Artykuły

Nad uciętą głową

"Ach! Kochała kiedyś Jana/ I choć Biblia o tym milczy,/ Między ludem dotąd żyje/ Wieść o krwawej tej miłości./ Bez kochania któż by pojął/ Gust szczególny owej damy?/ Czy kobieta może żądać/ Obojętnej męskiej głowy?" (Heinrich Heine w przekładzie Marii Konopnickiej)

Niewiele kobiet, tak jak Salome, rozpalało wyobraźnię malarzy, kompozytorów, pisarzy. Fascynowało ich odkrycie motywów jej czynu, zapisanego krótko, jako fakt, w Ewangelii.

Otóż Herod Antipas, podczas uczty z okazji swoich urodzin, był pod wrażeniem tańca dziewczyny (córki Herodiady, jego żony) do tego stopnia, że obiecał spełnić każde jej życzenie, choćby nawet poprosiła o połowę jego królestwa. Tymczasem tancerka doskonała zażądała głowy Jana Chrzciciela - na misie. Słowo się rzekło, władca dotrzymał.

Następne wieki z uporem wracały do tej historii jednego okrucieństwa -trzeba to przyznać, bardzo spektakularnego - coraz to bogatszymi interpretacjami postaci Salome, rozwijającymi to, co zapisali święci Marek i Mateusz.

Przy czym główne zainteresowanie budził nie męczennik-ofiara, lecz Salome, która wydała na niego wyrok. Zdarzyło się to, co może się zdarzyć tylko w świecie artystycznym. Salome stawała się w miarę upływu czasu postacią coraz pełniejszą. Twórcy stwarzali ją na nowo. Próbowali określać jej osobowość, odsłaniać mroczne zakamarki jej psychiki. Trwał między nimi osobliwy turniej w podejmowaniu tego tematu.

Stanął do niego także Oskar Wilde, pisząc pod koniec XIX wieku dramat, który wzbudził sensację, a także obyczajowe i religijne protesty. Bowiem czyn biblijnej bohaterki powiązał z seksem, z obsesjami erotycznymi, z bliskością miłości i nienawiści, życia i śmierci. Taki jest monolog Salome nad uciętą głową - przepełniony namiętnością, pożądaniem.

Tropem Wilde'a poszedł Ryszard Strauss, tworząc dramat muzyczny o wielkiej sile ekspresji, bogactwie brzmień oddających nieograniczoną skalę ludzkich instynktów, uczuć, doznań. Od najbardziej delikatnych, wysublimowanych, do tych groźnych, niszczących, dla których nie ma nic świętego. Wiadomo, jak nieludzkie bywają ludzkie możliwości.

W przedstawieniu "Salome" 1993 w warszawskim Teatrze Wielkim orkiestra jest głównym bohaterem. Nie tylko dlatego, że znalazła się na widoku. Wyprowadzono ją z kanału,- gdzie jest jej miejsce, i posadzono w glorii, na scenie. Gra pod dyrekcją Andrzeja Straszyńskiego znakomicie. Przekazuje wszelkie niuanse charakteryzujące bohaterów i sytuacje; rozgrywające się dosłownie u jej stóp wydarzenia.

Zabrała, co prawda, sporo przestrzeni scenicznej, co próbowano zrekompensować, obejmując akcją także proscenium. Nie da się jednak ukryć, że scenograf Andrzej Majewski, który lubi rozmach, miał zawężone pole działania.

Można powiedzieć, że scenografia ma charakter ekologiczny. Głównym jej akcentem są wielkie jak dinozaury muszle. Maleją przy nich nawet schody pałacu Heroda, na których wszystko się rozgrywa, z basenami na kilku poziomach. Bardziej się to kojarzy z otoczeniem willi, niż pałacu. Zieleń jest wątła. Fontanny biją niziutko. Monotonny szmer wody stanowi jednostajne tło dla dramatycznie rozwijającej się muzyki. Jakby chciał łagodzić grozę wydarzenia. Nie wiadomo, co by na tę dodatkową partyturę naturalnych dźwięków powiedział Strauss.

Szokuje pomieszanie stylów kostiumów. Salonowa Salomea. Jan Chrzciciel - troglodyta.

Prawdziwą łamigłówkę miał choreograf Emil Wesołowski. Jak pokazać na białych schodach, wśród brodzików ograniczających ruchy, słynny Taniec Siedmiu Zasłon, który tak urzekł Heroda. Zwyciężył. Obnażone tancerki wysupłują się po kolei z ogromnej purpurowej peleryny, którą żongluje po mistrzowsku tancerz, spiritus movens tej tanecznej sekwencji. Herod syci oczy różnymi odmianami zmysłowego tańca. Salome zwielokrotniona. W jednej odsłonie przybiera nawet postać pięknego nagiego chłopca.

Reżyser Marek Weiss-Grzesiński podkreślił charakter kameralny opery. Osoby dramatu pozostają blisko siebie. Nie ma między nimi dystansu, tak często spotykanego w operze. To pozwala na lepsze wydobycie prawdy o relacjach między bohaterami. Muszą się jednak pilnować, aby dobrze wymierzać kroki na stopniach, nie dać poddać się emocjom.

W premierowym przedstawieniu w tytułowej roli wystąpiła Hasmik Papian, śpiewaczka ormiańska, która podpisała kontrakt na rok z naszym Teatrem Wielkim. Piękny głos. Ale Strauss swoją muzyką stawia najwyższą poprzeczkę śpiewakom. I wobec tych trudności o pełnym zwycięstwie śpiewaków mówi się bardzo rzadko. Obsada w warszawskim przedstawieniu jest zmienna. W roli Salome występują cztery śpiewaczki. Herod i Herodiada mają potrójną obsadę. Skład artystów wpływa oczywiście na charakter i temperaturę każdego wieczoru.

Po warszawskich spektaklach w lutym odbywa się od razu pierwszy sprawdzian zagraniczny, niemieckie tournée naszej "Salome". Czy ta wizja spodoba się w ojczyźnie kompozytora?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji