mój DON KICHOT
Coś miłego dla ucha i oka: musical "Człowiek z La Manchy". Wystawił go Teatr Dramatyczny w Warszawie. Piękna jest muzyka Mitcha Leigha - wszyscy znamy przebój "Dulcynea". Świetna dramaturgia i tempo przedstawienia złożyły się na sukces zespołu. Musical splata losy Cervantesa z losami jego słynnego bohatera. W głównej roli występują na zmianę Krzysztof Gosztyła i WIKTOR ZBOROWSKI, którego poprosiliśmy o rozmowę.
Rola Don Kichota-Cervantesa jest chyba stworzona dla Pana? Posiada Pan nie tylko odpowiednie cechy fizyczne, ale i przekazuje Pan bohaterowi ciepło, poczucie humoru, a równocześnie jest szalonym, błędnym rycerzem.
- Postać Don Kichota wyposażyłem w swoje własne cechy. Nigdy nie gram ról, które byłyby mi obce. Odkąd param się aktorstwem, wiem, że jest kilka kreacji, które zagram. Do nich właśnie należy Don Kichot-Cervantes. Mam tam "swoje momenty", jakich wcześniej nie zaznałem na scenie.
Jest to trudna rola, dwoista, wymagająca rozdzielenia postaci Don Kichota od Cervantesa. Czy sprawiło to Panu dużą trudność?
- Całość wymagała kondycji wręcz sportowca. Jest to jedyne przedstawienie, którego nie mógłbym grać dwa razy w ciągu dnia. Rola wymaga wysiłku zarówno intelektualnego, jak i aktorskiego. Trzeba grać właściwie trzy postacie naraz, ale sprawia mi to wielką satysfakcję.
Kiedy zobaczymy Pana w telewizji?
- Nie mogę powiedzieć nic konkretnego. Mam kilka propozycji, ale nie podjąłem jeszcze żadnej decyzji. Wiem na pewno, że niedługo wyjeżdżamy z "Człowiekiem z La Manchy" na występy do Wrocławia.
Rozmawiała Ewa Komarnicka-Kapuścińska