Artykuły

Nie opowiadam bajek

- Przejście podziemne, a gdzieś pod spodem groby tych, którzy walczyli, to jest Warszawa. To jest moje miasto. Przejścia podziemnego dotychczas w teatrze nie oglądaliśmy - mówi reżyser JAN KLATA przed premierą "Weź, przestań" w TR Warszawa.

Jan Klata, twórca głośnych przedstawień: "Rewizora" z Wałbrzycha, "Lochów Watykanu" i "Nakręconej pomarańczy" z Wrocławia, "Hamleta" ze Stoczni Gdańskiej po raz pierwszy reżyseruje w Warszawie. W Teatrze Rozmaitości w piątek [21 kwietnia] premiera jego sztuki "Weź, przestań".

Dorota Wyżyńska: Miejsce akcji w didaskaliach opisuje Pan bardzo konkretnie: "Stolica. Przejście podziemne. Miejsce uświęcone krwią Polaków." Dlaczego z tej perspektywy zdecydował się Pan spojrzeć na nasze miasto?

Jan Klata: Przejście podziemne, a gdzieś pod spodem groby tych, którzy walczyli - to jest Warszawa. To jest moje miasto. Przejścia podziemnego dotychczas w teatrze nie oglądaliśmy. Bo wstydzimy się takich miejsc. Ludzie - tacy jak my - przechodzą przez to przejście podziemne zatykając nos, zamykając oczy. Uciekamy stamtąd jak najszybciej do swoich samochodów, tramwaju, na spacer. Ale są też tacy, którzy wchodzą do przejścia podziemnego, aby się zabawić. Podpisali właśnie jakiś ważny kontrakt i chcą się po prostu rozerwać, bo inne rozrywki już im się znudziły. Patrzą na tych "dziwnych, biednych ludzi" i czują się jak Bronisław Malinowski na badaniach terenowych.

Tekst "Weź, przestań" powstał ponad rok temu. Czy bardzo zmienił się podczas prób w Teatrze Rozmaitości?

- Zmienia się i to jest naturalne. Bo to, co dobrze komponuje się na papierze, niekoniecznie da się przenieść na scenę. Tu mamy konkretnych żywych ludzi, aktorów, którzy często dają swojej postaci o wiele więcej, niż byłem w stanie zaplanować w ciszy pisząc ten dramat. Szkoda byłoby z ich pomysłów i energii nie skorzystać. Robiliśmy mocną obróbkę, korzystając z bliskiej obecności autora. Wbrew temu, co się czasem o mnie mówi i pisze, pracując na cudzych tekstach, sięgając po klasykę nie mam takiej dezynwoltury i poczucia absolutnej wolności.

Czy w Warszawie pracuje się inaczej niż w innych miastach w Polsce?

- Nie wiem. Myślę, że TR Warszawa to osobne miejsce, bardzo różniące się od innych scen Warszawy. Tu aktorzy nie są nieustająco zajęci, bo "trzepią, czeszą kasę". Nie mówią reżyserowi bez zażenowania, że mogą być na próbach tylko trzy razy w miesiącu.

Tak bezwzględnie myśli Pan o aktorach warszawskich?

- Warszawskość pracy oznacza dla mnie gwiazdorstwo, na granicy oszustwa. Aktorzy nie mają czasu na teatr i tylko udają, że on ich w ogóle interesuje. A Teatr Rozmaitości jest zaprzeczeniem wszystkiego tego, o czym mówię.

Napisał Pan też tekst ulotki reklamowej swojego spektaklu. Opisuje Pan tam bohaterów sztuki, a swoją wypowiedź skierowaną do publiczności kończy zdaniem: "Jeśli w tym dramacie nie znajdziesz siebie, to znaczy że Cię tu nie ma". Co Pan chce powiedzieć swojemu widzowi?

- Ja bym chciał, żeby ten widz po prostu przyszedł do teatru. A co on tu zobaczy? A teraz, drogie dzieci, pocałujcie misia... Zależy mi na tym, żeby nie opowiadać bajek. I trochę naruszyć tzw. przyzwyczajenia widzów. Zadać kilka pytań. Bo staramy się traktować ten spektakl jako rodzaj rozmowy, a nie kazanie. Czasami pisze się, że moje spektakle to kazania. Od razu prostuję. To są jedynie pytania, na które nie mam gotowych odpowiedzi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji