Artykuły

Zaduszki albo powrót do siebie

Elizabeth LeCompte ze swoją Wooster Group składa hołd Tadeuszowi Kantorowi. "A Pink Chair (In place of a fake antique)" wystawiony gościnnie w Bard College nieopodal Kingston, jakieś 180 km od Nowego Jorku, jest oparty głównie na scenariuszu przedostatniego przedstawienia Kantora - "Nigdy tu już nie powrócę" (1988) i jego zapisie filmowym - pisze Przemysław Skrzydelski w tygodniku W Sieci.

Dziś już właściwie taki teatr powinien drażnić. Od końca lat 70. Wooster Group podąża swoją drogą, niewiele przejmując się tym, że pojęcie "awangarda" zmienia oblicze. A z kolei od wielu lat istota działalności Wooster Group nie zmienia się - to teatr, który przetwarza rzeczywistość sceny, analizuje i podważa sam siebie, korzystając ze znanych tropów, ba, po prostu dokonań innych. Ale jeśli awangarda może polegać na mądrym podpatrywaniu strategii tworzenia rzeczy wielkich, a potem na weryfikowaniu, co z nich pozostaje po latach, w innych kontekstach, dla innych generacji, to ekipa LeCompte nie ma sobie równych. "Pierwsza pośród równych" - to zresztą określenie, którym dziesięć lat temu obdarzył artystkę tygodnik "The New Yorker", próbując ułożyć hierarchię amerykańskiej awangardy; ci inni równi to m.in. Robert Wilson czy Peter Sellars. Zresztą już od dawna LeCompte jest zaliczana do pierwszej pięćdziesiątki reżyserów teatralnych na świecie. Choć też wielu krytyków opisując jej twórczą drogę, nazywają bardziej "kreatorką sceny".

Podpatrywanie i weryfikowanie to nieco skrócony opis, ale dobrze oddaje to, co od lat proponuje Wooster Group. Polscy widzowie mogli zobaczyć, jak to wygląda w praktyce, w 2009 r., gdy na XIII Festiwal Szekspirowski legendarny zespół przywiózł "Hamleta". Oś spektaklu stanowiła słynna broadwayowska rola Richarda Burtona (1964, reż. John Gielgud) zarejestrowana na filmie, który był punktem odniesienia dla aktorów Wooster Group na scenie. Tak gdański pokaz podsumowywała wówczas Agata Kirol dla "Gazety Wyborczej Trójmiasto": "Współczesna tragedia księcia z Elsynoru przepoczwarzą się w pokraczny teledysk serialu, MTV, Myszki Miki i innych obrazków kultury pop. Nie jest to jednak karykatura Hamleta, przedstawienie zyskuje komentarz. Oklepana tragedia nie ma już sensu, to, co ważne, tkwi w przemijającym, ale natrętnym obrazie. Słychać krzyk: wciąż patrzycie i nic nie widzicie! Scott Shepherd (odtwórca roli Hamleta w żywej scenie) świetnie trawestuje gestykulację i głos Burtona, by w końcu wyjść ze schematu parodii i do mikrofonu od siebie wypowiedzieć wprost do widowni najtrudniejsze słowa swej roli, dotyczące okrucieństwa i porażki człowieczeństwa".

Technologia wideo i obecność kamer poszerzyły horyzont Wooster Group, można powiedzieć, że uatrakcyjniają jej występy, ale te realizacje to nadal ryzykowne eksperymenty, nieraz dla odbiorców bardzo hermetyczne. Dla tych zaś, którzy dobrze znają dokonania artystów, którym hołd składa LeCompte, mogą być czasami nużące. Po co oglądać, jak aktorzy po latach odwzorowują Hamleta Burtona? Nawet jeśli jaka laboratoryjna w gruncie rzeczy robota często pomaga ujawnić niespodziewane konteksty, a przede wszystkim rozłożyć na czynniki pierwsze sens aktorskiej misji, to przecież nadal to bardziej teoreryzowanie. Na tego typu scenicznych przedsięwzięciach często nad wyraz szybko osadza się kurz, nie sposób np. eksploatować takich spektakli latami.

Jednak - LeCompte i jej aktorom ducha przeszłości przeważnie na jakiś czas udaje się uchwycić. Na tym polega paradoks tej metody, która przez lata w dużym stopniu zmieniła również oblicze pop-artu, performansu i całej gamy sztuk wizualnych.

Kwestią czasu było spotkanie LeCompte z historią polskiego teatru. W 2004 r. zrealizowała przedstawienie "Poor Theater" ("Teatr ubogi"), odwołując się do założeń scenicznych Jerzego Grotowskiego. Materiałem wyjściowym było "Akropolis" opolskiego Teatru 13 Rzędów (1962).

W swej najnowszej premierze Wooster Group zmaga się właściwie z niemożliwym. Postać Tadeusza Kantora jest w USA nieporównanie bardziej enigmatyczna niż Grotowski. Może dlatego, że twórca "Apocalypsis cum figuris" uchodzi za kogoś, kto na nowo odpowiedział na pytanie, kim powinien być aktor. Na off-Broadwayu jest postrzegany jako jedna z ikon światowej awangardy, Kantor pozostaje zaś kimś nierozpracowanym. Gdy po najnowszej premierze miałem okazję przez chwilę porozmawiać z LeCompte, artystka powiedziała, że dokładnie tak jest: do Kantora trudno się przebić bez dogłębnej znajomości polskiej historii i kultury. Poza tym w przeciwieństwie do Grotowskiego nie miał on swoich uczniów.

Kantor pokazywał swoją słynną "Umarłą klasę" w legendarnym nowojorskim teatrze La MaMa w 1979 r.; ponownie spektakl ten przyjechał do Nowego Jorku w 1991 r., już po śmierci reżysera. LeCompte na pewno widziała te pierwsze pokazy i to one zapewne zdecydowały o tym, że po latach Wooster Group bada fenomen Kantora.

"A Pink Chair (In place of a fake antique)" wystawiony gościnnie w Bard College nieopodal Kingston, jakieś 180 km od Nowego Jorku, jest oparty głównie na scenariuszu przedostatniego przedstawienia Kantora - "Nigdy tu już nie powrócę" (1988) i jego zapisie filmowym. Wybór LeCompte wydaje się zrozumiały: obok "Dziś są moje urodziny" (1991), spektaklu, którego premiery artysta już nie dożył, to najlepsze świadectwo duchowej drogi Kantora. To w "Nigdy tu już nie powrócę" dokonuje artysta podsumowania swej drogi, powraca do wspomnień z czasu wojny, odwołuje się do swej realizacji "Powrotu Odysa" Wyspiańskiego z roku 1944. Można powiedzieć, że to synteza życia i marzeń Kantora, tego, co zrealizowane, i tego, co zawsze pozostaje dla twórcy dziełem nieukończonym, nieosiągniętym. W "Nigdy tu..." pojawiają się postaci z wcześniejszych prac reżysera przywołane przez niego samego, przez cały czas obecnego na scenie. Już na samym początku Kantor mówi: "Mam się [z nimi] spotkać ostatni raz jak na polskich Zaduszkach, jeszcze raz ich zobaczę, po tylu latach".

Scenariusz "A Pink Chair" również opiera się na przywoływaniu pamięci. Z tym że w realizacji Wooster Group działa to w różne strony, konieczne do tego, by obraz pokazywanego na ekranie przedstawienia Kantora jakoś zuniwersalizować, uczynić zrozumiałym w szerszej perspektywie. LeCompte przywołuje Kantora jako mistrza awangardy splątanego polskim losem, który konstruuje swój teatr śmierci na naszych oczach (temu służy zapis filmowy) wraz z jego wszystkimi założeniami: równością znaczeń scenicznych obiektowi działań aktorów itd., symboliką chrześcijańską oraz ludową itd. Ale też LeCompte z pomocą pytań Kantora zadaje pytania o swój teatr i swoją rolę jako artystki, także w kontekście 40 lat pracy Wooster Group i w kontekście pamięci tych artystów związanych z zespołem, którzy już odeszli. Może odwołanie się do przeszłości to jedyny sposób, by ponownie odnaleźć własną tożsamość, prawdziwe powody, dla których weszło się w świat teatru?

To pytanie dla LeCompte zasadnicze, ale w spektaklu Wooster Group pojawia się wątek dodatkowy. Współtwórczynią "A Pink Chair" jest także córka Tadeusza Kantora, Dorota Krakowska, która pojawia się jako rozmówczyni LeCompte w filmach na ekranie. Dla Doroty Krakowskiej to przedstawienie jest nie tyle momentem rozliczenia z twórczością ojca, ile próbą dotarcia do jego osobowości. Zresztą jedną z części "A Pink Chair" jest świadectwo córki opowiadającej o swym ojcu. Zatem niejako odtworzony świat z "Nigdy tu już nie powrócę" staje się w realizacji Wooster Group miejscem prywatnego spotkania, które nadaje całemu przedsięwzięciu intymny wymiar.

Powie ktoś, że ta próba powtórzenia pracy Kantora na eksperymentalnej scenie Wooster Group może być interesująca tylko dla kogoś, kto po raz pierwszy wkracza w uniwersum wielkiego artysty. W pewnym sensie to prawda - bo to całościowa próba przybliżenia jego teatru. Ale ta swoista rekonstrukcja ma przynajmniej kilka momentów, które pozwalają wierzyć, że artysta rozumiejący innego artystę jest w stanie bezpośrednio i praktycznie odnieść się do jego spuścizny, nawet ją ożywić.

Pewnie największą siłą "A Pink Chair" jest zaangażowanie i precyzja gry zespołowej (Kantora i jednocześnie Odysa gra Zbigniew Bzymek, polsko-amerykański reżyser filmowy, który współpracuje z Wooster Group już kilka lat). Wspólne sceny wokalne, które budują rytm "A Pink Chair", przywracają pamięć i siłę polskiego teatru sprzed lat - dla polskich widzów oglądających premierę w USA to wyjątkowo ważne chwile; dla widzów amerykańskich - żywy dowód na siłę naszej awangardy XX w. I przede wszystkim pozostaje w pamięci ostatnia fenomenalna scena spektaklu: chór aktorów śpiewających znany amerykański hymn religijny "I'm bound for the promised land ("Zmierzam do ziemi obiecanej"),

Odys akurat osiągnął swój ląd, ale czy komuś takiemu jak artysta może się to kiedykolwiek udać?

** f

"A Pink Chair (In place of a fake antique)", na podstawie twórczości Tadeusza Kantora,

reż. Elizabeth LeCompte,

koprodukcja Wooster Group, Instytutu Adama Mickiewicza w Warszawie oraz The Richard B. Fischer Center for the Performing Arts at Bard College, premiera:

15 lipca 2017 (Luma Theater)

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji