Artykuły

Aż 145 lat musieli czekać warszawiacy na premierę "szczytowego dzieła najwspanialszego okresu w historii wokalistyki" - napisał w programie dyr. Sławomir Pietras. Od soboty 15 lutego "Norma", stawiająca przed wykonawcami realizatorami karkołomne wręcz trudności, będąca popisem belcanta, znajduje się już na afiszu stołecznego Teatru Wielkiego, podpisana nazwiskami wybitnymi. Po "Greku Zorbie" i "Krakowiakach góralach" zrealizowano dzieło, którego premierę uznać należy za wydarzenie artystyczne sezonu. Twórcom udało się bowiem osiągnąć rzadką na operowej scenie harmonię między formą muzyczną i teatralną, czystym popisem prawdą wyrazu, wreszcie "dramatem" i "konwencją". Zasługa to jednej z największych artystek włoskich XX w. debiutującej w roku 1991 reżysersko w Łodzi "Rycerskością wieśniaczą" - Fedory Barbieri, wybitnego artysty scenografa Andrzeja Majewskiego, którego dekoracje i kostiumy przejdą zapewne do historii gatunku operowego. Także osiągnięcia znanego nam również Jose Marii Florencio Juniora (kierownictwo muzyczne) i solistów; Moniki Chabros w partii tytułowej, Joanny Cortes i Adalgisa). Sylwestra Kosteckiego (Pollione), Romualda Tesarowicza (Oroveso). Dramat miłości i zazdrości prowadzący do śmierci, rozgrywający się w Galii, około 50 r. p.n.e. dzięki kunsztowi wokalnemu, niezwykle precyzyjnej reżyserii i wspaniale organizującej całość, poetyckiej, symbolicznej scenografii, nabrał cech uniwersalnej przypowieści. Łatwo zrozumieć, dlaczego "Normę" tak lubiła wielka Callas, przywracając ją po wielu latach przerwy Europie (swoją drogą w 1958 r. w La Scali w obecności prezydenta Włoch zerwała spektakl opery Belliniego, wywołała skandal).

W premierze uczestniczył Lech Wałęsa z małżonką, marszałek Sejmu - Waldemar Chrzanowski, przedstawiciele Korpusu Dyplomatycznego. Był obecny również senator, wojewoda łódzki Waldemar Bohdanowicz.

Sponsorowała przedstawienie firma włoska "Fiat", a przyjechali na premierę dyrektorzy z 12 teatrów europejskich. Owacje na stojąco trwały pół godziny.