Artykuły

Teatr (frag.)

Poczta Polska jest cudowna, jak mamy wyrazić jej swoją wdzięczność? Przed paru laty, wprawdzie jako jedno z ostatnich miast, Kraków uzyskał automatyczne połączenia telefoniczne. Ogromna wygoda i oszczędność czasu. Bo oto otrzymujemy recenzję z wybitnego przedstawienia w warszawskim Teatrze Na Woli, chcemy ją ozdobić zdjęciem, pokazać dwóch znakomitych aktorów, czasu mamy niewiele, ale od czegóż telefon? Automatyczne połączenie, rozmowę z miłą panią sekretarką teatru i obietnicę natychmiastowego wysłania fotografii uzyskujemy w ciągu paru minut. Dotrzymaną obietnicę! Dotrzymaną? - zdziwi się Czytelnik. A przecież recenzja Agaty Tuszyńskiej z przedstawienia "Amadeusza" Shaffera w Teatrze Na Woli, w reżyserii Romana Po-lańskiego, który wystąpił równocześnie w roli Mozarta, z wielką kreacją Tadeusza Łomnickiego jako Salieriego, otóż recenzja ta została przecież wydrukowana bez zdjęcia. I ten fakt wiąże się jednak z cudownością Poczty Polskiej. List ekspresowy ze zdjęciami wędrował z Warszawy przez tydzień, nadszedł w dwa dni po wydrukowaniu numeru. Nie wspominamy już o listach innych, zwykłych, które Poczta potrafi doręczać i po dwóch tygodniach (to nie przypadki, ale niemal reguła). Gdzie te czasy, kiedy Poczta specjalnymi hasłami zachęcała do pisania listów, do korzystania z jej usług!

Tak więc zdjęcie z "Amadeusza" zawędrowało do kroniki. Widzimy na nim od lewej Tadeusza Łomnickiego w roli Salieriego i Romana Polańskiego jako Mozarta Polański, po wielu latach nieobecności, w ten sposób, wybitnym przedstawieniem, powitał się z krajem. Łomnicki swą mądrą decyzją repertuarową i artystyczną, swym wielkim aktorstwem i niezapomnianą rolą żegna się z Teatrem Na Woli, w którym w drugiej połowie lat siedemdziesiątych przedstawił parę tekstów dramatycznych niezwykłej wprost wagi ("Do piachu", "Gdy rozum śpi"), jeśli chodzi o wyzwa1anie publiczności, społeczeństwa ze schematów standardowego myślenia. Dziś proceder uprawiany przez Łomnickiego zatoczył szeroki krąg. Nastąpiło wyzwalanie się nie tylko ze schematów i standardów myślowych, ale także od zdrowego rozsądku i wszelkiego sensu. Teraz bowiem publiczność wyrzekła się i Łomnickiego, i teatru, społeczność zakładu, który użyczył budynku, uznała, że potrafi salę zagospodarować lepiej i bardziej celowo seansami filmowymi, no i, oczywiście - jakże by inaczej w naszym kraju! - zebraniami. Tak kończy się epizod dyrektorski Tadeusza Łomnickiego. Może ta porażka działacza stanie się nową pożywką dla jego wielkiego aktorstwa? Tego życzymy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji