Artykuły

Odkurzona klasyka

"Nie uchodzi, nie uchodzi... czyli Damy i huzary" w reż. Macieja Wojtyszki w Teatrze Rampa w Warszawie. Pisze Katarzyna Grabowska w portalu TVP.

Ciągle aktualny tekst sztuki "Damy i huzary" Aleksandra Fredry zyskał nowe oblicze w pełnej rozmachu inscenizacji przygotowanej przez zespół Teatru Rampa. Maciej Wojtyszko "odkurzył" klasykę, przerabiając ją na musical. Dla młodszej widowni przedstawienie obowiązkowe, dla starszej - niekoniecznie.

"Nie uchodzi, nie uchodzi... czyli Damy i huzary" dotyka najważniejszej i najbardziej skomplikowanej części ludzkiej egzystencji - stosunków damsko-męskich. Zostawiając interpretację dzieła XIX-wiecznego pisarza polonistom należy pamiętać, że nie każde dawne arcydzieło znosi trudną próbę czasu. W przypadku Fredry nietrudno o konstatację, że użyty język trochę trąci myszką, chociaż przesłanie jest nadal aktualne.

Pewnie dlatego główny pomysłodawca i realizator przedstawienia - Maciej Wojtyszko to reżyser, adaptator i autor tekstów piosenek w jednej osobie - postanowił zmienić formułę. Taka narodził się spektakl, łączący to co najlepsze ze sztuki Fredry z nowymi tekstami śpiewanych w duetach i tercetach arii.

Nowa jakość przedstawienia niejako wymusiła na aktorach trochę inne niż zazwyczaj zadania, którym w dużej mierze udało się sprostać. Nie obyło się wszakże bez drobnych wpadek. Szkoda, że zaproszony do roli Majora Wojciech Wysocki nie rozłożył swoich sił równo na cały spektakl - finał w jego wykonaniu wypadł nader blado. Takiego błędu na kocówkę nie ustrzegła się również partnerująca mu Katarzyna Kozak, która brawurowo wcieliła się w rolę Orgonowej, by w finale ledwo zaznaczyć swoją obecność na scenie.

Na uznanie zasługują dwa duety: Dominika Łakomska i Konrad Marszałek oraz Agnieszka "Fajka" Fajhauer i Mieczysław Morański. Komedia pomyłek w ich wykonaniu to prawdziwy popis aktorskiego kunsztu. Nie należy pominąć także postaci drugiego planu, których wysiłki rozbudowały spektakl i dodały mu humoru, graniczącego z parodią. Doskonale w tej formie odnalazł się przede wszystkim Tadeusz Woszczyński, którego bohater w każdej scenie rozbawiał widzów do łez.

W spektaklu duży nacisk położono na choreografię i wizualną stronę przedstawienia - rozmach inscenizacji zawdzięczamy autorce scenografii i kostiumów Grażynie Fołtyn-Kasprzak. Dużym atutem był akompaniament na żywo, który przygotował Jerzy Derfel. Łatwo wpadające w ucho melodie idealnie współgrały z lekką formułą całości. Niestety zbyt głośna muzyka skutecznie uniemożliwiała wyłowienie poszczególnych kwestii aktorów. Takie niedopracowanie szczegółów technicznych razi tym bardziej, że w przypadku Teatru Rampa nie jest to pierwsze przygotowane przez ten zespół przedstawienie stricte muzyczne.

Doceniając wysiłki realizatorów nie sposób oprzeć się wrażeniu, że "Nie uchodzi..." z racji oryginalnej interpretacji został przygotowany raczej z myślą o najmłodszych odbiorcach, których uwagę tak trudno skupić na długo. Wśród starszej widowni takie nagromadzenie "estradowych sztuczek" może trochę męczyć i po prostu... nużyć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji