Artykuły

Czarodziejka w Łodzi

Cechy głosu Angeli Gheorghiu to wciąż soczysta, odpowiednio modulowana barwa, swobodne przechodzenie pomiędzy rejestrami, pieszczotliwie zakończone, wzmacniane delikatnymi crescendami frazy, nade wszystko zaś sugestywne i naturalne aktorstwo, pełne wdzięku i kontroli.

"Znowu jesteś, czarodziejko..." - mówi bohater autobiograficznego opowiadania Gerarda de Nervala "La Pandora" do swojej ukochanej, wiedeńskiej aktorki. Użyte przez XVII-wiecznego eseistę francuskiego, Jeana de La Bruyere'a pojemne słowo enchantement ("oczarowanie, zachwycenie"), ma w swoim rdzeniu "śpiew". Staje się ono wymownym synonimem naszego urzeczenia wielkimi śpiewaczkami, które z połączenia sugestywnego frazowania, migotliwości głosu i szczerej poezji czynią rzecz niezapomnianą. Wizyta Angeli Gheorghiu [na zdjęciu] w Teatrze Wielkim w Łodzi nie pozostawiła wątpliwości, z jaką klasą wokalną możemy nadal obcować. Towarzyszyli jej artyści rumuńscy: tenor Calin Bratescu i dyrygent Ciprian Teodorascu. Program ułożony był z arii, które pozwalają wydobyć naturalną szczerość kreacji i subtelne niuanse głosu Angeli Gheorghiu - arii późnego bel canta (Puccini, Gatalani, Gilea) - intermedia orkiestrowe zaś zbliżały słuchaczy do muzyki francuskiej.

Cechy głosu Angeli Gheorghiu to wciąż soczysta, odpowiednio modulowana barwa, swobodne przechodzenie pomiędzy rejestrami, pieszczotliwie zakończone, wzmacniane delikatnymi crescendami frazy, nade wszystko zaś sugestywne i naturalne aktorstwo, pełne wdzięku i kontroli. Mimo że artystce brakuje już czasami belcantowej siły i blasku gór, barwa stała się ciemniejsza, niektóre rejestry w niezamierzony sposób przechodzą w parlando, a dramatyzm zamienia się w cieniowany liryzm, nie sposób nadal nie zachwycać się jej interpretacjami włoskiego repertuaru. Recital rozpoczęła od arii tytułowej bohaterki z pierwszego aktu "Adriany Lecouvreur" Cilei, prezentując monolog słynnej aktorki w bardzo powściągliwy sposób. W "Sola, perduta abbandonata" z czwartego aktu "Manon Lescaut" Pucciniego jej głos emanował delikatną ekspresją, przechodzącą w intensywny lament, z opalizującą barwą głosu. Podobna prostota dominowała w arii Butterfly "Un bel di yedremo" z drugiego aktu opery, choć interpretacji brakowało trochę charakterystycznego dla Pucciniego napięcia, odbijania się od stojących płaszczyzn orkiestry (nagranie płytowe tej arii przez Teresę Kubiak nasuwa się samo w pamięci). Wyrazistego kształtu nabrał też monolog tytułowej bohaterki z pierwszego aktu opery "La Wally" Catalaniego.

Calin Bratescu dysponuje natomiast możliwościami scenicznymi i swobodą, choć barwa jego głosu i plastyczność pozostawiają wiele do życzenia. Niemniej jego precyzyjne (przy jednoczesnym braku finezji) interpretacje arii Cavaradossiego "E luceyan e stelle" z "Toski", "arii z kwiatkiem" Don Josego z "Carmen" oraz Pinkertona ("Addio fiorito asil") z "Madamy Butterfly" zadowalały słuchaczy spragnionych dawnej sztuki estradowej. Pozwoliły także na wyrazistą kreację Angeli Gheorghiu w duecie z pierwszego aktu "Toski", pełną subtelnego flirtu, słodyczy i czułości, z niezwykłym zrozumieniem roli recytatywu.

Solistom akompaniował młody dyrygent Ciprian Teodorascu. Brzmienie orkiestry Teatru Wielkiego w Łodzi pod jego dyrekcją było dopracowane, świetliste, wewnętrznie spolifonizowane i swobodne, szczególnie w podszytym szarmem walcu z "Fausta" Gounoda czy w pełnej rytmicznej pikanterii Farandoli z "Arlezjanki".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji