Gogol z Hyde Parku
W "Rewizorze" przestrzeń sceny otwiera się pomysłowo, jak ilustracja do dziecięcej bajki-składanki. Teatrowi Lalek przybył groźny konkurent.
Groteskowo wielobarwne drzwi, ściany, komnaty i kopuły przenikają się wzajemnie - jak w bajce. Latarnie tlą się niczym magiczne światełka. Ptaszki ćwierkają. Spektakl Siergieja Desnit-skiego jest bardzo podobny do przygód Buratina i do ruskiego folkloru na łamach "Miszy", jeśli ktoś tę gazetkę pamięta. Awanturniczo-przygodowy komiks ludowy był odpowiedzią komunistów na inwazję Supermanów. Parobkowie i panny służące przemykały wówczas przez papierowy świat morałów z durnym popem, złotą rybką i mądrą babą w tle.
Ta estetyka miała swój urok. Odwoływała się do znanych bajek, rysowała wyraziste charaktery i pozwalała wierzyć w siłę ludowej mądrości. I tak zinterpretował Gogola Desnitskij. Jego "Rewizor" jest krzykliwy do bólu, papierowy i manieryczny, utrzymany w zwariowanym tempie burleski i fabularyzowany jak komiks.
W inscenizacji Desnitskiego jest wiele zabawy, lecz niewiele człowieczeństwa. Gromka kinematyka zagłusza tragedię. Gogol naprawdę dał w "Rewizorze" portret ludzi umierających ze strachu w państwie policyjnym. Rewizor jest panem ich życia i śmierci. Mieszkańcy miasteczka w saratowskiej guberni są głupcami, bo uczestnicząc w koszmarze systemu, akceptują własną podłość. Ale nawet jako podlecy są nadal ludźmi. I ta prawda Gogola jeży do dziś włos na głowie.
Mam wrażenie, że tylko Krzysztof Kuliński jako Szpiekin uszanował wizję autora. Pozostali zgodzili się na karykatury w stylu Buratina. Dlatego po dwóch godzinach bieganiny, tarmoszeń i wrzasków hamletyczny monolog Horodniczego (Zbigniew Lesień), który oskarża salę o współudział w głupocie skorumpowanego świata, brzmi jak pomówienie z Hyde Parku rodem.
Folklor i komiks zabiły Gogolowskie posłanie. Jedni, aby żyć, muszą dać w łapę, inni wierzą w sens podawania pomocnej dłoni. Ja wierzę, więc śmiałem się krótko.