Artykuły

Won z teatru

To, że krytycy teatralni, recenzenci nie mogą pozostawać na usługach teatru i płaszczyć się przed nim za cenę otrzymania bezpłatnego zaproszenia na premierę - wydawało mi się czymś najzupełniej oczywistym. Okazuje się, że nie dla wszystkich.

W czerwcowym numerze "Spotkań z Warszawą", w swoim comiesięcznym felietonie "Melpomena pióra Temidy", wspominając o szykującej się w Teatrze Studio premierze sztuki Esther Vilar pisałam m.in.: "Teatr Studio występuje z premierą spektaklu, którego tytuł zakrawa na swoistą prowokację. I to wcale nie proweniencji artystycznej. Amerykańska papieżyca - tak brzmi tytuł przedstawienia. (...)

Tekst w czytaniu jest mniej niż średnich lotów, miałki, a chwilami wręcz nieudolny. Tematyką, a zwłaszcza tytułem, rzecz obliczona jest głównie na wywołanie szumu, co ma spowodować przyciągnięcie widzów do teatru. Tytuł - przynęta i temat - przynęta. Chyba nie trzeba dodawać, że robienie takiego show na temat papieża i Kościoła, a już zwłaszcza w naszym kraju, jest nie do przyjęcia. Tak dla wierzących, jak i niewierzących. Aż trudno uwierzyć, że dzieje się to na scenie teatru usytuowanego w samym centrum stolicy Polski - ojczystego kraju Papieża - niejako w prezencie urodzinowym Ojcu Świętemu.

Bohaterką monodramu jest kobieta, która została wybrana papieżem i chcąc wprowadzić nowe rządy, próbuje uzasadnić prezentowane przez siebie poglądy na temat funkcjonowania Kościoła, a raczej - według niej - powinien funkcjonować".

Z powyższych słów chyba wyraźnie wynika, że moja krytyczna ocena dotyczy nie samego spektaklu (bo ten był jeszcze w próbach), lecz materii tekstu sztuki oraz jej wyboru przez teatr do realizacji.

Premiery nie oglądałam, przebywałam bowiem w tym czasie w Rzymie na Wielkim Jubileuszu Dziennikarzy, gdzie wielokrotnie przypominano nam, by w coraz bardziej skomercjalizowanym świecie nie gubić tego, co jest fundamentem etyki dziennikarskiej: Prawdy.

Kiedy po powrocie do Warszawy zadzwoniłam do Teatru Studio z pytaniem, kiedy mogę obejrzeć przedstawienie (jest to wszak moim recenzenckim obowiązkiem), spotkałam się z ostrymi w tonie krytycznymi uwagami pracownika teatru pouczającego mnie, że nie wolno mi było tak krytycznie napisać o "Amerykańskiej papieżycy". Odparłam, że mój rozmówca przekracza swoje kompetencje i że z jego wypowiedzi jasno wynika, iż wydanie zaproszenia na spektakl uzależnia od tego, czy piszę o teatrze pozytywnie czy negatywnie.

Skończyłam rozmowę. Bo o czymże tu rozmawiać, kiedy teatr stosując presję na dziennikarzy próbuje w ten sposób wymóc na nas wyłącznie pozytywną ocenę swoich przedsięwzięć. Nawet jeśli one w sposób jaskrawy kłócą się z prawdą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji