Artykuły

Paweł Passini: Klątwa nad gusłami

- Pomyślałem sobie, że Moniuszko chciał najważniejszy polski tekst dramaturgiczny umieścić w europejskiej tradycji muzycznej, między oratorium a operą, i w ten sposób otworzyć na niego zachodniego słuchacza - mówi Paweł Passini o inscenizacji kantaty "Widma" Stanisława Moniuszki w Narodowym Forum Muzyki we Wrocławiu.

Niemal zapomniana dziś kantata "Widma" w wersji inscenizowanej? Tak, podjęli się tego zadania Paweł Passini i Andrzej Kosendiak.

MAGDA PODSIADŁY: Ponoć kantata Moniuszki miała pierwotnie nosić tytuł "Dziady", ale cenzura carska nie zezwoliła na to i tak do dziś znamy ten utwór jako "Widma"?

PAWEŁ PASSINI: A to nie wiedziałem tego. Moniuszko rzeczywiście wziął "Dziady cz. II" Mickiewicza, czyli "Gusła". Przy moim pierwszym kontakcie z utworem Moniuszki odniosłem wrażenie, że muzyka zupełnie nie przystaje do Mickiewiczowskiego tekstu, jakby kompozytor nie do końca chciał wniknąć w istotę arcydramatu naszego wieszcza. Zanim zacząłem pracę nad spektaklem, nie znałem kantaty Moniuszki. Jak większość słuchaczy kojarzyłem arię Zosi, często śpiewaną podczas konkursów wokalnych. Gdzieś w uszach pobrzmiewało mi: "Ciemno wszędzie, głucho wszędzie. Co to będzie, co to będzie?", cytowane przecież przez Konwickiego w "Lawie", filmowej wersji "Dziadów".

Muzyka Moniuszki niepasująca? Przecież pan zna i ceni Moniuszkę, to nie pierwszy raz, gdy pan pracuje z jego dziełami.

- Tak, wystawiałem "Halkę" w Teatrze Wielkim w Poznaniu, ale najpierw wziąłem udział w projekcie "Halka/Haiti" Joanny Malinowskiej i C.T. Jaspera, który wygrał konkurs na Pawilon Polski na Biennale w Wenecji w 2015 r. i nawiązywał do obecności na Haiti potomków polskich legionistów. Pomysł był trochę taki jak w filmie Herzoga "Fitzcarraldo". Chcieliśmy zrealizować absurdalną, utopijną ideę opery w buszu.

Dlaczego jednak muzyka Moniuszki nie przystaje do tekstu?

- Pomyślałem sobie, że Moniuszko chciał najważniejszy polski tekst dramaturgiczny umieścić w europejskiej tradycji muzycznej, między oratorium a operą, i w ten sposób otworzyć na niego zachodniego słuchacza. Chciał tego niezrozumiałego, zanurzonego w ludowej obrzędowości poetę uczynić zrozumiałym dla osób wyrosłych w innej kulturze. Dlatego zderza tę obrzędowość z muzyką operową XIX w., szukając klucza dla zachodniej recepcji.

W mojej pracy wciąż doświadczam hermetyczności tekstu "Dziadów" dla kultury zachodnioeuropejskiej. Trudno go nawet przełożyć na język angielski. Przetłumaczyliśmy "Dziady cz. U" z grupką przyjaciół, przygotowując "Kukłę. Księgę blasku" na festiwal w Edynburgu (2012).

Dziwna sprawa z tymi "Gusłami". Są niezwykle hermetyczne, a tymczasem sam wieszcz pisze we wstępie, że brał w nich udział: "Poema niniejsze przedstawi obrazy w podobnym duchu, śpiewy zaś obrzędowe, gusła i inkantacje są po większej części wiernie, a niekiedy dosłownie z gminnej poezji wzięte".

Bez względu na to, czy mu tu wierzymy, czy nie, on nam mówi po prostu: słuchajcie, to się wydarzyło naprawdę. Więc próbuję zrealizować jego program, czyli oddać na scenie moje wyobrażenie o tym, jak to się mogło odbywać, w jakiej formie.

Co pana tak niepokoi?

- Do czego to dziś porównać, by dać wyobrażenie współczesnemu widzowi? Bo to jest jak szopka. W kaplicy ukazują się duchy dzieci, jest zupełnie ciemno, drzwi zamknięte. Ktoś, kto prowadzi gusła, czyli Guślarz, Huslar, Koźlarz, jak pisze Mickiewicz, zaczyna mówić jakiś tekst wierszowany, ktoś mu w podobnym duchu odpowiada. Co się tam dzieje: kogoś nawiedza widmo, ale dlaczego ludzie mówią wierszem? Skoro tak było naprawdę, to współczesny interpretator jest zagubiony. Wyuczyli się tekstów wierszem? Czy może w przestrzeni kaplicy zawieszona jest jakaś ektoplazma, która otwiera ludziom-mediom usta i przez nich mówi wierszem? Tak się przecież na co dzień nie mówiło!

A może też było tak jak w chrześcijańskich misteriach, których ślady oglądamy dziś na przykład w Kalwarii Zebrzydowskiej, gdzie rok po roku ten sam człowiek gra Chrystusa, ma wyuczony tekst Wciela się w niego na czas misterium.

A może było tak, jak jest w tradycji kolędników? Konkretne postacie są odgrywane zawszę przez tych samych aktorów - uczestników owych ludowych zdarzeń? Tradycja ta jest przekazywana w rodzinie z pokolenia na pokolenie - wraz z kostiumem, rekwizytami, tekstami piosenek.

A może było tak, jak wciąż oglądamy w obrzędowości afrykańskiej? Tancerze wcielają się w bóstwa z buszu w sposób naturalny i zrozumiały dla całej społeczności, bo takie są ustalone od wieków reguły rytuału? Ludzie rozumieją znaki i tekst zapamiętane od pokoleń?

- Ja jednak nie próbuję rozumieć owych wydarzeń poprzez kontekst rytuału. Według mnie jedynym dziś dostępnym nam rytuałem jest performance artystyczny. Gdybym miał przeprowadzić na serio, skutecznie, to, co opowiada nam Mickiewicz, to przestrzenią dla działań uczyniłbym pracownię artysty właśnie. Wziąłbym aktora, trochę farby, płótno. Zdaje mi się, że tylko działanie artysty może uchylić furtkę do tego, co w nas irracjonalne, nieuświadomione. Bo tego, co widmowe w świecie Mickiewicza, możemy dziś doświadczyć w przestrzeni snów, wyobrażeń i symboli.

Takie mają być "Dziady" na miarę XXI w.?

- Mickiewicza nie trzeba unowocześniać, mimo hermetyczności jego tekstu, Moniuszkę, owszem, tak. Nad Mickiewiczowskimi "Gusłami" ciąży jednak nieustająca klątwa. Ta druga ich część, czytana jako pierwsza i najczęściej jedyna w procesie edukacji szkolnej, jest traktowana jako tekst romantyczny, jako baśń, legenda fantastyczna, choć on mówi, że tam był i przekazał wydarzenie dosłownie. A my go nie słuchamy, nie chcemy potraktować obrzędowości jako źródłowego obrazu naszej tradycji.

Jednak zawsze uniwersalne w "Dziadach" jest obcowanie żywych z umarłymi.

- W tym obcowaniu dziś widzę Syrię. Moje "Widma" będą wojenne. To jest o wojnie, która toczy się za naszym cichym przyzwoleniem. Śpiewacy będą nosić białe hełmy, w fantasmagorycznej przestrzeni rozmowy z umarłymi będą tymi, którzy wyciągają spod gruzów rzeczywiste zwłoki. Próbujemy z jednej strony określić, czym owe poetyckie gusła mogą być w teatrze, a z drugiej chcemy opowiedzieć o naszym stosunku do zmarłych, o tym, jak owe śmierci bardzo nas obciążają, a my i tak wciąż pozostawiamy je gdzieś na boku.

Pośród Mickiewiczowskich widm jest to jedno najbardziej zapadające w pamięć: widmo milczące, zawieszone między dwoma światami, które nie chce odejść.

- To w spektaklu postać, która decyduj e się przyjąć na siebie całe zło świata. Staje się na scenie żywą rzeźbą Dla mnie widmo, które nie odchodzi i milczy, to sam Guślarz odprawiający gusła. I jeśli się głębiej przyjrzeć tekstowi Mickiewicza, to taka jest też ta postać u niego. To się już wydarzyło, już jesteśmy po drugiej stronie, jesteśmy duchami.

W spektaklu Guślarz dociera do sytuacji, w której sam siebie egzorcyzmuje. Jak Kantor w swoich spektaklach, który pojawia się jako sprawca zdarzeń, ale potem rzeczywistość zaczyna kręcić się i wokół niego, a Kantor próbuje oczyścić się z obrazów, które go prześladują Sądzę, że to jego myślenie zaczerpnięte było z ducha Mickiewicza.

Profesor Mieczysław Porębski, historyk i teoretyk sztuki, opowiadał kiedyś, że Kantor u początków swojej działalności artystycznej przychodził na swoją krakowską Akademię Sztuk Pięknych z małym pudełeczkiem, otwierał je, a w środku były laleczki, którymi zaczynał rozgrywać jakiś wymyślony spektakl.

Często wykorzystuje pan lalki w swoich spektaklach, także właśnie w swoich opolskich "Dziadach".

- Interesuje mnie potencjał lalek wobec śmierci. Lalka potrafi zakończyć swój żywot na scenie najbardziej brutalnie, jak to tylko możliwe. Gdy aktor upadnie, to wiemy, że to iluzja. Gdy lalka upadnie, to nie żyje.

Lalki będą także w tym spektaklu?

- Lalki czynią zamieszanie w moim spektaklu jeszcze większym, aja to bardzo lubię. Są dwa komplety postaci na scenie, grane przez aktorów oraz śpiewaków, oraz są lalki. Pomysł na "Widma" śpiewane i mówione wyszedł od dyrektora festiwalu i współtwórcy spektaklu Andrzeja Kosendiaka. Nastąpiła więc pewna dekonstrukcja utworu, nim ja zabrałem się do jego inscenizacji. W powielaniu postaci postanowiłem więc pójść jeszcze dalej. Lalki noszą te same kostiumy, co postacie grane przez ludzi. Dodatkowo na rozstawionych na scenie stołach są szachy, w które Guślarz rozgrywa partię ze śmiercią, a figurki także powielają kostiumy postaci. Kostiumy notabene są inspirowane obrazami Zdzisława Beksińskiego.

Nie chciałem, by odnosiło się wrażenie, że aktor i śpiewak dublują postać poprzez swoje narzędzie wykonawcze. Wymyśliłem więc, że obrzęd guseł rozgrywa się między Starcem (Mariusz Bonaszewski) i Guślarzem (Paweł Janyst). Starzec wciela się we wszystkie postacie i mówi po kolei teksty wszystkich widm, które pojawiają się na scenie. Aktor i śpiewak dają głosy, a tancerze ruch w tych momentach, w których w utworze kompozytor zaplanował, by orkiestra zamilkła. Próbuję zderzyć muzyczność słowa mówionego ze słowem śpiewanym, stąd obecność w spektaklu wybitnego aktora Mariusza Bonaszewskiego. Orkiestra zagra na żywo?

- Orkiestra na żywo na scenie to moje marzenie przy każdym spektaklu. Andrzej Kosendiak zaproponował Wrocławską Orkiestrę Barokową która wykorzystuje instrumenty z epoki. Zagramy w najlepszej polskiej sali koncertowej i sprawdzimy, jak brzmi Mickiewicz "stuningowany" muzycznie przez Moniuszkę i czy kompozytorowi udało się naszego narodowego wieszcza zeuropeizować, o

***

Stanisław Moniuszko - "Widma", reż. Paweł Passini, kier. muz. Andrzej Kosendiak -12 września, godz. 19 i 21.45 NFM-Sala Główna RP1

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji