Wielka partia Hasmik Papian
Po blisko 150 latach słynna opera Vincenza Belliniego "Norma" znalazła się znów w repertuarze Teatru Wielkiego w Warszawie. Przypomnę, że prapremiera odbyła się 26 grudnia 1831 r. w mediolańskiej La Scali. Polskie premiery: 1843 r. - wersja oryginalna i 1845 r. - wersja polska w przekładzie J. Jasińskiego. I chociaż dzieło to zdobyło trwałe miejsce w repertuarze światowym - od tego czasu w Warszawie nie było wystawiane. Dlatego też dobrze się stało, że dyrektor Sławomir Pietras przekonał solistów i zespół do zrealizowania szczytowego dzieła okresu Romantyzmu, tak wspaniałego w historii wokalistyki. Ale czy odniesie sukces?
Belliniego (1801-1835) zafascynował dramat Aleksandra Soumeta "Norma, czyli dzieciobójstwo", podsunięty mu przez jedną z przyjaciółek i zwrócił się z prośbą do Felice Romaniego o napisanie libretta. Akcja rozgrywa się w Galii, 50 lat przed narodzeniem Chrystusa, a na treść składają się wielkie namiętności, zdrady i szlachetne uczucia, dramaty wyborów, trudne decyzje. Nie tylko najwyższej kapłanki Druidów - Normy, ale także dwóch innych osób - dziewicy Adalgisy i rzymskiego prokonsula Pollione.
"Norma" to niewątpliwe arcydzieło ze względu na niezwykle trudną partię sopranową tytułowej bohaterki, którą Bellini napisał dla śpiewaczki Giuditty Pasty. Wykonawczyni tej roli - piękna Hasmik Papian z Armenii - pokazała cały swój przebogaty kunszt wokalny, bezbłędnie i przekonująco prezentując arie solowe i duety. Zresztą bardzo ciepłe przyjęcie popisów tej artystki (długotrwałe spontaniczne oklaski) może świadczyć o podziwie dla jej interpretacji. Również Joanna Cortes jako Adalgisa dała prawdziwy koncert swoich wielkich możliwości artystycznych, ukazując całe piękno i siłę swojego głosu. Ryszard Wróblewski w roli Pollione starał się dorównać paniom i to z powodzeniem. Krótko mówiąc: jest to opera trudna w odbiorze ze względu na dość statyczną akcję i długość przedstawienia. Jest to jednak opera posiadająca niezwykle piękną i niepowtarzalną warstwę muzyczną i partie wokalne stawiające artystom najwyższe wymagania. Radosław Żukowski, Anna Vranova, Adam Zdunikowski i chór wspaniale uzupełniali partie głównych bohaterów. Może jedynie statystujące dzieci były znudzone i senne.
Przedstawienie w Teatrze Wielkim sprawnie i z dużą kulturą muzyczną wyreżyserowała Fedora Barbieri - wielka mezzosopranistka włoska starszego pokolenia (ur. 1920 r.), wykonawczyni wielu partii na najwspanialszych scenach operowych świata. Niewątpliwego blasku i piękna operze przydał monumentalnymi dekoracjami Andrzej Majewski, którego uniwersalny pomysł zamiany świętego dębu w rytualny stos przyniósł pożądany efekt. Orkiestrę prowadził sprawnie i z dużą precyzją Jose Maria Florencio Junior - utalentowany dyrygent z Brazylii.
Tak więc warto zobaczyć "Normę" - dzieło niezwykłe i zupełnie nieznane, a w nim plejadę świetnych artystów z Polski i ze świata. Jak długo utrzyma się na afiszu?