Artykuły

Po "Klątwie": "Mocny spektakl", "Balansowanie na krawędzi", "Warto się z tym zmierzyć"

W czwartek w Imparcie wrocławscy widzowie obejrzeli "Klątwę" Olivera Frljicia. Przed spektaklem Krucjata Młodych zorganizowała publiczną modlitwę. - Modlimy się o uzdrowienie moralne narodu - mówili.

- Wystawiając tzw. sztukę, Impart dopuszcza się publicznego zgorszenia - przekonywali organizatorzy modlitwy. - To, co się dokonuje, jest nie do opisania: profanuje się wizerunek Krzyża Świętego, znieważa się wizerunek Jana Pawła II i flagę Watykanu. To jest szydzenie z Pana Boga. To jest bluźnierstwo wymierzone w wiarę katolicką. Bluźnierstwo to nie jest wolność słowa. Bluźnierstwo to jest przyzwyczajanie do ohydy, a w tym wypadku ma charakter publiczny.

"Klątwa" została pokazana w ramach programu festiwalu teatralnego Dialog, jednak spektakl nie był dotowany publicznymi pieniędzmi, wystawiono go wyłącznie z wpływów ze sprzedaży biletów. Mimo takiego rozwiązania wprowadzonego przez organizatorów festiwalu, ministerstwo kultury nie przekazało na Dialog obiecanego wcześniej pół miliona złotych.

O "Klątwie" powiedzieli:

Mira Żelechower-Aleksiun, malarka:

- Przypomina mi się rok 1983, kiedy Kazimierz Braun pokazywał we Wrocławiu "Dżumę". Wokół teatru stały milicyjne suki, a człowiek wybierał się tam ze świadomością, że wszystko może się wydarzyć i ze szczoteczką do zębów w torebce, na wszelki wypadek. Teraz jesteśmy w podobnym momencie i nie wiemy, czy czeka nas happy end. W czwartek na scenie Impartu zobaczyłam w scenografii dalszy ciąg tego, co widzieliśmy na ulicy z rozmodlonym tłumem, wzmożoną ochroną, policją, przeszukiwaniami. Bez tej oprawy ten kabaret polityczny, którym jest dla mnie "Klątwa" straciłby część swojego wyrazu. A jest to ostra, zdecydowana, młoda odpowiedź na to, co się dzieje w Polsce. Zbudowana z Hitchcockowską precyzją - mamy wybuch na początku, a potem napięcie rośnie. Zastanawialiśmy się ze znajomymi nad sceną defloracji zdjęcia reżysera, która budziła u części z nas opór. Ale ja uważam, że skoro krytykuje wszystko, powinien śmiać się i z siebie samego. Krytyka Kościoła zawarta w "Klątwie" ma, niestety, sens. On, oczywiście, jest podzielony tak jak my - obok tego, który może się przeglądać w spektaklu, jest też Kościół myślący, samokrytyczny, umiejący być w pokorze. Zresztą aktorzy nas, widzów, wcale nie traktują lepiej, to spektakl bezlitosny dla wszystkich Polaków, którzy dostaliśmy wolność i nie potrafiliśmy jej unieść. Oby ta szczepionka nam pomogła.

Arkadiusz Wojnarowski, producent filmowy, nauczyciel akademicki:

- To był mocny spektakl, może nie wybitny artystycznie, bo nie przeżyłem na nim katharsis, nie poczułem ciar na plecach, ale z pewnością odważny. Nie wiem, czy te sceny, które tak oburzyły przeciwników "Klątwy", były tu rzeczywiście potrzebne, może byłoby lepiej, gdyby nie dały pretekstu do demonstracji, a w zamian szansę na zmierzenie się z tym przedstawieniem większej grupie widzów. Zastanawiam się, czy aktorzy, którzy opowiadają w spektaklu o molestowaniu przez księży, mieli rzeczywiście takie doświadczenia, czy też była to tylko gra. Z całą pewnością te zwierzenia miały siłę wyrazu, usprawiedliwiającą mocne środki użyte w spektaklu. Polecam "Klątwę" wszystkim, którzy nie boją się odważnego teatru.

Agnieszka Wolny-Hamkało, poetka:

- Bardzo udany spektakl, autoironiczny, dynamiczny, i strasznie śmieszny. Bo to przecież komedia o nas. Byłoby szkoda, gdybyśmy stracili do siebie dystans i przestali widzieć siebie w krzywym zwierciadle. Teatr jest idealną, bezpieczną przestrzenią dla takich działań - czego tam nie wypierzemy, wcześniej czy później wybije na ulicach. Nie jestem oburzona scenami, które wywołały taki rozgłos. Byłam wręcz zaskoczona - po całej tej debacie wokół "Klątwy" spodziewałam się ostrzejszego przekazu. Ale na pewno trzeba na ten spektakl patrzeć w szerszym kontekście, wykraczającym poza samo przedstawienie, które we Wrocławiu zaczęło się przecież nie po trzecim dzwonku, ale dużo wcześniej, modlitwą Krucjaty Różańcowej przed Impartem, przeszukiwaniami przy wejściu, pospiesznym zjadaniem kanapek i wypijaniem wody, których nie można było wnieść do budynku. Pomyślałam, że coś jest nie tak w tej sytuacji - że te wszystkie podziały spowodowały, że jesteśmy strasznie spięci, obawiamy się, czy nie będzie agresji. Ale wrocławska publiczność była rewelacyjna. Nikt się nie oburzał, pani, która siedziała koło mnie, popłakała się ze śmiechu. Na widowni było dużo starszych, dystyngowanych ludzi. Wszyscy czuli, że to jest wydarzenie, że ten spektakl mógł zostać pokazany dzięki nam, widzom. Że to był też akt odwagi ze strony organizatorów, ale też mądrości, wrażliwości obywatelskiej i bezkompromisowości. I mając tego świadomość, wszyscy uśmiechaliśmy się do siebie w Imparcie w odruchu solidarności.

Rafał Kronenberger, aktor Teatru Polskiego we Wrocławiu i Teatru Polskiego w Podziemiu:

- Świetne przedstawienie. Lubię w teatrze takie balansowanie na krawędzi, która wciąż się przechyla między fikcją a rzeczywistością, aż w efekcie trudno nam jest jedno od drugiego odróżnić. Tematy dotyczące m.in. roli Kościoła, zostały tu potraktowane ostro, ale mnie to nie oburza. Uważam wręcz, że tak trzeba - im ostrzej będziemy o tym mówić, tym skuteczniej otworzymy oczy na problem. Żadna granica nie została tu przekroczona. Spektakl nie obraził mnie, choć dyskutuje z kanonami, które mamy w głowach mocno wdrukowane. Wyobrażam sobie, że obejrzenie tego przedstawienia może kogoś obudzić i sprowokować do przemyślenia pewnych tematów, wartości, postaw, których podważenie wcześniej nie przyszło mu do głowy. Przy czym cała rzecz jest oparta na "Klątwie" Stanisława Wyspiańskiego, która wciąż tu mocno funkcjonuje, jest wpisana w ten spektakl.

Małgorzata Stobiecka, specjalistka do spraw marketingu i promocji we Wrocławskim Teatrze Lalek:

- "Klątwa" to przedstawienie błyskotliwe, mądre, dynamiczne, zabawne i bardzo, bardzo mocne. Ale z całą pewnością nie są to tylko prowokacyjne sceny, które mnie osobiście w ogóle nie dotykają, choć jestem w stanie sobie wyobrazić, że kogoś bez dystansu, traktującego to, co się dzieje na scenie serio, mogą one oburzyć. Warto jednak zastanowić się przy okazji, dlaczego pojawiły się w spektaklu i na jaki problem zwracają uwagę.

Dla mnie "Klątwa" to spektakl o hipokryzji, której nie znoszę w naszym kraju. Krzyż w ręce, do kościoła co niedziela, ale sąsiadowi nie pomogę i w ogóle życzę mu jak najgorzej. Bardzo podoba mi się zabieg mieszania świata realnego z teatralnym - znakomite aktorstwo najbardziej widzę właśnie w tych niby realnych scenach. Nie jest to najlepszy spektakl, jaki widziałam w życiu, ale na pewno go zapamiętam. Chcę takiego teatru w Polsce. Odważnego, śmiałego, bez ograniczeń, nazywającego rzeczy po imieniu, skłaniającego do dyskusji.

Manifestacja przed spektaklem 'Klątwa' we Wrocławiu

15 ZDJĘĆ

Manifestacja przed spektaklem 'Klątwa' we Wrocławiu KORNELIA GŁOWACKA-WOLF

Magdalena Dzięciołowska, przedstawicielka Publiczności Teatru Polskiego we Wrocławiu:

- "Klątwę" znałam dotąd wyłącznie z relacji i recenzji, po obejrzeniu spektaklu uważam, że swoją siłą przerasta wszystko, co o nim napisano, a debata, która mu towarzyszy, jest uproszczona, spłycona i unieważnia sensy, które są w tym przedstawieniu nagromadzone. Tym bardziej że wszystkie zostały tu natychmiast podważone. To tak jakbyśmy przyszli coś zniszczyć, a Frljić zburzył nasze oczekiwania. Najlepszy przykład to ostatnia scena piłowania krzyża - zostaje obalony, upada idol, a za nim odsłania się kolejne wyzwanie. Powtórzę: to, co zobaczyłam w Imparcie jest wielokroć ważniejsze i cenniejsze od tego, co na temat "Klątwy" mogłam przeczytać wcześniej. A z tego płynie taki wniosek, że do teatru trzeba chodzić i go oglądać, doświadczać i przeżywać, a nie o teatrze opowiadać. Cena za to doświadczenie jest wysoka, i nie mam tu na myśli tylko ceny biletu, ale też gotowość, żeby pokonać lęki i strachy, związane ze zwykłym poczuciem bezpieczeństwa. Warto było się z tym zmierzyć.

Anna Karaban, specjalistka od PR:

- Pierwszy raz oglądałam "Klątwę" zaraz po premierze, kiedy atmosfera wokół spektaklu była bardzo gorąca, dlatego też tamten odbiór był mocniejszy. Teraz wiedziałam już, czego się spodziewać, ale kontekst festiwalu okazał się na tyle mocny, że przeżywałam go w zupełnie inny sposób. Ścieżka festiwalu jest tak ułożona, że tuż przed "Klątwą" oglądaliśmy "Hymn o miłości" Marty Górnickiej, który wydawał się rodzajem wstępu, wprowadzenia do spektaklu Frljicia. Bardzo dobrze, że mogliśmy "Klątwę" zobaczyć, że Tomasz Kireńczuk, kierownik programowy Dialogu wytrwał przy tej decyzji - uważam, że powinniśmy bronić wolności, dopóki ją jeszcze mamy.

Iza Polańska, nauczycielka:

- Dla mnie "Klątwa" była protestem przeciwko samemu sobie. Uważam, że Polacy są największymi wrogami właśnie samych siebie, co pokazuje nie tylko przedstawienie Frljicia, ale też "Wróg ludu" Jana Klaty, na którego podczas Dialogu pojechaliśmy do Krakowa. "Klątwa" pokazuje też, że poprzez głośne tłumaczenie siebie, wykrzyczenie siebie, można każdy symbol odwrócić. A przez to możemy zarówno siebie zniszczyć, jak i uczłowieczyć. Cieszę się, że mogłam zobaczyć to przedstawienie. Widziałam ludzi modlących się pod Impartem, sama noszę różaniec przy sobie. Ale nie odbiera mi on prawa do mierzenia się z takimi spektaklami.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji