"Letnicy" w Dramatycznym
Maciej Prus bardzo konsekwentnie wprowadza na scenę Teatru Dramatycznego w Warszawie sztuki podejmujące sprawy kondycji inteligencji. Punktem wyjścia tych rozważań jest klasyka. Najpierw sam Prus wyreżyserował "Kordiana", teraz młodemu reżyserowi Pawłowi Wodzińskiemu powierzył inscenizację "Letników" Maksyma Gorkiego. Nie jest to z pewnością pora na wystawianie dzieł autora w dzisiejszych czasach całkowicie i świadomie zapomnianego, uważanego powszechnie za sztandarowego artystę komunizmu. Co prawda z tą wiernością idei, a zwłaszcza jej wodzowi Józefowi Stalinowi, nie było najlepiej, skoro generalissimus kazał pisarza otruć podając jasnoróżową bombonierkę. Ten drobny fakt przemilczano w czasach jedynie słusznego ustroju sprawiedliwości społecznej, dziś niechętnie oddaje się sprawiedliwość jego twórczości. To prawda, że miała niedostatki, pisana była zbyt emocjonalnie i publicystycznie, ale jeśli odsiać z niej całą "klasowość", okaże się, że Gorki był wnikliwym obserwatorem ludzkich dusz. Taki nasunie się wniosek po obejrzeniu "Letników". Trzy małżeństwa, dwa rodzeństwa i jeszcze paru gości żyją na wspólnym letnisku związani dziwnymi nićmi emocjonalnych zależności - fascynacji, miłości, nienawiści, pobłażania. Niby ze sobą rozmawiają, ale w spacerowym ferworze gdzieś gubią się słowa, niknie sens rozmowy. W tym spektaklu bardzo dobre partie rozgrywają zwłaszcza panie - Aleksandra Konieczna jako Warwara Michajłowna. Bożena Miller jako ekscentryczna i rozerotyzowana Julia Filipowna, Magdalena Warzecha jako naiwna i trochę tajemnicza Kaloria. Wspaniała jest rola Ewy Żukowskiej. Podstarzała lekarka Maria Lwowna przeżywająca nieoczekiwaną miłość młodego człowieka w jej interpretacji błyszczy całą paletą barw i odcieni - od dziecięcej niemal radości po starczy smutek.