Artykuły

Trzeba zabić ten teatr "Ryszardem III"

"Ryszard III" Williama Shakespeare'a w reż. Adama Sroki w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Pisze Magda Piekarska w Gazecie Wyborczej Wrocław.

Dyrektor Teatru Polskiego Cezary Morawski obsadził siebie w roli głównej oraz żonę w roli królowej w spektaklu "Ryszard III". Premiera pokazała kierunek, w którym będzie podążał ze swoim poziomem wrocławski Polski. I jest to ostre pikowanie w dół.

Cezary Morawski pieczętuje dobrą zmianę, która dokonała się w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Trzeba powiedzieć uczciwie: tego teatru, który zachwycał publiczność na całym świecie, już nie ma. Szans na odrodzenie też nie.

Na "Ryszarda III" w reżyserii Adama Sroki we wrocławskim Teatrze Polskim wybierałam się z ciekawością. Tekst Szekspira brzmi sam w sobie jak komentarz do zagłady Polskiego, z bohaterem, w którym przegląda się działający z bezwzględnością dyrektor. Do tego stopnia, że sam pomysł wystawienia tego tekstu z Cezarym Morawskim w roli tytułowej wydawał się perwersyjny.

A gdyby tak jeszcze zagrać na tej perwersji, wydobyć te wszystkie brzmiące aktualnie akcenty, z chirurgiczną precyzją opowiedzieć o bezwzględnej walce o władzę i zagrać nam wszystkim, krytykom nowej dyrekcji największej dolnośląskiej sceny, na nosie? To by było coś!

Tymczasem jednak mamy nic. I choć trudno znaleźć dla owego "nic" właściwą skalę, to można uznać, że wśród premier z czasu dyrekcji Morawskiego "Ryszard" mieści się gdzieś pomiędzy wymiecionym z zakurzonych kątów teatralnych strychów "Chorym z urojenia", a totalną chałturą, jakim były "Baśnie pana Perraulta". Tak naprawdę jednak znajduje się gdzieś poza tą konkurencją ze względu na wagę tematu i osobę dyrektora w roli głównej - oba te czynniki wywindowały oczekiwania wobec "Ryszarda III" zdecydowanie wyżej.

Plakat do przedstawienia, zaprojektowany przez Renatę Krzyżaniak, łudząco przypomina zarówno pod względem konceptu, jak i formy okładkę wydanego przez wrocławski Publicat "Pragnienia" Jo Nesbo. Na jednym i drugim mamy stadium pośrednie między koroną a szczęką.

Metafora zawarta w tym komunikacie - że władza jest więzieniem - jest tak oczywista w zderzeniu z szekspirowskim dramatem, że aż banalna. Więc może chodziło o skojarzenie z kryminalną literaturą? Też ciężko. Oglądając "Ryszarda" w Polskim trudno znaleźć w tym spektaklu coś więcej niż tylko nużącą relację ze zbrodniczych czynów głównego bohatera. Suspensu tu nie ma za grosz.

Nic nie można też powiedzieć o jakichkolwiek związkach tej inscenizacji z rzeczywistością, która nas otacza. Nic - poza kilkoma okrągłymi zdaniami, jakie znajdziemy w programie - o motywacjach reżysera, który zdecydował się po tę szekspirowską kronikę sięgnąć tu i teraz.

Nic o abstrakcyjnej scenografii Sylwii Kochaniec - mamy jeżdżące po scenie dwie wielofunkcyjne konstrukcje, które pełnią rolę a to więziennej celi, a to schronu. Na sztankietach na scenę zjeżdża korona, a niby-pajęcza zasłona, która oddziela bohaterów od siebie, unosi się do góry.

Kompilacja muzyki autorstwa reżysera jest zaiste z piekła rodem, przy czym z żelazną konsekwencją powtarza się tu ten sam podstawowy błąd: każdy dramatyczny moment jest podkreślony ponurym i głośnym tatatadam. Zgaduję, że na wypadek gdyby znudzony widz przegapił postęp w rozwoju akcji.

Kostiumy nie dają nam czytelnego klucza - frakcja Ryszarda nosi stroje harleyowców, choć motocyklów już nie dosiada, jego przeciwnicy to szarzy urzędnicy (czyżby dyrektor chciał nam zakomunikować, że pod pozorami surowości kryje rock'n'rollową duszę?).

Wyłomem jest pojawienie się Richmonda (Marian Czerski) w finale, w stroju ze zdecydowanie odleglejszej epoki. Z odległej epoki jest też w dużej mierze aktorstwo w tym spektaklu - większość obsady balansuje między szkolną deklamacją (Morawski), a emocjonalnym zagrywaniem się do upadłego (grający Clarence'a Dariusz Bereski).

Umiar jest udziałem nielicznych: Michała Chorosińskiego, Jakuba Giela, momentami Agaty Skowrońskiej.

Występująca gościnnie dyrektorowa Anna Zagórska w roli królowej Elżbiety pokazuje kierunek, w którym będzie podążał ze swoim poziomem wrocławski Polski. I jest to, niestety, proszę państwa, ostre pikowanie w dół.

Pojawienie się Ewy Dałkowskiej, choć wielu na to liczyło, wiosny tu nie czyni. Owszem, chwilami wierzy się granej przez nią postaci, ale biorąc pod uwagę klasę aktorki, nie są to liczne przebłyski.

Trzeba przyznać, że "Ryszard" nie ma problemów z widownią, które stały się udziałem pozostałych produkcji Polskiego z czasu dyrekcji Morawskiego. Widać też, że jest to nowa publiczność, w jakiejś mierze też i taka, która teatr odwiedza po raz pierwszy. Sobotni spektakl zdążył się już rozpocząć, na scenie dyrektor wygłaszał swój pierwszy monolog, kiedy metr od niego, pośrodku pierwszego rzędu stanął tyłem do sceny młody człowiek i przez dobre trzy minuty bez skrępowania rozpytywał widzów, czy aby nie zajęli jego miejsca.

Kilkakrotnie dzwoniły telefony, co, uczciwie trzeba powiedzieć - zdarza się i w innych teatrach, nieczęsto jednak bywają w teatrze odbierane - tu równie wyraźnie jak tekst ze sceny, słyszałam, jak jeden z widzów tłumaczył rozmówcy, że jest właśnie w teatrze, że zadzwoni później i że nie, nie wie, kiedy to się skończy.

Siedzące za mną panie poszturchiwały się wzajemnie przez cały spektakl, nawołując: "Nie śpij!", żeby skonstatować w finale, że cóż, piekielnie trudny jest ten cały Szekspir, ale on to chyba zawsze tak miał.

Raz jeden "Ryszard" chwycił mnie za gardło. Kiedy na scenie pojawił się jeden z tych wspaniałych aktorów niedawnego jeszcze Polskiego. Mariusz Kiljan, którego dwa lata temu oglądałam w czternastogodzinnych "Dziadach" Michała Zadary - najpierw jako fenomenalnego Guślarza, potem jako księdza Piotra, tu został sprowadzony do roli niemalże halabardnika i w całym spektaklu ma do powiedzenia może kilkanaście krótkich kwestii. I właśnie: powiedzenia, niewydeklamowania czy wykrzyczenia, dzięki czemu przez krótką chwilę miga odprysk Polskiego z czasu poprzedniej dyrekcji. Miga i znika, bo po tamtym teatrze nie ma już najmniejszego śladu. Pozostały zgliszcza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji