Artykuły

"To nieprzyzwoite, żeby o szabrze ludzie tak łatwo zapomnieli..."

"Szaberplac, moja miłość" Szymona Bogacza w reż. Tanji Miletić Oručević we Wrocławskim Teatrze Współczesnym. Pisze Grzegorz Ćwiertniewicz w Teatrze dla Was.

W repertuarze Wrocławskiego Teatru Współczesnego pojawił się nowy spektakl. To "Szaberplac, moja miłość" w reżyserii Tanji Miletić Oručević, Bośniaczki urodzonej w Sarajewie, absolwentki Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie. Nie jest to jednak tylko jej reżyserskie dzieło, ale również Piotra Łukaszczyka, aktora związanego przed kilkoma laty ze sceną przy Rzeźniczej. Z tej współpracy reżyserskiej urodziło się przedstawienie nieco odrealnione. Nie myślę tu o podjętej problematyce, bo ta, jak się okazuje, jest bardzo uniwersalna. Myślę tu o odrealnieniu polegającym na ucieczce przed obecnymi tematami, kłopotami, którymi żyje nasze społeczeństwo, a którymi to Wrocławski Teatr Współczesny niegdyś się na bieżąco bardzo odważnie zajmował.

Chyba przede wszystkim dlatego po obejrzeniu tego spektaklu zacząłem zastanawiać się, czy jest on w ogóle komuś potrzebny. Jeśli zamiarem jego twórców był dialog z wartościami i priorytetami, jeśli celem było ukazanie zagmatwanych relacji międzyludzkich (zaciekawił mnie moment szukania przez Niusię chętnych do wspólnej modlitwy), jeśli chodziło o pokazanie, jak bardzo grabimy się wzajemnie nie tylko z emocji, dóbr materialnych i to nie tylko przez siebie wzajemnie, ale również przez państwo i że niewiele się od 1945 roku zmieniło, to tak. Jeśli natomiast szło głównie o osąd szabru z wrocławskiego Szaberplacu, który po wojnie nie był oceniany jednoznacznie (jednych oburzał, drudzy widzieli w nim element walki z niemieckim okupantem i prawo do wojennego łupu), to nie. Chyba że szłoby o ocenę postaw. Wtedy tak.

Scena na Strychu to idealne miejsce na obóz przejściowy. Groźnie i nieprzyjemnie. Tam właśnie rozgrywała się akcja przedstawienia. Ruszyła bardzo leniwie. Za bardzo nawet. Zbyt długo wojenni uchodźcy szukali swoich materaców. Aktorzy snuli się po scenie bez sensu. Naprawdę bez sensu. Trudno szukać celu ich rozciągniętego w czasie przemieszczania się z jednego punktu do drugiego. Nie zamierzam w żadnym razie dawać wskazówek reżyserskich, gdyż reżyserem nie jestem, ale akurat to bezmyślne chodzenie trzeba ograniczyć. Zwiastuje ono nudny spektakl, a taki on przecież w konsekwencji nie był. Pokazuje brak zrozumienia reżyserskiego zamysłu przez aktorów. Pierwsze minuty ich gry rażą sztucznością. Nie jest to w żadnym razie ich wina. Wyglądało to trochę tak, jakby musieli tak krążyć na życzenie reżysera. Scena ta wywołuje znużenie i bez nadziei czeka się na kolejną. To chyba jedyny mankament techniczny, który bez wątpienia należało wyeksponować. Na szczęście później tempo wzrasta. Świadomość chyba też. Na początku mój niepokój budziła również scenografia, ale trzeba przyznać, że Maryna Wyszomirska, stawiając na praktyczność i minimalizm, dokonała słusznego wyboru.

Kiedy już uchodźcy wojenni rozłożyli się na swoich materacach, zaczęli opowiadać historie, których bohaterem jest Instynkt Szabru. Nie chce on dać ludziom o sobie zapomnieć, choć lata pokoju pozwoliły im się na niego uodpornić. Ale i w pokoju widzi Instynkt Szabru potencjał: półki sklepowe, niepilnowane mieszkania, otwartość, gościnność, uśmiech na ustach. Człowiek wie, do czego podświadomie tęskni. Do tradycji kultywowanej przez dziadków. To dzięki nim ma to, co ma. Szaber może wynikać z konieczności, ale również i żądzy czy chęci posiadania. Reżyserka ukazuje go jako narzędzie i sposób na życie. O tym myślałem, gdy pisałem na początku o podjętych przez nią uniwersalnych problemach. Ponadczasowość uświadamia sobie widz wtedy, kiedy akcja momentami dzieje się w czasach mu współczesnych, kiedy zdaje sobie sprawę, że notoryczne pożyczanie od sąsiadów soli też jest szabrem

Przedstawienie nie jest do opowiedzenia, ale na pewno do zobaczenia. Przede wszystkim ze względu na Krzysztofa Kulińskiego, który powinien grać dzisiaj w Teatrze Narodowym. Znakomicie odnalazł się w roli Profesora i roli Bośniaka. To kreacje skrajnie różne i kunszt Kulińskiego pozwolił tę różność ukazać. Wybornie poradziła sobie również Irena Rybicka. Na początku trochę za cicho mówiła. Jako Niusia potrafiła swoją postać odpowiednio stonować, a Sąsiadkę Kobiety Domowej zagrać z werwą i cudowną energią. Zaskoczyła mnie Rybicka skrywanym dotąd skrzętnie talentem komediowym. Chyba czas na monodram, który byłby utrzymamy właśnie w takim stylu. Kiedy patrzyłem na Rybicką i Kulińskiego, zastanawiałem się, co Marek Fiedor zrobi, gdy przez swoją łatwość rozstawania się z wybitnymi aktorami tej sceny, rozstanie się także i z nimi. Nie dopuszczam nawet takiej myśli, ale pokazał już, że potrafi nie docenić. Trudno będzie mu budować dobry teatr, zostawiając młodych aktorów samych, aktorów, którzy od tych starszych powinni się jeszcze wiele nauczyć. Słowa uznania należą się również Beacie Rakowskiej. Od razu jednak zaznaczę, że nie za pierwsze sceny. Jako Barbara była nieco przerysowana, ale jako Kobieta Domowa pokazała w pełni swój warsztat. Przez moment widziałem w niej Halinę Rasiakównę, ale wolałbym myśleć, że nikogo nie naśladowała. Urzekła mnie w spektaklu pewna młoda aktorka - Katarzyna Pilichowska. Nie tylko urodą czy wdziękiem, choć i jedno, i drugie jest jej domeną, ale energetyzującą grą, aktorskim okrzesaniem, jakąś taką rzadko spotykaną u młodych aktorek naturalnością. Sądzę, że byłby to dobry narybek. To wszystko.

***

Grzegorz Ćwiertniewicz - doktor nauk humanistycznych (historia filmu i teatru polskiego po 1945 roku), polonista, wykładowca akademicki, pedagog, autor wydanej pod koniec 2015 roku biografii Krystyny Sienkiewicz - "Krystyna Sienkiewicz. Różowe zjawisko"; jego teksty można przeczytać w "Polonistyce", "Teatrze", "Dyrektorze Szkoły", "Kwartalniku Edukacyjnym" i "Edukacji i Dialogu"; współpracował jako recenzent z Nową Siłą Krytyczną Instytutu Teatralnego im. Z. Raszewskiego w Warszawie, wortalami: "Dziennik Teatralny"; od 2013 recenzent wortalu "Teatr dla Was".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji