Artykuły

W Zjednoczonym Królestwie Burgundii i Krasawii

Rzecz dzieje się w Zjednoczonym Królestwie Burgundii i Krasawii. Wszyscy spotykają się na święcie narodowym. A może grają przed sobą w programie telewizyjnym, z którego nie da się wyjść? 30 września w Teatrze Nowym w Poznaniu premiera "Iwony, księżniczki Burgunda" w reżyserii Magdaleny Miklasz.

Magdalenę Miklasz łapię między próbami. Gdy rozmawiamy, zostało jeszcze półtora tygodnia do premiery.

- Dzisiejsza próba? Skończyła się kłótnią - uśmiecha się. - To była wspaniała kłótnia. Kluczowa, o kluczową scenę. Bo czego tak naprawdę Książę chce od Iwony? Co chce od niej wydobyć, uzyskać, czemu ją tak męczy? Tutaj jest cała tajemnica - mówi. Czym skończyła się kłótnia? - Bardzo dobrą sceną. Doszliśmy do tego, gdzie jest dziura w całym. Wspólnie doszliśmy do sedna. Alicja Juszkiewicz grająca Iwonę stwierdziła: "Zróbmy to jeszcze raz". I poszło.

W Zjednoczonym Królestwie Burgundii i Krasawii

"Mamy wszystko pod kontrolą. Wiemy, co jest dla nas najlepsze. Wybraliśmy najzdrowszą dietę, ładnie położone mieszkanie, wygodne i modne ciuchy. Znaleźliśmy sobie najlepszego dostępnego partnera i mamy krąg sprawdzonych przyjaciół, na których zawsze możemy liczyć. Żyjemy sobie jak księżniczki i jesteśmy bardzo szczęśliwi. Najszczęśliwsi. Niech no tylko ktoś spróbuje powiedzieć, że nie jesteśmy. Że źle wybraliśmy. Poderżniemy mu gardło z lekkim sercem" - tak Teatr Nowy zapowiada premierę "Iwony, księżniczki Burgunda", która odbędzie się w sobotę 30 września o godz. 19.

Magdalena Miklasz ostatnio adaptowała komiks "Łauma, czyli czarownica" w Teatrze Dramatycznym w Wałbrzychu. W Teatrze Nowym w Poznaniu reżyserowała w 2013 r. spektakl "Dom Bernardy Alba" Federica Garcii Lorki. Propozycja, by teraz zmierzyć się z Witoldem Gombrowiczem, wyszła od dyrektora teatru, ale wybór dramatu należał do niej.

- Temat siedział we mnie od dzieciństwa, kiedy po raz pierwszy obejrzałam "Iwonę..." w Teatrze Telewizji - opowiada. - Zafascynował mnie ten mechanizm, który uruchamia Gombrowicz, wprowadzając do dramatu niemą postać. Milcząca Iwona staje się punktem odniesienia, zwierciadłem, w którym odbijają się pozostali bohaterowie dramatu. Osoba, która nie podejmuje konwencji, proponowanej przez nas formy, powoduje przeróżne reakcje.

Mówimy komuś: "cześć", a on nie odpowiada. Jakie myśli we mnie to powoduje, jaką lawinę lęków i kompleksów może uruchomić? - mówi. - "Iwona..." jest poza tym dramatem rodzinnym, a żaden temat nie jest dla mnie bardziej przejmujący i nierzadko tragiczny od człowieka uwikłanego w układy rodzinne, relacje z najbliższymi. Takie, z których trudno się wyplątać. Gombrowicz na dokładkę nazywa matkę - królową, a ojca - królem i dzięki temu dramat rodzinny przeistacza się w dramat państwowy, wszystko jest dużo bardziej wyostrzone, a stawka jeszcze większa, bo kompromitacja króla jest kompromitacją całego kraju.

Reżyserka wspólnie z dramaturgiem Żelisławem Żelisławskim umiejscowili dramat w wymyślonym Zjednoczonym Królestwie Burgundii i Krasawii.

Miklasz: - Pierwszy akt otwieramy świętem narodowym. U Gombrowicza pierwsze sceny również rozgrywają się w Dniu Święta Narodowego, ale jest to temat poboczny. Ja natomiast chciałam wyciągnąć to zdarzenie na plan pierwszy. Kusiło mnie, żeby wszystkie postaci od razu spotkały się w takiej sytuacji, która wymaga określonych form zachowań. Te formy i cały porządek uroczystości święta narodowego kreują wizerunek kraju. I oto jesteśmy w Zjednoczonym Królestwie Burgundii i Krasawii, krainie, która potrzebuje bardzo silnego wizerunku, potrzebuje coś sobie naddać, żeby istnieć.

A może jesteśmy w telewizji

- Od zawsze kręciła mnie u Gombrowicza pewna teatralność w ludzkich relacjach, sztuczność, granie przed sobą i innymi. Daje to fantastyczne pole do zabawy teatralnej. Mam nadzieję, że będzie zauważalne w naszej "Iwonie..." - zapowiada Miklasz. - Liczę, że uda się zaprezentować spektakl o kilku warstwach. O rodzinie, państwie, dziwnej, pokrętnej miłości między Księciem i Iwoną. O tym, jak człowiek pragnie odejść od zapisanego scenariusza życiowego, zmienić schemat, sprzeciwić się rodzinie, układom społecznym, ale nie potrafi tego zrobić, bo brakuje mu odwagi. A przede wszystkim - o tym, co to znaczy być sztucznym, a co naturalnym, prawdziwym i zakłamanym. A to wszystko podlane sosem teatralno-telewizyjnym. Sama przestrzeń przypominać będzie halę produkcyjną w telewizji. Może pałac królewski jest telewizją, a wszystkie postaci są aktorami w jakimś dziwnym reality show, gdzie rzeczywistość miesza się ze światem kreacji i snami? - opisuje.

Szukając swojego sposobu na Gombrowicza, starała się zapomnieć o realizacjach "Iwony, księżniczki Burgunda" zapisanych w tradycji teatru. Inspiracją było dla niej m.in. kino Roya Anderssona i serial "Miasteczko Twin Peaks".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji