Artykuły

Publiczność zakopiańska jest wspaniała

- Paweł Mykietyn, kompozytor muzyki współczesnej o światowej sławie, nie ograniczył się w swoich pomysłach tylko do tego, co najnowsze. Chwała mu za znalezienie "złotego środka". W tegorocznym programie znalazły się też nasze wcześniejsze, z różnych powodów niezrealizowane pomysły - z Danutą Sztencel, koordynatorką zakopiańskiego Festiwalu "Muzyka na Szczytach" i prezeską Stowarzyszenia im. Mieczysława Karłowicza, rozmawia Beata Zalot z Tygodnika Podhalańskiego.

IX edycja "Muzyki na Szczytach" za nami. Organizacyjnie i logistycznie ogarnąć tak duże przedsięwzięcie na pewno nie jest łatwo. Mały sztab ludzi z panią na czele, ogromna ilość pracy, stres, a jednak ubytku entuzjazmu i energii u pani prezes nie zauważam.

- Zmęczenie rozliczaniem poprzedniej edycji, organizacją, zdobywaniem pieniędzy znika w momencie, gdy rozbrzmiewa pierwsza nuta koncertu inaugurującego festiwal. Wtedy wszystko odbywa się już "samo", na mnie spływa błogi spokój, zawsze jednak podszyty niepokojem, bo jakieś niespodzianki zawsze mogą się przydarzyć.

Odkąd dyrektorem artystycznym Muzyki na Szczytach został Paweł Mykietyn, repertuar festiwalu nieco bardziej zwrócił się w kierunku muzyki współczesnej. Czy nie było obawy, że publiczność odwróci się od was?

- Publiczność zakopiańska jest wspaniała. Bywało już nieraz, że z duszą na ramieniu czekaliśmy na jej reakcję. Podczas festiwalu staramy się zapewnić różnorodność zarówno w repertuarze muzycznym, jak i w prezentowaniu wielu dziedzin sztuki: malarstwa, rzeźby, filmu, sztuki regionalnej. Wyraźnie zauważamy, jak bardzo jest to doceniane i jak rozszerza grono zainteresowanych tygodniem święta kultury, jaką staje się "Muzyka na Szczytach". Nie poszliśmy do szufladki.

Paweł Mykietyn, kompozytor muzyki współczesnej o światowej sławie, nie ograniczył się w swoich pomysłach tylko do tego, co najnowsze. Chwała mu za znalezienie "złotego środka". W tegorocznym programie znalazły się też nasze wcześniejsze, z różnych powodów niezrealizowane pomysły, jak - chociażby monodram "Kontrabasista", jak zwykle brawurowo, wykonany przez Jerzego Stuhra.

Podobno pomysł padł już przed II edycją. Czemu dopiero teraz udało się go zaprosić?

- Przyczyna była prozaiczna. Teatr im. Witkiewicza był przez długi czas w remoncie, a tylko na prawdziwej scenie aktor zgodził się wystąpić. Z tym problemem borykamy się ciągle, ponieważ prawdziwej sceny muzycznej Zakopane nie posiada. Tylko my wiemy, ile wspaniałych koncertów umyka "dzięki temu".

W historii Zakopanego wybitne postacie polskiej kultury odgrywały istotną rolę. Mam wrażenie, że "Muzyka na Szczytach" to nie tylko szereg koncertów, że kryje się pod jej istnieniem coś więcej.

- Tym pytaniem dotknęła pani ważnego tematu. W sposób bardzo naturalny chcemy zbliżyć do siebie tych, którzy w końcu bez siebie nie mogą żyć: artystów i ich publiczność. Gościnny Dom pod Jedlami użycza już od kilku lat swoje wnętrze Klubowi Rozmów na Szczytach, gdzie nie tylko można się przysłuchiwać dyskusjom dziennikarzy z artystami, ale również czynnie w nich uczestniczyć. Bywa poważnie, bywa wesoło.

Przez cały festiwalowy tydzień naszymi gośćmi byli czołowi polscy kompozytorzy Paweł Szymański i wspomniany wcześniej Paweł Mykietyn, poezję św. Jana Pawła II oraz Adama Mickiewicza deklamował Jerzy Trela, można było być świadkiem rozmowy z Jego Eminencją księdzem kardynałem Stanisławem Dziwiszem. W ten sposób uczciliśmy 20-lecie bytności polskiego Papieża w Zakopanem. Resztę uczyniła za nas muzyka, podobno najlepszy język do komunikacji z Bogiem.

Dla Pani osobiście, które wydarzenie tej edycji festiwalu było najważniejsze, najciekawsze?

- To trudne pytanie, bo było dla mnie wiele ważnych i ciekawych wydarzeń, choćby wspomniany "Kontrabasista", Koncert Podwójny na dwa flety Pawła Mykietyna, koncert finałowy z Jerzym Trelą, Adamem Strugiem i zespołem Kwadrofonik. Na zawsze pozostanie w mojej pamięci rok 2009 i koncert z okazji 100-lecia śmierci Mieczysława Karłowicza z udziałem Orkiestry Akademii Beethovenowskiej, dyrygowanej przez Gabriela Chmurę z udziałem Janusza Wawrowskiego, Bogumiły Dziel-Wawrowskiej i.... Grzegorza Turnaua, który na naszą prośbę opracował i wykonał Pieśni Karłowicza.

Festiwal "Muzyka na Szczytach" to często nazwiska światowe, wydarzenia, których nam zazdroszczą melomani choćby z innych zakątków Polski. Ale frekwencja nie rzuca na kolana. Dla widzów to gratka, gdy dla ok. 250 osób występuje Kronos Quartet, ale czy dla organizatorów to nie jest przykre, gdy podczas ważnego koncertu nie udaje się zapełnić kościoła św. Krzyża?

- Koncert Kronos Quartet był pierwszym koncertem pierwszego festiwalu "Muzyka na Szczytach". Debiut nasz i naszej publiczności, która okazała się tak wrażliwa, że po zakończeniu III Kwartetu profesora Henryka Mikołaja Góreckiego zwróciła się w kierunku kompozytora i jemu biła brawo. Czy w takiej chwili potrzebny jest stadion widzów?

Co jakiś czas podczas tegorocznego festiwalu pojawiał się temat budowy sali koncertowej w Zakopanem. Czy jest jakaś realna szansa, że w końcu miasto doczeka się tej inwestycji?

- Chciałoby się odpowiedzieć: nie do mnie pytanie. Ale to ja "włożyłam kij w mrowisko", więc odpowiem nieco żartobliwie: szansa jest, a sala koncertowa być musi.

Czy można już uchylić rąbka tajemnicy na temat jubileuszowej X edycji festiwalu za rok? Kto wystąpi?

- Jubileuszową "Muzykę na Szczytach" rozpoczniemy wyjątkowo wcześnie, bo 1 września 2018 r. Tylko tym terminem dysponuje bowiem gwiazda festiwalu Kronos Quartet. Zobaczymy, czy tym razem kościół św. Krzyża zapełni się do ostatniego miejsca.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji