiłem nigdy mniej niż 500-600 zł za dzień zdjęciowy. Po studiach stawki oscylują między 700 zł, a 1.200 zł. Czasem na planie siedzi się 2-3 godziny, innym razem 20 godzin. Po 12 godzinie lecą nadgodziny, przeważnie 10% dniówki za każdą godzinę. W wielu krajach nadgodziny zaczynają się po 8 godzinach. Jeżeli ktoś jest gwiazdą, to może zarabiać za dzień zdjęciowy od 1.500 zł do kwot przekraczających 10.000 zł za dzień. Dokładnych stawek nigdy nie poznamy, bo są objęte tajemnicą. Czasami produkcje umawiają się z aktorami na tzw. "ryczałt", czyli płacą np. 10.000 zł miesięcznie i mogą wzywać artystów zawsze, kiedy tego potrzebują. Ktoś mógłby powiedzieć, że to nieprzyzwoicie wysokie zarobki. I tak, i nie. Ci, którzy mają stawki gwiazdorskie wiodą naprawdę spokoje życie. Często uczą się tekstów pół godziny przed zdjęciami. Nie tracą czasu na poszukiwanie pracy, to praca szuka ich. Wiele formalności załatwiają za nich ich menedżerowie (czasami to ich małżonkowie). Tak żyje tylko garstka. Ci, którzy grają role epizodyczne mają już dużo trudniej. Często trzeba wysłać wiele maili i listów z CV do agencji, reżyserów, reżyserów obsady, producentów, żeby dostać 1-3 dni zdjęciowe... w roku. Jeżeli policzymy każdą godzinę spędzoną na autopromocji, w drodze na castingi, w oczekiwaniu na przesłuchanie, czasu poświęconego na naukę tekstu, to może nam wyjść, że stawka godzinowa będzie dużo niższa od tej, którą można dostać pracując... na kasie w dyskoncie. Do tego trzeba zainwestować w porządną sesję zdjęciową, zmontowanie dema aktorskiego, podróże, jeżeli nie mieszkamy w Warszawie. Pracę możesz szukać sam lub skorzystać z pomocy wielu agencji aktorskich dostępnych na rynku. Agencja przeważnie bierze 10-20% twojego zarobku, ale jest w stanie wynegocjować godziwe stawki i jesteś bezpieczny od strony prawnej. Możesz również szukać zleceń na dedykowanych grupach na Facebooku. Oferty, które są tam zamieszczane, nie zawsze są atrakcyjne i bezpieczne. Najczęściej początkujący reżyserzy szukają kogoś, kto zagra u nich za darmo w zamian za ciepły posiłek i możliwość zdobycia materiału do dema aktorskiego. Z takimi ofertami trzeba jednak bardzo uważać, ja się kilka razy przejechałem na takiej współpracy. Czasami praca trwa o wiele dłużej niż podają, co jest spowodowane błędnymi założeniami wynikającymi z braku doświadczenia. Praca odbywa się w spartańskich warunkach, co może grozić przeziębieniem w długie zimowe noce albo kontuzją, kolizją itp. Czasami jest tak, że gotówka ma być płatna na konto i... nigdy nie widzimy tych pieniędzy. Bardzo wiele takich produkcji nie jest doprowadzanych do końca. Reżyserom brakuje determinacji, widzą piętrzące się jak lawina problemy, nie są w stanie sobie z nimi poradzić i zarzucają projekty mimo, że zainwestowali w nie oszczędności życia. Jak to mówią: "dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane".