Artykuły

Kwaśny dramat w miasteczku

"Faza Delta" Radosława Paczochy w reż. Gabriela Gietzky'ego, spektakl dyplomowy studentów Studium im. Sewruka w Teatrze im. Jaracza w Olsztynie. Pisze Iwona Görke w Teatrze dla Was.

Wódka w promocji, narkotyki o podejrzanej nazwie i bohaterowie w brokatowych strojach. Tak wygląda sobota w małym miasteczku, w którym trzy dziewczyny marzą o prawdziwym życiu. Marzenia pozostaną na zawsze w sferze wyobrażeń, bo posługując się popularnym kolokwializmem, kogoś poniósł melanż. Jak bardzo? O tym można przekonać się podczas przedstawienia "Faza Delta" w reżyserii Gabriela Gietzky'iego w Teatrze im. Stefana Jaracza w Olsztynie.

Sobota w małym mieście musi być rozrywkowa. Tym bardziej sobota, podczas której bohaterki spektaklu oglądają koncert ulubionego piosenkarza. Taki dzień należy uczcić. Z tego założenia wychodzą Dżina, Paola oraz Marchewa.

Po obejrzeniu telewizyjnej transmisji show spotykają się w barze, w którym pracuje Dżastin - chłopak przypominający im ich bożyszcze, a przez to stający się obiektem ich westchnień. Nie przeszkadza im w tym fakt, iż Dżastin ma dziewczynę, Dżastinę, "czyli po naszemu Justyna", jak powtarzają bohaterki. Wieczór spędzony w barze umila im wódka z promocji oraz narkotyk o wdzięcznej nazwie Panoramix. Dżastin wyrzuca klientów z baru i zaczyna się "impreza wewnętrzna". Wkrótce po tym zjawia się jego dziewczyna. Od tego momentu może być tylko gorzej.

Fakt, że Dżastina, dziewczyna barmana, również jest fanką wielbionego przez nie piosenkarza, zaognia tylko całą sytuację. Sobotnia impreza przybiera, mówiąc eufemistycznie, nieprzyjemny obrót. Dziewczyny, będąc na fazie delta, nie będą potrafiły odróżnić rzeczywistości od tego, o czym myślą, że jest jedynie narkotyczną fantasmagorią.

Bohaterowie "Fazy Delta" mieszkają w małym mieście. Codziennie zmagają się z nudą oraz poczuciem beznadziei. Dżinie, Paoli oraz Marchewie towarzyszy przekonanie, że gdzieś tam, gdzieś indziej, istnieje prawdziwe życie. Nie jest ono jednak ich udziałem. I nigdy nie będzie, bo "prawdziwe życie" w ich narracji jest udziałem osób sławnych, bogatych. Bohaterki radzą sobie z otaczającą rzeczywistością jak potrafią - po tygodniu wypełnionym szkołą zaliczają sobotnią imprezę, aby w niedzielę iść obowiązkowo z rodzicami do kościoła.

O rodzinie Dżiny wiemy najwięcej. Dziewczyna ma ojca alkoholika, prze którego jest molestowana. Fakt, że bohaterka dokonująca makabrycznych czynów, została obdarzona takim bagażem doświadczeń, wydaje się być w jakimś stopniu próbą wyjaśnienia jej zachowania. Agresja, uwolniona przez środki psychoaktywne oraz poczucie nierealności sytuacji, znalazła ujście podczas imprezy.

"Faza Delta" poraża tym jak nuda, zamieniona za pomocą używek w destrukcyjną zabawę, może szybko i płynnie zmienić się w horror. I to nie taki wyobrażony, a dziejący się naprawdę, mający katastrofalny przebieg i jeszcze gorsze konsekwencje. Granica między rozrywkową a upiorną sobotą jest niezwykle labilna. Po przekroczeniu czerwonego światła zabawy, napędzanej narkotykami, znajduje się zło. Jest ono głupie, banalne, nie ma ku niemu podstaw, ale z pewnością nie jest niespodziewane. Między zabawnymi dialogami można było wyczuć, że coś wisi w powietrzu, że możemy spodziewać się zbliżającego koszmaru.

Barman Dżastin jest wyjątkowo nijaką postacią. Początkowo jest jedynie ciałem - wije się, pręży, ale nie ma prawa głosu. Gdy go wreszcie zabiera, nie wzbudza sympatii u widza. To wicie się, brak możliwości wypowiedzenia się przez większość przedstawienia, jest swego rodzaju instrumentalizacją. Barmanek jest potrzebny, ponieważ generuje dziewczęce pragnienia oraz konflikt. Przez swoje podobieństwo do ulubionego wokalisty jakby aspiruje do tego lepszego, prawdziwego świata, który nigdy nie będzie udziałem bohaterek. Barmanek Dżastinek jest małomiasteczkowym substytutem idola z telewizji i kolorowych okładek pism. To Dżina, Paola oraz Marchewa nadają mu znaczenie. On sam w sobie jest nieciekawym elementem. Dżastina jest tak mało istotna, że w przedstawieniu jest niczym kukła, nie ma potrzeby by była grana. De facto jest elementem scenografii animowanym nieustannie przez barmana.

Scena podzielona została na dwie części - pierwsza z nich stanowiła przestrzeń baru, druga zaś pokój Dżiny. Scenografia do "Fazy Delta" jest przeuroczo kiczowata - połyskująca, kolorowa, przywołująca na myśl lata osiemdziesiąte. Kwadratowe pufki kolorem korespondowały ze strojami bohaterów. Długie, srebrne pasy znajdowały się zarówno wokół baru, jak i sceny. Wspomniane pufy, w zależności od akcji, spełniały różne funkcje - raz były łóżkiem Dżiny, innym razem barowymi krzesłami, stołem, drzwiami z futryną, by w końcu przemienić się w część wyposażenia sali sądowej.

"Faza Delta" jest spektaklem dyplomowym studentów Studium Aktorskiego im. Aleksandra Sewruka w Olsztynie. Mimo tego, że w spektaklu występują osoby zaczynające dopiero swoje teatralne kariery, świetnie widać pracę nad mimiką, ciałem oraz głosem. Szczególnie wyraziste i przekonujące charaktery postaci stworzyły Katarzyna Trzeszczkowska oraz Natalia Lisicka.

"Faza Delta" to z pewnością interesująca propozycja, której warto dać szansę. Tym bardziej, że spektakl bierze udział w 24. Ogólnopolskim Konkursie na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji