Artykuły

Etos zawodowy

W szkole teatralnej uczono nas, że "aktor gra - albo nie żyje". Oznaczało to pokrótce, że absencję aktora w spektaklu, który właśnie serwowany jest na afiszu, usprawiedliwia jedynie jego zgon. Ostatnimi czasy powyższe stwierdzenie mocno się zdezaktualizowało - pisze Łukasz Witt-Michałowski w Lubelskiej Gazecie Teatralnej Proscenium.

Aktorka Szapołowska, miast występować na deskach Teatru Narodowego, w teorii wybrała chorobę, w praktyce zaś równoczesne jurorowanie na małym ekranie. Etos w zawodzie aktora zdarza się współcześnie rzadko i to, co dzisiaj nim nazywamy, u przedwojennych artystów scenicznych wywołałoby z pewnością uśmiech pobłażania, lub w najlepszym razie uchodziło za oczywistość.

Niedawno za pewnego aktora, już w trakcie spektaklu, organizować musiałem zastępstwo, ponieważ wybrał się na zdjęcia do filmu i błędnie oszacował realny czas powrotu. Pierwsza część przedstawienia, w tym tzw. exposé postaci, odbyła się bez jego fizycznej obecności. Główny bohater sztuki musiał prowadzić dialogi z duchem, ponieważ bus z Warszawy wiozący jego partnera scenicznego wjeżdżał właśnie, na domiar złego, w kolejną przeszkodę w walce z czasem - w jelenia. Fakt ten zasadniczo opóźnił jego przybycie.

Konrad Swinarski, pracując w stołecznym Ateneum, po którejś z próbowanych scen nijak nie potrafił odnaleźć reszty zespołu. Polecił więc inspicjentowi oraz wszystkim świętym odszukać zaginiony ensemble. Zgubę odnaleziono, przedziwnym zbiegiem okoliczności, na dachu budynku teatru - tam bowiem były najlepsze warunki do zażywania kąpieli słonecznych.

Czym z kolei jest etos w pracy reżysera? Jako młody aktor, świeżo po szkole, trafiłem w ręce pewnego reżysera, przez złośliwych uszczypliwie zwanego "Jarzyną prowincji". Za każdym razem, gdy podczas prób jeden z najbardziej doświadczonych i szanowanych w zespole tego teatru aktorów proponował mu jakieś rozwiązanie, reżyser ten krzyczał: "Świetnie! Świetnie!". Gdy z kolei proponowałem mu coś ja, odpowiadał: "Tu nie wiem". Można naturalnie założyć, że większość propozycji młodego adepta sztuki aktorskiej to śmieci, ale sądzę - nawet po latach, wykonując ten sam co ów pan zawód - iż ten ostatni niewiele ryzykował, spuszczając mnie z wodą, a sporo zyskiwał, włażąc w dupę jednemu z najważniejszych (obok dyrektora i jego żony) aktorów w tamtym teatrze.

Szczerze pisząc: nie wiem, czym jest dzisiaj etos zawodowy w naszej branży. Głowiłem się nad tym ostatnio, stojąc na dziedzińcu zamkowym przed pełną widownią, która w strugach deszczu przybyła, by zobaczyć nasz spektakl. Patrzyłem na scenę i oczyma wyobraźni widziałem aktorów łamiących sobie, niczym na jakiejś ślizgawce, nogi i ręce. Ociekając wodą, myślałem o odwołaniu wydarzenia i niemodnym już dzisiaj słowie "etos". A potem zobaczyłem, jak nasi aktorzy wyszli i zagrali tak, że z ulewy zrobiła się mżawka.

Na zdjęciu: Łukasz Witt-Michałowski.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji