Artykuły

Znów zabili celebrytę. Z jeszcze większym uśmiechem na twarzy

"Zabić celebrytę" Radosława Paczochy w reż. Gabriela Gietzkiego w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach. Pisze Izabela Mortas w Echu Dnia.

O tym, że nie ma mądrej i niezależnej telewizji, a za cenę sławy można sprzedać wszystko, po raz kolejny przekonali się widzowie spektaklu "Zabić celebrytę", który w sobotę miał swoją drugą premierę w kieleckim Teatrze imienia Stefana Żeromskiego. W zmienionej obsadzie sztuka bawiła jeszcze bardziej, w dalszym ciągu zmuszając do refleksji nad współczesnym światem mediów i własnej w nim roli. Bo każdy nas - bez względu na to, po której jest stronie ekranu - uczestniczy w tym świecie i co więcej - tworzy go.

Ze studia do psychiatryka

Spektakl opowiada o perypetiach Jasona Tavernera - znanego prowadzącego telewizyjny program, inteligentnego stratega, który nieustannie próbuje pobić kolejne rekordy oglądalności. Pomaga mu w tym jego partnerka Kate -młoda, atrakcyjna dziewczyna, która przez występ w rozrywkowym show chce zdobyć sławę, by następnie zaistnieć jako piosenkarka. Oczywiście para sięga po najbardziej prymitywne, ale też i najbardziej trafiające w gusta publiczności środki - na tapecie jest seks, pieniądze, sława, a nawet hejt. Gdy kariera obojga jest w rozkwicie, Taverner nagle budzi się w szpitalu psychiatrycznym -nikt go nie poznaje, staje się zupełnie anonimowy. I tu zaczyna się zabawa - widz razem z głównym bohaterem odkrywa mechanizmy rządzące współczesnym światem mediów, na który wpływ mają nie tylko jego bezpośredni uczestnicy.

Przypomnijmy - pierwsza premiera spektaklu odbyła się w kwietniu w innej obsadzie. W rolę głównego bohatera - celebrytę Jasona Tavernera wcielił się reżyser Gabriel Gietzky, natomiast Freda, jego kolegę z produkcji - Dawid Żłobiński. Obaj zastąpili aktorów, którzy mieli w sztuce pierwotnie zagrać - Andrzeja Platę i Łukasza Pruchniewicza, ale niefortunnie nabawili się kontuzji. Widzowie mogli zatem porównać stworzone przez aktorów kreacje, które, nie da się ukryć, okazały się zupełnie różne.

Siła kobiet

Z prawdziwą przyjemnością ogląda się Jasona Tavernera, którego zagrał Andrzej Plata. Jest on inny, niż celebryta wykreowany przez reżysera - bardziej przerysowany, wulgarny, sugestywny, ale też bardziej komediowy. Więcej przeklina, gestykuluje, bardziej gra mimiką. Trudno odmówić Placie dużej dozy dobrze wykorzystanego dowcipu - jego Taverner bawi i śmieszy, przez co jeszcze mocniej obnaża prawdziwe oblicze show-biznesu, dla którego jedyną miarą wartości człowieka są słupki oglądalności.

Nie powala w swej roli Łukasz Pruchniewicz. Wydaje się mniej zaangażowany od Dawida Żłobińskiego, który od samego wejścia na scenę zarażał swoim optymizmem, żywiołowością, zachęcał do wspólnej zabawy. Po prostu robił show - jak to w telewizji. Fred Pruchniewicza jest bardziej zdystansowany, opanowany i choć może taki właśnie miał być, niestety mniej przekonuje.

Nie da się ukryć, że najmocniejszą stroną spektaklu są doskonałe role kobiece. Oglądając spektakl po raz drugi, można być jeszcze bardziej oczarowanym Dagną Dywicką jako Kate, Eweliną Gronowską w roli pielęgniarki oraz Zuzanną Wierzbińską jako Mary Sue. Wszystkie grają świadome, konsekwentne w działaniu kobiety i choć wyrachowane, nierzadko bezwzględne, potrafią zjednać serca dla własnych celów. I trudno nie oprzeć się wrażeniu, że dokładnie to samo robią z publicznością.

Spektakl zmusza do refleksji, choć nie moralizuje. Pozwala samemu postawić diagnozę, a nawet dokonać samooceny. Krótko mówiąc, warto kupić - i drugi, i nawet trzeci raz, by samemu się nie sprzedać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji