Artykuły

I ty możesz być super

"Superspektakl" w reż. Justyny Sobczyk i Jakuba Skrzywanka w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Alicja Cembrowska w Teatrze dla Was.

Nie bez powodu "Superspektakl" w Teatrze Powszechnym premierę miał 11 listopada. Gdy z Błonia Stadionu Narodowego znikali ostatni uczestnicy Marszu Niepodległości, ci bez rac i flag dopiero gromadzili się pod budynkiem teatru wzbudzającego ostatnio bardzo silne emocje i zażarte dyskusje. A premiera miała dołożyć do nich kolejną cegiełkę...

Filmy o superbohaterach chyba nigdy się nie znudzą. Ba, ich potencjał docenili nawet twórcy rosyjscy, wypuszczając na ekrany niezbyt udanych "Zashchitników". Każdy naród chce mieć swoich obrońców. Tych nieustraszonych, gotowych walczyć w słusznej sprawie do ostatniej kropli krwi i potu. Tych jedynych, którzy mogą nas wybawić. Swoich męskich i czarujących Batmanów i Spider-manów. Albo swoje zgrabne i wojownicze Wonder Woman. Te wybitne jednostki mają w naszych wyobrażeniach monopol na ratowanie świata. Bo przecież politykom, celebrytom i dziennikarzom nie ufamy.

Na scenie, której układ jak zwykle w Powszechnym zaskakuje, swoje 110 minut dostają ci, którzy w kolejce do funkcji obrońców ludzkości staliby jako ostatni. Bo są inni, kwalifikowani jako niepełnosprawni, więc na pewno nie mają do powiedzenia nic ważnego - mają o jeden chromosom za dużo, mają zespół Downa. Ich reprezentacją są aktorzy Teatru 21: Aleksandra Skotarek, Jan Adam Kowalewski, Michał Pęszyński i Piotr Swend. Towarzyszą im "wyklęci": Magdalena Koleśnik, Julia Wyszyńska, Jacek Beler i Grzegorz Falkowski z Teatru Powszechnego. Są ich przewodnikami, pomocnikami, a może... uczniami? Nie, są im równi, są ich partnerami.

Jeden z aktorów Teatru 21 powiedział, że "marzy mu się być Jamesem Bondem, ale nie może założyć maski superbohatera, bo już nosi jedną maskę przez całe życie". Te słowa przywołuje Jakub Skrzywanek, który wspólnie z Justyną Sobczyk wyreżyserował spektakl. Trochę szkoda, że moc tego cytatu nie została do końca wykorzystana.

Do przerwy spektakl jest konsekwentny, zabawny, wciągający i... na temat. Grupa młodych ludzi chce stworzyć swoich superbohaterów - cóż mają robić skoro nie dostali pozwolenia na wykorzystanie wizerunków tych, których kocha cały świat? Każdy ma inną super moc i bluzę ze swoim symbolem. Są zdeterminowani i pewni, że najskuteczniejszą bronią są chęci i pomysł. W tej myśli nie ma podziału na bardziej i mniej zdolnych do wykonania misji, bo tę superbohater ustala sam. Ta sekwencja przedstawienia jest wzruszająca i angażująca - aktorzy pytają publiczność w czym mogą pomóc, rozrysowują plany i ustalają taktykę. Wiedzą, że sobie poradzą i nie ma w tym odrobiny fałszu.

Druga część, niestety, rozbija całą wykonaną wcześniej pracę. Jest nierówna, a momentami - co piszę z żalem - nawet niekomfortowa. Ale nie w znaczeniu "teatru, który porusza", ale raczej pojawiającego się jakby niesmaku. Świetny pomysł udowodnienia, że jak zamykają drzwi to wejdziemy oknem, czy że każdy człowiek powinien zostać wysłuchany, zostaje obalony. W moim odczuciu głównie przez niedopracowane stanowisko w narracji - czego oczekujemy i czego chcemy od tych, których nazywamy "innymi"? I czy nazywając ich "innymi" nie wpisujemy się w nurt podziału na tych i tamtych? Czy takie podziały mają sens, jeżeli chcemy mówić o zacieraniu granic? Od kogo jestem inna, a z kim tożsama? Czy ci "inni" mówią w imieniu tych wszystkich innych "innych"? I w końcu, czy superbohater jest superbohaterem dla każdego? Połowiczne odpowiedzi na te pytania uzyskujemy w niezbyt udanym monologu Jacka Belera. Ten do grupy superbohaterów dołączył jako ostatni i to raczej z zapędami dyktatorskimi niż szlachetnymi.

Spektakl po przerwie był pełen prawd objawionych o Polsce, a kolejne nawiązania do "Klątwy" czy ONR wydają się zupełnie zbędne, stają się zaledwie wtrąceniem wymuszonym ironią. Czy takie nawiązania są jeszcze Teatrowi Powszechnemu potrzebne? Wszak opis przedstawienia brzmi: "Rosnąca fala przemocy i agresji powoduje, że każdy mający inne zdanie, boi się zabrać głos w ważnych sprawach i walczyć o lepszą przyszłość. Inni są izolowani, usuwani z przestrzeni publicznej. Zamykane są szkoły integracyjne, a na witrynach restauracji, w których pracują osoby autystyczne, malowane są napisy "WON!". Ciągłe dążenie do ujednolicenia wszystkiego sprawia, ze potajemnie likwidowane są wszystkie odmienności". Słowa te jasno wskazują na dobrze znane nastroje społeczno-polityczne i wydarzenia, o których coraz częściej dowiadujemy się z mediów. Szkoda jednak, że punkt ciężkości przeniósł się na polityczne żale, coraz bardziej odchodząc od konkretnego wątku, od bohaterów, których widzimy na scenie. Tych konkretnych, którzy teraz dostali mikrofon i przestrzeń do wyartykułowania swych racji czy wątpliwości. I mogą mówić.

Przed nami jeszcze długa droga do pełnego zrozumienia kwestii Innego. Do sprawienia, by niepełnosprawność, orientacja seksualna czy kolor skóry stały się drugorzędne, nie determinowały naszego widzenia świata. Nie zmienia to jednak faktu, że "Superspektakl" to kwintesencja współpracy aktorskiej w pokazaniu naturalnych, szczerych i otwartych relacji. Na tym poziomie praca została wykonana SUPER i dzięki temu przedstawienie nie staje się fałszywą grą, która ma wzbudzić litość czy współczucie. I to można uznać za sukces.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji