Artykuły

"Skąpiec" w masce

Od dawna jut nie gościł na scenach, krakowskich Molier, ów wiecznie żywy wesołek i mędrzec. Z tym większym zainteresowaniem witać go będziemy w najmilszych dniach. Zwłaszcza, że pojawi się w nowej, oryginalnej propozycji teatralnej. Oto w dniu 22 bm. w Teatrze Lalki i Maski "Groteska" odbędzie się premiera "Skąpca" w inscenizacji maskowej (reżyseria Romany Próchnickiej, scenografia Joanny Braun, muzyka Stanisława Radwana).

Podkreślam tu raz jeszcze nową nazwę "Groteski": Teatr Lalki i Maski. Nazwą tą "Groteska" utwierdza formalnie swą dotychczasową praktykę, która szła zawsze w dwóch kierunkach: obok lalkowych przedstawień dla dzieci, także - dla starszej młodzieży względnie widzów dorosłych - widowiska maskowe, mające ambicje uczestniczenia we wspólnym dla całego naszego współczesnego teatru poszukiwaniu nowych form artystycznych. Pamiętamy choćby "Babcię i wnuczka" Gałczyńskiego, "Kartotekę" Różewicza, "Króla Ubu" Jarry'ego czy "Męczeństwo Piotra O'Heya" Mrożka, zdobywające laury nie tylko w kraju. Dziś ten kierunek działalności pragnie "Groteska" rozwinąć także w konsekwentny cykl realizacji maskowych - z udziałem żywych aktorów - dla młodzieży szkolnej, której potrzeby repertuarowe nie są obecnie w teatrach krakowskich dostatecznie zaspokajane. Zapoczątkowaniem tej działalności ma być "Skąpiec".

Tak, ale dlaczego właśnie "Skąpiec" i właśnie Molier? Wydaje się, że pomysł zrealizowania tego klasycznego utworu w konwencji maskowej, co więcej - przeświadczenie, iż właśnie konwencja maskowa może się dla współczesnego odczytania okazać szczególnie przydatna - wymagałyby uzasadnienia. Stąd też - niniejszy felieton.

Otóż wiadomo, że do istotnych cech komedii Moliera należy to, iż niemal każda z nich stanowi studium jakiejś jednej cechy charakteru ludzkiego. Świadczą o tym już same tytuły, jak na przykład "Skąpiec", "Świętoszek", "Mizantrop", "Chory z urojenia", a także "Pocieszne wykwintnisie" czy "Mieszczanin szlachcicem". Owe charakterystyki były tak odkrywcze, że wiele imion własnych molierowskich bohaterów stało się imionami pospolitymi i często określamy dziś ludzi jako harpagonów lub tartufów, nie wiedząc, że są to po prostu nazwiska postaci komediowych sprzed 300 lat.

Wymieniona tu cecha komediopisarska wywodzi się zresztą poniekąd z dawnej, przedmolierowskiej jeszcze ludowej farsy włoskiej. Była ona swobodnym, na pół improwizowanym tworem plebejskiej wyobraźni i dowcipu, naiwnego i rubasznego. Lud lubił w teatrze - i lubi zresztą dotąd - sytuacje proste i nieskomplikowane, bohaterów o łatwym do rozszyfrowania rysunku psychologicznym. Postacie ówczesnej włoskiej commedia dell'arte: Arlekin, Truffaldino, Pantalone, Brighella i inni - miały w sobie coś z kukiełek. Reprezentowały określone typy i wędrując poprzez najrozmaitsze utwory i wcielenia, ukazywały zawsze tę samą, prawie mechaniczną jednolitość charakterów. Ślady tego odnajdujemy w komediach Moliera nie tylko wtedy, gdy pojawiają się u nich sprytne pokojówki i szelmowscy służący.

"Skąpiec" (1669 r.) jest tu szczególnie znamienny. Na czas panowania Ludwika XIV i twórczości Moliera przypada wstępny okres rozwoju mieszczaństwa francuskiego. Bronią tej klasy staje się pieniądz, który zaczyna odgrywać tak olbrzymią rolę społeczna, że powoli urasta niemal do przedmiotu kultu. Na tym tle rodzi się - skąpstwo. Nic dziwnego, że wielki komediopisarz francuski - który tak bacznie i aktualne wady otaczającego go środowiska - także i na problem skąpstwa zwrócił uwagę.

Jednakże (zgodnie ze wspomnianym charakterem włoskich fars ludowych i commedia dell'arte) świat bohaterów "Skąpca" nie odznacza się jakąś szczególną subtelnością psychologiczną. Zwłaszcza główny bohater ma w sobie coś z figurek, jakie spotyka się na jarmarcznych, odpustowych widowiskach jasełkowego i szopkowego typu. Skąpstwo Harpagona jest niemal monstrualne. Otrzymujemy obraz monomanii, opętania, a więc czegoś patologicznego i - bez mała - demonicznego. To wyolbrzymienie i wyjaskrawienie jest jedną z cech gatunku artystycznego, zwanego groteską, i te ten sposób dokumentalny prawie pokaz groźnej i społecznie szkodliwej przywary staje się równocześnie źródłem nieustającego śmiechu i zabawy.

Stąd już chyba krok tylko do dzisiejszego odczytania "Skąpca". Trzeba zacząć od tego, że cała obyczajowa i tzw. realistyczna warstwa utworu wydać się dziś może co najmniej anachroniczna. Choćby owe szkatułki ze złotem zakopywane w ogrodzie reprezentują rodzaj skąpstwa dawno przebrzmiały w epoce kas oszczędnościowych czy przeróżnych dewizowych lokat kapitału. Wszystko zresztą w tej komedii - aż do cudownie pomyślanego rozwiązania - ma ów charakter naiwny, można by rzec, dziecinny. Wszystko jest czymś niemal fantastycznym, czarodziejsko nieprawdopodobnym, jak bajka opowiadana przez stare nianie dzieciom układanym do snu.

Z tych źródeł właśnie wypłynęła myśl, aby "Skąpca" - który w naszych podręcznikach szkolnych traktowany bywał raczej jako ilustracja stosunków społecznych i gospodarczych, panujących w ustrojach klasowych - ukazać w teatrze maskowym. Maska wydaje się w tym wypadku bardzo właściwą formą ekspresji. Już nie tylko jako element występujący często w teatrze epoki Moliera. Nie tylko jako rekwizyt wszelkiego rodzaju zabaw ludowych, commedia dell'arte i zapustnych obrzędów. Wspomniałem o wyolbrzymieniu i wyjaskrawieniu namiętności ludzkich, widocznym szczególnie na przykładzie postaci Harpagona. Wspomniałem również o tym, że współcześnie widziany "Skąpiec" ujawnia nagle coś z baśniowej umowności i baśniowego czarodziejstwa.

Świat, który tu Molier stwarza, nie jest światem ludzi o pełnych wymiarach realizmu, logiki i prawdopodobieństwa życiowego w stylu, do jakiego przyzwyczaiła nas mieszczańska komedia obyczajowa XIX wieku. To i świat, który niespodziewanie okazuje się znacznie bliższy światu tak modnego w drugiej połowie XX wieku "teatru absurdu". Jego bohaterowie to, po trochu, postacie o zdeformowanych, wydłużonych, dziwacznych kształtach i obliczach, jak zjawy z fantastycznego snu czy bajki, nie operujące wielością i rozmaitością psychiki, przeciwnie, zastygłe - w jednym, konwencjonalnym - obrzędowym, można by powiedzieć - geście i wyrazie. Innymi słowy, to nie ludzie, to właśnie - maski. W propozycji "Groteski" daje to często nowe i nieoczekiwane efekty, w postaci na przykład groteskowo wychudzonej, wygłodzonej, sterroryzowanej rodziny Harpagona.

Czy tego rodzaju interpretacja może spełniać dydaktyczne cele, których i wypadałoby oczekiwać od utworu demaskującego - w pewnym sensie - zbrodnicze skutki wywołane, także w cywilizacji współczesnej, przez nieposkromioną żądzę posiadania i władzy? Odpowiedź nie będzie, na pewno, jednoznaczna. Ale kto wie, czy dydaktyka nie powinna okazać się tu nawet wyrazistsza, niż w formach tradycyjnych. Wszak morał jest organiczną częścią składowa bajki, właśnie - bajki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji