Artykuły

"Roxy"

W krótkich odstępach czasu, bo niemal co dwa tygodnie, daje Teatr Polski coraz to nową premierę. "Roxy" jest już czwartą z kolei. Wobec wciąż jeszcze dużych trudności z którymi boryka się Teatr Polski, jest to naprawdę duży wysiłek ze strony kierownictwa teatru, tym bardziej godny uznania, że publiczności szczecińskiej pokazano tym razem aktorów o nieprzeciętnych tradycjach teatralnych i doskonałym poziomie. Nazwiska Zaklickiej, Łodzińskiego, Brackiej czy reżysera Trzcińskiego mówią same za siebie.

Trzeba przyznać, że czwartkowa premiera zadowoliła gusta nawet wybrednych "Paryżan" szczecińskich. Znakomicie wyreżyserowana przez dyr. Trzcińskiego komedia była pokazem świetnej gry oraz indywidualności aktorów, a błyskotliwa sztuka amerykańska doskonale bawiła publiczność. Przedstawienie "Roxy" udowodniło jeszcze raz znany pogląd Jaracza, że talent aktorski nie jest tylko talentem naśladowniczym. Trzeba być sobą, twierdził Jaracz. Ale jak być sobą, a równocześnie postacią żądaną przez autora czyli kimś innym? - oto tajemnica, którą odgadują tylko dobrzy i doświadczeni aktorzy.

Że tę tajemnicę zrozumiała p. Jadwiga Zaklicka, o tym przekonała nas w zupełności jako pełna wdzięku i wyrazistości "Roxy". Doskonale opanowana rola (p. Zaklicka gra Roxy, jak głosi fama, podobno już po raz tysięczny!) podkreślała jeszcze bardziej talent tej przemiłej aktorki. Należałoby tylko dyskretniej złagodzić kilka miejsc, w których j Roxy wybuchając śmiechem za bardzo zdradzała niedziewczęcy wiek aktorki.

Doskonałym partnerem p. Zaklickiej był Ap. Possart jako Tonny Anderson, co tym milej uderza, że p. Possart jest stosunkowo młodym aktorem. Najzabawniejszym był Tonny w II akcie, w którym jego flegmatyczność i pechowość życiowa potykały się co krok w pomyłkach miłosnych.

"Rasowym" aktorem, który z miejsca zdobył sobie publiczność, był p. Al Łodziński jako Harrington. Kilka miejsc przeszarżowanych były niepotrzebną kokieterią i tak rozbawionej publiczności.

P. Bracka L. w roli mamy Harrington dopełniła szczęśliwie ten doskonały "kwartet" aktorski. Z reszty zespołu korzystnie wyróżniła się p. Radwańska Kr. jako Grace. Była i to jednak rola raczej wyuczona niż grana, co na tle "wielkiej czwórki" aktorskiej rzucało się czasami nie tylko w oczy, ale i w uszy. Nieoczekiwanie blado wypadła p. Kar. Waśkiewicz jako Mary oraz p. Ed. Alwin w roli Bi1la. Piękne stroje oraz dobre dekoracje dopełniły wrażenia tego udanego spektaklu. Publiczność szczelnie wypełniła salę, co jest pocieszającym objawem, coraz większego "uteatralnienia" Szczecina i dowodem zainteresowania prawdziwym teatrem, jaki uzyskaliśmy w Teatrze Polskim.

Publiczności szczecińskiej polecamy gorąco zobaczenie tej błyskotliwej komedii amerykańskiej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji