Artykuły

Klasyka nie musi być nudna...

... choć, niestety, często jest. To sprawia, że na sztuki z tzw. kanonu wielu widzów nie chodzi wcale lub też chodzi jak za karę. O dziwo "Antygona" Sofoklesa, którą Bałtycki Teatr Dramatyczny rozpoczął ten sezon, mile zaskakuje.

"Antygona" w reżyserii Waldemara Matuszewskiego ma wiele zalet. Jedną z nich jest skoncentrowanie sztuki do jednego półtoragodzinnego aktu. Nie szkodzi to fabule. Wręcz przeciwnie. Akcja toczy się żwawo. Nie ma czasu na nudę.

Znakomicie w koszalińskiej aranżacji wypadły chóry greckie z wiodącym głosem Małgorzaty Wiercioch. Dla samych chórów warto ubrać się w odświętny strój i usiąść na widowni teatru.

Duże brawa należą się scenograf i twórczyni kostiumów Małgorzacie Treutler. Mundury z jeansu i

połyskliwych tkanin wyglądają intrygująco. Scenografia zmieniająca, w ramach potrzeby, kolor od srebrnej, przez złotą do krwawej czerwieni stanowi znakomite tło dla akcji. Jedyne co razi, to te dwie greckie kolumny - żeby je choć ktoś pomalował na srebrno!

Spektakl jest zagrany dobrze. Obsadzona w tytułowej roli Aleksandra Dzięcielska gra poprawnie, król Kreon w wykonaniu Wojciecha Rogowskiego jest znakomity. Jednak podczas premierowego przedstawienia to Jerzy Balbuza jako Tereziasz swoim monologiem zasłużył sobie na entuzjastyczne oklaski widowni, która nie czekała z nimi na koniec spektaklu.

Oczywiście, można sobie zada pytanie dlaczego to musiała być "Antygona"? Obecnie aż na czterech polskich scenach, w tym na scenie w Słupsku ("Edyp i Antygona" w reżyserii Bogusława Semotiuka), zobaczyć można sztukę Sofoklesa. Miło byłoby czasem zobaczyć w BTD, zrobiony z tą sam pomysłowością i energią, spektakl nieoparty na żadnej szkolnej lekturze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji