Artykuły

Teatr dialogu i publicystyki

Przez obóz narodowy okrzyknięty paszkwilem na patriotę, w Koszalinie zaskarbił serca widzów. Spektakl "Mosdorf. Rekonstrukcja" zdobył nagrodę publiczności podczas ósmego m-Teatru. Ze sztuką "Mosdorf. Rekonstrukcja" do Bałtyckiego Teatru Dramatycznego przyjechał Teatr Nowy z Poznania - pisze Joanna Krężelewska w Głosie Koszalińskim.

Pomysł na ten spektakl "narodził się" na festiwalu Sopot Non-Fiction. Po odczytaniu piętnastominutowej etiudy jej autor Beniamin Bukowski dostał od dyrektora Piotra Kluszczyńskiego propozycję współpracy. Jak tłumaczył później Kruszczyński, sprowokowała go do tego "próba odnalezienia głębi człowieczeństwa w skrajnych postawach". - Teatr nie powinien obawiać się dialogu z widzami, którzy mogą dany temat kwestionować albo nadmiernie wspierać - podkreślił na konferencji poprzedzającej premierę spektaklu - debiutu reżyserskiego Beniamina M. Bukowskiego.

Obóz Wielkiej Polski

Spektakl przybliża biografię Jana Mosdorfa, przedwojennego publicysty, filozofa i polityka, twórcy Obozu Narodowo-Radykalnego (ONR) i głosiciela hasła "Wielkiej Polski". Zaczyna go pytanie, które wypranym z emocji głosem zadaje narratorka Antonina Choroszy (rok temu przez widzów m-Teatru nagrodzona tytułem Najlepszej Aktorki Konfrontacji). Pyta widzów, kto wie cokolwiek o Janie Mosdorfie. Nie zgłasza się nikt. Skoro tak, publiczność dostaje prawy prosty pod żebra - Mosdorf staje na scenie obok Hitlera. Ich poglądy są w wielu punktach zbieżne, a różnica między nimi - słyszymy - jest taka, że jednemu się udało wcielić je w życie.

- Dla nacjonalistów Mosdorf jest bohaterem, wzorem do naśladowania. Jednak to, które elementy jego biografii wracają dziś w dyskursie historycznym, zależy już od tego, jakie ktoś ma przekonania polityczne - podkreślił Beniamin Bukowski.

Język nasz powszedni

Co ważne, rekonstrukcja życia tytułowego bohatera to tylko pretekst do dyskusji o współczesności. O współczesnym języku. Języku nienawiści. To pytanie, czy da się ten język rozbroić przez działania teatralne. Tekst, w który Bukowski wplótł m.in. fragmenty wystąpień Jarosława Kaczyńskiego oraz wpisy internautów, komentujących choćby kwestię przyjęcia do kraju uchodźców, prowokuje brutalnością. Tyle, że brutalność ta nie jest sceniczną fikcją.

Po spektaklu koszalińska publiczność w licznym gronie zjawiła się na spotkaniu z artystami w foyer teatru. To tradycja Koszalińskich Konfrontacji Młodych - twórcy przedstawień zdradzają kulisty ich powstawania, mierzą się z wystawianymi na gorąco recenzjami, odpowiadają na pytania. Teatralna publicystyka, wzięcie na warsztat postaci niejednoznacznej i bardzo kontrowersyjnej, zanurzenie się w polskiej historii, z jednoczesnym haustem współczesności - ta mikstura dotknęła widzów.

Debiutujący reżyser i autor tekstu Beniamin Bukowski, opowiedział o pomyśle na spektakl. - Do podjęcia tematu skłoniły mnie dwa wydarzenia. Dwa spotkania. Oba z kolegami z czasów szkolnych - mówił. - Moje drogi z przyjacielem ze szkoły podstawowej rozeszły się - ja wyjechałem do Rzeszowa, on do Wrocławia. Kiedy po latach się spotkaliśmy, zaczął od pytania, jakie poglądy wyznaję. Powiedział, że skoro "robię w teatrze", to pewnie jestem "lewakiem". Zapytał, jaki jest mój stosunek do Polski. Okazało się, że on został narodowcem. Rzeczy, które mu wcześniej nie przeszkadzały, nagle zaczęły. Na przykład to, że jego kolega ma na imię Beniamin. Bo to jakieś dziwne, niepolskie imię.

Znajomość szybko się urwała. Drugie spotkanie było bardziej wirtualne. Reżyser zobaczył w telewizji wystąpienie księdza Jacka M. podczas VII Marszu Patriotów na wrocławskim Rynku. "Musimy być silni duchem, ciałem, mentalnością i wiedzą, bo tylko tak będziemy w stanie wygrać z lewactwem, żydostwem i z komunizmem, który wciąż panoszy się po naszej ojczyźnie." - między innymi tak przemawiał M. podczas manifestacji.

- Zresztą w spektaklu pojawia się cytat z wypowiedzi M. - mojego znajomego z liceum zaznaczył Beniamin Bukowski. - W szkole był spokojnym chłopakiem, a później z przerażeniem zobaczyłem, że prowadzi wielotysięczne marsze narodowców, skandując antysemickie, antyuchodźcze hasła. Spektakl był efektem mojego osobistego niepokoju, reakcją na antagonizowanie społeczeństwa. Wtedy jeszcze przypadkiem natknąłem się na artykuł poświęcony Janowi Mosdorfowi, postaci szalenie niejednoznacznej. Był wielkim erudytą, doktorem filozofii, podobno obdarzonym niesamowitym poczuciem humoru, empatią, uwielbiany był przez swoich znajomych. Jego promotorem był Władysław Tatarkiewicz, jeden z najwybitniejszych XX-wiecznych filozofów. Z drugiej strony Mosdorf był antysemitą, bojówkarzem, właściwie wzywał do fizycznej przemocy wobec mniejszości etnicznych. Redagował "Sztafetę", skrajną gadzinówkę nawołującą do przemocy wobec wrogów ojczyzny. Człowiek ten miał jednak wielką tajemnicę. Trafił do obozu w Auschwitz. Trafił do piekła, a piekło to było wytworem skrajnej postaci nacjonalizmu. Tam zaczął pomagać wszystkim - Żydom, komunistom. Nie wiemy, jakimi pobudkami się kierował. Czy to była przemiana wewnętrzna? Czy można pogodzić nacjonalizm z katolicką miłością bliźniego, jak narodowcy tłumaczą fakt pomocy Żydom. Z tą zagadką postanowiliśmy się zmierzyć.

Ochroniarz w akcji

Spektakl budzi skrajne emocje, w zależności od sympatii politycznych i przekonań. Artyści wspominali, kiedy odkryli na facebooku grupę narodowców, która nawoływała do bojkotu ich przedstawienia. Opisywali też sytuacje, do których dochodziło przez pewien sceniczny zabieg. Otóż podczas spektaklu widzowie doświadczają... awarii. W teatrze gaśnie światło. Ktoś uspokaja, że za chwilę ekipa techników rozwiąże problem. Nagle słychać głos widza, który ośmielony ciemnością postanawia wyrazić swoje oburzenie prezentacją biografii Mosdorfa, którą prezentuje ekipa Teatru Nowego z Poznania. Zdarzenie to kojarzy się z "hańbą" wykrzyczaną w Starym Teatrze w Krakowie podczas spektaklu "Do Damaszku" Jana Klaty. Publiczność urażona wulgarnymi scenami postanowiła przerwać spektakl. W sztuce "Mosdorf. Rekonstrukcja" nikt spektaklu nie przerywa, ale... Zdarzyło się, że kiedy aktor wykrzykiwał słowa oburzenia, inni widzowie zaczęli mu wtórować. Zdarzyło się, że próbowali go uspokoić. - Zdarzyło się też, że ochroniarz próbował go wyprowadzić z teatru - śmiali się aktorzy.

- Nikt nie uprzedził pana z ochrony, który był w teatrze na zastępstwie, że taki jest właśnie jeden z elementów spektaklu. I w momencie kluczowym postanowił zadziałać - wspominali.

A do Poznania reżyser i aktorzy zabiorą inne wspomnienia. Wspomnienia słów widzów. A te były mądre i ważne.

- Mnie najbardziej uderzyło to, że bohaterem spektaklu jest człowiek wykształcony, bardzo inteligentny. Przeraża mnie, że skrajne ideologie i język nienawiści to coś, czym posługują się ludzie mądrzy. Mniej by mnie chyba przerażał ten język w ustach osiłka z drewnianym kijem... - usłyszeliśmy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji