Artykuły

Spieszmy się z zabawą, bo życie jest bardzo krótkie

W Teatrze Miejskim w Gliwicach trzecia już w tym sezonie premiera. Tym razem do repertuaru trafia czeska komedia z songami "Lekcja tańca w Zakładzie Weselno-Pogrzebowym Pana Bamby" w reżyserii Łukasza Czuja, dyrektora artystycznego sceny. - Nasz spektakl to taka zmysłowa ballada albo surrealna biesiada, w której żywioł karnawału miesza się z czymś nastrojowym - mówi reżyser przedstawienia.

Spektakl powstał w koprodukcji z Teatrem im. Modrzejewskiej w Legnicy. Premiera w piątek 13 października o godz. 19. Kolejne pokazy zaplanowano w sobotę, niedzielę i czwartek. Bilety: 29-34 zł.

***

Rozmowa z Łukaszem Czujem

Marta Odziomek: Najnowsza premiera Teatru Miejskiego to komedia według tekstów Bohumila Hrabala i Jarosława Haška. Jakich?

Łukasz Czuj: - Bazą scenariusza są motywy zaczerpnięte z twórczości Bohumila Hrabala, głównie z opowiadania "Bambini di Praga", w którym pisarz obnaża w jaki sposób działają agenci ubezpieczeniowi. Są to de facto oszuści, wyłudzający od starszych ludzi pieniądze, mamiąc ich obietnicą szczęśliwej przyszłości. Tekst uzupełniony został motywem z paradokumentalnej "Historii Partii Umiarkowanego Postępu (w Granicach Prawa)" autorstwa Jarosława Haška. Opowieści o happeningu, który Hašek, razem z kolegami, urządził w Pradze na początku XX wieku. Wspólnie założyli partię polityczną, wystawiając pisarza jako kandydata na starostę praskiego. Hašek zdobył jedynie 36 głosów, poniósł porażkę, ale przecież nie chodziło o to, by wygrać, ale by wyśmiać system i przy okazji nieco się zabawić, albowiem kampania wyborcza prowadzona była w czeskich piwiarniach.

W spektaklu połączyłem agentów ubezpieczeniowych Hrabala z działaczami partii Haška. Nie było to trudne, ponieważ obu pisarzy łączy podobny sposób widzenia i opisywania świata. Wspólny jest w ich twórczości motyw zgrywy i blagi. Wszak Jarosław Hašek był ideowym, duchowym ojcem Bohumila Hrabala, który wielokrotnie przyznawał, że inspiruje się jego punktem widzenia.

Rzecz dzieje się w Zakładzie Weselno-Pogrzebowym Pana Bamby. Co to za miejsce i kim jest jego właściciel?

- Zakład prowadzony jest przez pana Bambę, w spektaklu gra go aktorka - Joanna Gonschorek z Teatru Modrzejewskiej w Legnicy, z którym koprodukujemy to przedstawienie. Jest to postać tajemnicza, nieco perwersyjna, prowadząca wiele podejrzanych interesów. Pan Bamba to oddający się uciechom cielesnym, doczesnym smakosz życia. Wyznaje specyficzny rodzaj filozofii pojmowanej nie jako rozmyślania, ale bliskiej życiu, zmysłowej. Propaguje smakowanie życia w cieniu śmierci, a w tej degustacji towarzyszy mu nieustanna myśl o sprawach ostatecznych. I do tego też nakłania zebranych w jego zakładzie gości, którzy przybyli, aby wziąć udział w wieczorze agitacyjnym Jana Bucefała. Są to ludzie nieco samotni, mający swoje marzenia, pragnienia i obsesje. Spotkanie w Zakładzie Pana Bamby jest momentem, w którym odsłaniają głęboko ukryte fragmenty osobowości. Nakłania ich do tego właśnie właściciel lokalu, który - prócz pełnienia funkcji służbowych - jest także kimś w rodzaju reżysera, mistrza ceremonii, organizatora zabawy, odpowiedzialnego za jej dobry klimat.

W jaki sposób pozostali bohaterowie odsłaniają się przed Bambą?

- Czynią to poprzez teksty piosenek napisanych przez Michała Chludzińskiego, które - tak jak muzyka Łukasza Matuszyka - są bardzo ważne w tym spektaklu. To one są motorem, który prowadzi całą opowieść. Każdy z songów to właściwie indywidualny monolog opowiadający o skrywanych przez gości tajemnicach. Są one oczywiście bardzo różne. Na przykład dozorca z domu wariatów śpiewa piosenkę, która brzmi jak aria z "Halki" Moniuszki! Bo groteska i zabawa mieszają się tu z powagą. Wszystko narysowane jest mocną, wyrazistą kreską, jak w komiksie. Aktorzy występują w mocnym makijażu, noszą peruki. Bawimy się przerysowaniem.

O czym chcecie powiedzieć publiczności poprzez taką treść i formę?

- O tym, że warto być optymistą i korzystać z życia, mimo że zbliża się śmierć. Im bliżej ona jest, tym zabawa bohaterów jest bardziej intensywna, orgiastyczna. Istotny jest tu również motyw rozbuchanej erotyki, ponieważ nie od dziś wiadomo, że Eros i Tanatos od zawsze są połączeni. Tutaj bliskość śmierci, poczucie jej rychłego nadejścia, wywołuje pewne uwolnienie zmysłów. Erotyka wybucha z całą mocą.

Nasz spektakl to taka zmysłowa ballada albo surrealna biesiada, w której żywioł karnawału miesza się z czymś nastrojowym. Klimat wesela i pogrzebu nieustannie się tu przenika - tak jak w orkiestrze weselno-pogrzebowej wymyślonej przez Gorana Bregovića i Emila Kusturicy.

Jak się do tego czeskiego widzenia świata ma nasz polski smutek?

- W spektaklu, owszem, sporo jest tych czeskich poglądów na życie, ale są one przefiltrowane przez polską tradycję. My niestety jesteśmy bardziej skrępowani. Potrzebujemy więcej alkoholu, by uwolnić swoje skrywane emocje. Czechom wystarczą dwa piwa. Mają dystans do siebie, rzeczywistości i historii. Nie bez powodu ich najsłynniejszym bohaterem literackim jest wymyślony przez Haška, obnażający głupotę wojny Wojak Szwejk. Hašek to przodek surrealistów, dadaistów, futurystów. U nas takim wyznawcą idei blagi był Witkacy. Ci artyści wierzyli, że nadęcie, oficjalne rytuały, można rozsadzić za pomocą żartu, obśmiania wszystkiego, co poważne. Są dwie drogi, by negować system - albo walczyć, albo parodiować. Mam wrażenie, że historia, którą pokażemy na scenie, świetnie będzie się rymowała z dzisiejszą polską rzeczywistością.

To spektakl, który powstał w koprodukcji z teatrem z Legnicy. Jakie to daje korzyści?

- Jest to współpraca, która daje możliwość zdobycia aktorom gliwickiego teatru nowych doświadczeń, a dla całego teatru jest ważnym wyzwaniem produkcyjnym. Dzięki koprodukcji spektakl będzie miał przedłużony żywot, ponieważ będzie grany na obu scenach. No i został sfinansowany z funduszy obu teatrów. Połączyliśmy dwa zespoły - pięciu aktorów z Legnicy i pięciu z Gliwic. Mam wrażenie, że udało mi się uwolnić w nich pewną swobodę grania, której wymaga tego typu literatura. Bawią się tym światem, zarażają widzów pozytywną energią. Bo my nie chcemy tym spektaklem nikogo zbawiać, pouczać ani moralizować. Tylko naładować odbiorców optymizmem i jednocześnie skłonić ich do refleksji nad kruchością życia, bo najważniejsze jest to, by na sprawy przykre patrzeć z pewną dawką optymizmu. Podkradnijmy Czechom ten szczególny rodzaj radości życia! Nie czekajmy z hulanką, spieszmy się z zabawą, bo życie jest bardzo krótkie. Doświadczmy jej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji