Artykuły

Jeszcze szerszy człowiek

"Św. Idiota" wg Fiodora Dostojewskiego w reż. Janusza Opryńskiego w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej. Pisze Kinga Kościak.

Teatr Polski z Bielska-Białej w nowym sezonie przywitał nas premierą pt. "św. Idiota" w reżyserii Janusza Opryńskiego. To już kolejna inscenizacja dorobku Dostojewskiego w repertuarze dyrektora lubelskiego teatru Provisorium. Poprzednia - "Bracia Karamazow" - odbiła się w świecie teatru szerokim echem, zdobywając liczne, prestiżowe nagrody, m.in. Gwarancji Kultury TVP Kultura, i uczestnicząc w najważniejszych polskich i zagranicznych festiwalach. Bielska sztuka to dziecko długotrwałej fascynacji Opryńskiego twórczością Dostojewskiego, a w szczególności jej warstwą metafizyczną, mocno tu zespoloną z kreacją jurodiwych - "świętych szaleńców" - mogących, jak sam pisał: "zmusić nas do odkrycia naszej duchowości". Jak dalece ich poszukuje, możemy rozpoznać już poprzez subtelny skrót "św." umieszczony w tytule, symptom wciąż toczącej substancje odżywcze więzi łączącej go z osobą Cezarego Wodzińskiego i jego wielkiej antropologicznej pracy, jaką wykonał względem fenomenu jurodiwych. Dlaczego właśnie jurodiwi, ci "poronieni prorocy", niespełna zmysłów obłąkańcy od wieków zasiedlają masową wyobraźnię, każąc tłumaczyć swój bełkot, szukać sensów, rozłupywać zastany porządek? Może ze względu na swą nietypowość, graniczność, wspomniany przez Wodzińskiego apofatyzm? A może dlatego, że w całej tej ludzkiej farsie, zwierzęcych popędach i diabelskich podszeptach pozwalają odnaleźć zupełnie nową perspektywę - perspektywę innego siebie? I choć na chwilę uwierzyć idiocie.

Książę Lew Nikołajewicz Myszkin przybywa do rodziny Jepanczynów po długotrwałej kuracji w Szwajcarii. W odzyskaniu zdrowia pomaga mu ryk oślicy, rozjaśniający jego myśl i czyniący zdrowym na karykaturalne i pewnie bluźniercze podobieństwo do chrześcijańskiego "powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja". Kategorię "rozjaśniającej głupoty" tłukł nam już Opryński do głowy w "Braciach Karamazow" ustami lokaja, ale również w porażającym monologu Iwana Karamazowa: "Im głupiej, tym bliżej istoty. Im głupiej, tym jaśniej, głupota jest zwięzła i niewymyślna, a rozum zawiły i skryty". Oświecony więc Myszkin, powołując się na powinowactwo z panią domu, prędko zostaje przyjęty i można powiedzieć pochłonięty przez głodnych novum a znużonych własnymi ułomnościami osobników. Traktowany na poły jako eksponat godny Kunstkamery, na poły jako święty lub anioł "Bóg mi pana zesłał" Myszkin szybko zdobywa względy rodziny stanowiącej przykład rosyjskiej arystokracji XIX wieku. Wiele się wydarzy w wyniku tego spotkania a nikt nie wyjdzie z niego bez szwanku. Nowa konstelacja domowników stworzy kolejne maski i nowe gry, w których można przegrywać własne życia. Wzbogacona o nowego członka wplącze go w sieć żądz i intryg, sama nabawiając się "idiotyzmu", w którym na chwilę się przejrzy, by poznać innego, "możliwego siebie", a po chwili olśnienia utonąć w dobrze znanym, rodzinnym, a może rodowym bagienku.

Tytułowy idiota w inscenizacji Opryńskiego to naiwniak wplątany w miłość niemożliwą. Zauważalne postaci kobiece rozstrzygają swe losy według patriarchalnej reguły: "płacisz - jestem twoja", odkrycie totalne pojawiające się za sprawą Myszkina: "nie jestem towarem", rodzi pascalowski lęk, wzmacniając stare mechanizmy: destrukcję i autodestrukcję. Recepta na obłęd gotowa a dwubiegunowość już szlifuje bieguny. Mimo, że pojawiają się "nowe" kobiety i nowe karty, nauczeni jesteśmy grać pozostałymi. Niemożność oderwania się od znanych mechanizmów, skonfrontowana z niepojętym odmiennym i (przecież) możliwym, rodzi w efekcie jeszcze mroczniejszą głębię, jeszcze bardziej bolesną niż do tej pory zdradę siebie - ale już nie siebie. Bo od kiedy w życie jednostki dostało się sacrum, ono również musi pozostać - po równi - zdeptane.

W bielskiem spektaklu widać ducha lubelskich "Braci Karamazow", a jednak na scenie panuje większy chaos, spektakl, nie tak metodyczny, skoncentrowany, pozwala oderwać od siebie uwagę, choć drażni, nie porusza widza na wskroś, mniej tu jest Boga, mniej filozofii, mniej mężczyzn, z racji żeńskiego kontekstu mamy za to głęboką, nieprzepracowaną relację świętość-grzech, destrukcję, więcej demonizmu. Spektakl Opryńskiego ogląda się z bólem, męczą zwroty akcji, do arytmii doprowadza huśtawka nastrojów i uczuć. I nie ma spokoju. Mimo że od początku znane jest zakończenie, wszyscy muszą pokonać własną drogę - od początku do końca. W nieskończoność powtarzając gesty, od których chcą się uwolnić, a nigdy im się to nie uda. Na szczególną uwagę zasługuje kreacja Oriany Soiki w roli Nastasji Baraszkowej, uosabiającej archetyp świętej nierządnicy, której udaje się zilustrować targające bohaterką antynomie. Grą aktorską zachwyca także Grzegorz Margas w roli Hipolita, stanowiąc, na oko, fabułowy sztafaż, staje się przekonującym uosobieniem spazmatycznego obłędu człowieka pełnego żądz i ambicji - człowieka Dostojewskiego. W roli świętego obłąkańca nie zaskakuje bielskiego widza Rafał Sawicki, nie tak dawno wcielający się w postać don Kichota, gdzie jednak więcej szaleństwa w szaleństwie i wówczas okazało się metodą na zbudowanie postaci. W moim odczuciu Bielska inscenizacja udanie zawiera w sobie wszystkie najważniejsze tematy XIX-wiecznego "Idioty", wskazując jak bardzo chłonnym na wszelkiego rodzaju adaptacje jest materiałem. Ukazując nihilistyczną rzeczywistość ówczesnej Rosji, konfrontuje jej zblazowane maniery z figurą "idioty", który tę rzeczywistość poszerza i od-świeża. Człowiek Dostojewskiego rzuca się po nowy obraz siebie "na podobieństwo" - by ostatecznie "spęcherzowiony" światłem i ciepłem, upaść. Okradziony, oszołomiony, martwy/a. Czy wszelkie próby są chybione? Czy pojedynczy, samobójczy wyskok dostarcza obserwatorom jakiejś wiedzy? W końcu - czy da się to rozstrzygnąć? Wychodzimy z bielskiego teatru z pełnymi pustką kieszeniami. Dymitr Karamazow: "Człowiek jest szeroki. Zbyt szeroki. Ja bym go zwęził". Dzięki (św.) idiocie staje się jeszcze szerszy.

I tylko szkoda, że Cezary Wodziński nigdy nie przełożył "Idioty" na język polski. Żeby kończyć recenzję "Idioty" - Karamazowem...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji