Artykuły

Niepokojący śmiech Gogola

Od chwili premiery "Rewizora" w Teatrze Aleksandryjskim set­ki tysięcy widzów kolejnych in­scenizacji Gogolewskiej komedii śmiało się serdecznie patrząc na popłoch, jaki wśród prowin­cjonalnych dostojników wywo­łuje wieść o mającej lada chwi­la nastąpić wizycie urzędnika ze stolicy. List przynoszący fatalną wiadomość powodował istne trzęsienie ziemi. Dbano więc za­zwyczaj, aby już pierwsze sce­ny rozegrać w możliwie najszyb­szym tempie. Później napięcie miało rosnąć...

"Rewizor" wyreżyserowany przez Mikołaja Grabowskiego w Tea­trze Ludowym w Nowej Hucie rozpoczyna się inaczej. Sennie, spokojnie, ślamazarnie. W ciem­ności jeszcze, nim zapalą się re­flektory, rozlega się fortepiano­wy akord. Powraca kilkakrotnie. Tony wysokie, wibrujące, budzą­ce niepokój. Przy długim stole rozsiedli się zaproszeni przez Horodniczego urzędnicy. Wszy­scy są ludźmi starszymi i zmę­czonymi życiem, nic więc dzi­wnego, że zapadali się niemal w krzesła przybierając pozycje możliwie najwygodniejsze. Jeden przymknął oczy i zdaje się drze­mać, drugi bezmyślnie kręci palcami młynka, trzeci zapatrzył się przed siebie. Z letargu nie wyrwie ich nawet wiadomość o spodziewanym przyjeździe po­dróżującego incognito carskiego kontrolera. Nawet Horodniczy, który zwołał w tej sprawie zebranie, wydaje się raczej zakłopotany niż przestraszony otrzy­manym listem. Chwilami odnosi się nawet wrażenie, że powąt­piewa w prawdziwość zawartych w nim informacji. Relacjonuje je więc rzeczowo i spokojnie. Nic też dziwnego, że po wysłu­chaniu jego rewelacji komisarz miejscowej policji wyciągnie ga­zetę i najzwyczajniej w świe­cie odda się lekturze. Po chwili zresztą gazetę schowa i bez sło­wa wyjdzie, na co żaden z jego partnerów nie zwróci uwagi.

Zastygający co chwilę w bez­ruchu urzędnicy są jakby inte­gralnym elementem scenografii, którą tworzą okalające scenę parawany. Niegdyś pewnie bia­łe, obecnie zszarzałe i brudne, poznaczone ni to zaciekami, ni to pnączami, których usunięcia w porę nie dopatrzono. Spokój panujący w pierwszej scenie no­wohuckiego "Rewizora" jest spo­kojem rozsypujących się ruin, trwających wegetatywnie i bez­władnie gdzieś na samej grani­cy oddzielającej porządek ludz­ki od świata natury. I tylko po­wracający uparcie fortepianowy akord drażni, budzi niepokój, zdaje się coś sugerować i za­powiadać...

Przenosimy się do miejskiego zajazdu, w którym od dwóch ty­godni bawi Iwan Aleksandro­wicz Chlestakow, petersburski urzędnik niskiej rangi. Przegrał pieniądze i teraz, unieruchomio­ny w brudnym, prowincjonal­nym hoteliku, stara się niepo­radnymi argumentami i płaczli­wymi prośbami wyłudzić jeszcze jeden posiłek. Traktowany obce­sowo przez służącego z zajazdu, usiłuje protestować, ujawniając przy tym swoją nicość. Również w tej scenie wydarzenia toczą się w niespiesznym rytmie. Tu także powraca nieustannie na­trętny i niepokojący motyw muzyczny.

Pierwsze sceny nowohuckiego "Rewizora" spełniają funkcję kla­sycznej ekspozycji, której zada­niem jest zapoznanie publicznoś­ci z bohaterami dramatu. Sam dramat rozpoczyna się na dobrą sprawę w chwili, gdy prowadzo­ny przez Dobczyńskiego Horod­niczy wkracza do pokoju zaj­mowanego przez Chlestakowa. A właściwie jeszcze później, gdy po wstępnych trudnościach, ja­kie mają domniemany Rewizor i prawdziwy Horodniczy przy ocenie powstałej sytuacji i okre­śleniu ról, które przypadły im w niej do odegrania, nagły krzyk przerażonego Chlestakowa usta­la hierarchię. Gdy Chlestakow krzyczy: "Jak pan śmie?", Ho­rodniczy gnie się w uniżonym ukłonie. I tak już zostanie do końca. Role zostały rozdane.

Od tej chwili zmienia się rytm spektaklu. Tempo stopniowo wzrasta, aby osiągnąć swe apo­geum w scenie równoczesnego uwodzenia przez Chlestakowa żony i córki Horodniczego.

Nowohuckie przedstawienie jest konsekwentną realizacją podstawowej zasady sztuki sce­nicznej, głoszącej, że zadaniem teatru jest pokazywanie drama­tów dziejących się między ludź­mi, powinien więc on być sztuką zespołową, a występujący na scenie aktorzy muszą pozosta­wać ze sobą w kontakcie i rea­gować odpowiednio na zachowa­nie partnerów, Mikołaj Grabow­ski od dawna - w swych inscenizacjach, wywiadach, artykułach - podkreślał konieczność ciągłego pamiętania o tej elementarnej prawdzie. Gogolowski "Rewizor" bardziej niż wiele innych sztuk nadaje się do jej praktycznej egzemplifikacji. Wy­raźniej niż w innych dramatach widać tu, jak sensy i znaczenia rodzą się ze spotkania postaci, jak same postacie przeobrażają się w kontakcie z innymi. Owe spotkania Grabowski aranżuje precyzyjnie, uważnie wydobywa­jąc poszczególne reakcje uczest­niczących w nich osób. W kon­sekwencji powstaje na scenie sytuacja gry wszystkich ze wszy­stkimi. Gry okrutnej, gdyż jej motorem jest strach.

W ostatniej scenie sytuacja po­woli powraca do punktu wyjś­cia. Chlestakow odjechał, praw­dziwy rewizor nie pojawia się, gra zostaje zawieszona. Na sce­nie tłum, trwa przyjęcie wyda­ne przez Horodniczego z okazji zaręczyn jego córki. Są tu wszy­scy. Zaproszeni i nie zaproszeni. Dzierżymorda i wdowa po pod­oficerze, Anna Andriejewna i przedstawiciele miejscowego kupiectwa. Stopniowo wyciemnią się scenę. W gęstniejącym mro­ku jakaś para tańczy powolny taniec, ktoś podnosi się leniwie od stołu, ktoś inny schodzi ze sceny. Ruch stopniowo zamiera. Wszystko wreszcie zastyga, znika, zapada się w nicość.

Czyżby miało to znaczyć, że ta okrutna międzyludzka gra, do której zmusza na poły zwierzę­cy lęk, jest jedyną formą chro­niącą człowieka przed bezkształ­tem, nicością? Jakiego człowie­ka? Gogolowskiego? Człowieka naszych czasów? Człowieka w ogóle?

I finał, i całe przedstawienie Mikołaja Grabowskiego jest wieloznaczne. Oglądałem je z satysfakcją. Nie było - jak się to najczęściej przy insceniza­cjach "Rewizora" zdarza - satyry na carską (czy jakąkolwiek in­ną) biurokrację. Słyszało się w nim ów niepokojący śmiech Gogola, który Dymitr Mereżkowski nazwał demonicznym.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji